Setna rocznica niepodległości kraju jest przeżyciem całkiem niepowtarzalnym. Zwłaszcza jeśli to kraj urodzenia. A przede wszystkim dlatego, iż samemu dwusetnej się nie dożyje. Powód, nie powód, pomyślałem, że pod tym pretekstem można napisać coś o byciu Polakiem, a jest szansa, że inni nie uznają tego za dęcie w trąbę patosu.
Moja rodzina nie była jakaś wyjątkowa, ani szczególnie "patriotyczna", ani bardzo bohaterska. Wielu czytelników ma z pewnością bogatsze historie rodzinne i znacznie bardziej dramatyczne opowieści. Moi przodkowie robili po prostu swoje. Pracowali, dbali o rodziny, a jak trzeba było, to przelewali krew.
"Dla mnie wzorem patriotyzmu był mój dziadek Paweł, rzecz w tym, że ewangelik, co wobec obecnie wymagalnego warunku, że Polak to katolik, sprawę komplikuje" - na 11 listopada pisze aktor Piotr Sauter-Zawadzki.
Jako niewątpliwy peerelowski złóg zapamiętałem bowiem z czasów łudząco do obecnego podobnych sposób na przewrotne ominięcie min, grożących eksplozją cenzorskiego oskarżenia. Otóż jawnie się zautocenzuruję.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.