Ta książka nie jest "Sztuką uprawiania seksu", nie jest nawet "Sztuką miłości", ale właśnie "Sztuką kochania". Także siebie i swoich potrzeb. Nadzwyczajne jest to, że Michalina Wisłocka napisała ją pod wpływem człowieka, którego już na wstępie nazwała "brzydkim", a który stał się z czasem największą miłością i inspiracją jej życia.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.