Opiekunowie nazywali Gogha nieumarłym, bo miał skończyć jako afrodyzjak i lek medycyny naturalnej, a jednak ocalał. W zoo w Poznaniu przeżył ostatnie dwa lata i pięć miesięcy.
- Pokazaliście, że zwierzętom da się zadośćuczynić za nasze grzechy - mówiła dyrektorka poznańskiego zoo na otwarciu wybiegu dla dwóch tygrysów uratowanych z koszmarnego transportu.
Tygrysy zatrzymane na granicy polsko-białoruskiej, przekazane do poznańskiego Zoo, a następnie do azylu w Hiszpanii to wierzchołek góry lodowej i ułamek problemu. W stronę granic wschodniej Europy podążają już kolejne zwierzęta.
Ludzie poruszeni dramatem tygrysich rozbitków wpłacili poznańskiemu zoo aż 1,8 mln zł. Teraz Gogh i Kan dostaną namiastkę hiszpańskiego azylu, w którym zamieszkali towarzysze ich niedoli.
- Tygrysy dotarły do pięknego miejsca - zapewnia David van Gennep, dyrektor Adwokatów Zwierząt, który nadzorował ich transport z poznańskiego zoo.
W sobotę wieczorem udało się uśpić i przenieść do klatek pięć tygrysów uratowanych przez poznańskie zoo z polsko-białoruskiej granicy. Zwierzęta jadą do azylu w Hiszpanii. Wcześniej pracownicy zoo przeżyli chwile grozy.
W sobotę po południu w poznańskim zoo zaczęły się przygotowania do transportu pięciu uratowanych tygrysów do transportu w Hiszpanii. To skomplikowana operacja, pracownikom asystują uzbrojeni policjanci.
To będzie jeden z najcięższych dni w zawodowej drodze weterynarza Jarosława Przybylskiego. W sobotę wyceluje i strzeli po kolei do pięciu tygrysów uratowanych na polsko-białoruskiej granicy. Potem podejdzie do nich ze szczotką.
Troje wiceprezydentów Poznania przyjechało w piątek do zoo, by pożegnać tygrysy uratowane z polsko-białoruskiej granicy. W weekend zwierzęta wyruszą do azylu w Hiszpanii.
Tym razem tygrysy będą podróżować pod opieką weterynarza w normalnych, a nie koszmarnych warunkach. - Żadnemu nie stanie się krzywda - zapewnia poznańskie zoo.
- Zawiedliśmy te zwierzęta. Nie mamy grama przyzwoitości. Może się zdarzyć, że zamiast pojechać do Hiszpanii zimę spędzą zamknięte w naszym zoo - mówi Ewa Zgrabczyńska, dyrektorka poznańskiego zoo. Przez nieuregulowaną sytuację prawną tygrysy nie mogą wyjechać z kraju, a w Hiszpanii czeka na nich miejsce w azylu.
W nocy z wtorku na środę weterynarz musiał operować Gogha, tygrysa uratowanego z polsko-białoruskiej granicy. Zwierzę znalazło schronienie w poznańskim zoo. Zabieg trwał ponad pięć godzin, zakończył się nad ranem.
Właściciel pumy chodził z nią na smyczy. Dostał 500 zł mandatu - zwierzęta pod ochroną to w Polsce niezły cyrk.
- Usłyszałam od powiatowego lekarza weterynarii, że inne ogrody zoologiczne domagają się odebrania nam statusu jednostki zatwierdzonej - mówi nam dyrektorka poznańskiego zoo Ewa Zgrabczyńska. Zwierzęta nie mogą ruszyć się z Poznania.
- Rozmawiamy z tygrysami, odpowiadają pufaniem - mówi dyrektorka poznańskiego zoo. W ogrodzie od rana tłum ludzi - przynoszą ciasto, kwiaty i pluszaki w podziękowaniu za uratowanie tygrysów z koszmarnego transportu. W południe pisk radości: - Mamy milion złotych!
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.