- Biegliśmy po to, aby pokazać, jak ważny jest pokój i przyjaźń między narodami. Chcemy też pomóc dzieciom w kraju, gdzie te oczywiste relacje są abstrakcją. Gdzie ich sąsiad napada i zabija - mówią członkowie Lions Charity Run z Poznania, którzy wzięli udział w wyjątkowym międzynarodowym biegu.
W Poznaniu w pomoc uchodźcom z Ukrainy oprócz poznaniaków zaangażowały się także osoby z całego świata. Ramię w ramię organizują jedzenie, potrzebne ubrania, walizki, szorują toalety, czy zamiatają podłogi. Do tego grona na kilka dni dołączył amerykański pisarz, filantrop i maratończyk. - W Ameryce widzimy tylko obrazy z wojny, osób przekraczających polską granicę. Byłem ciekaw, jak pomoc wygląda dalej - mówi.
Wystartują w sobotę (18 września) spod Bramy Brandenburskiej w Berlinie, w niedzielę zatrzymają się w Domu Autysty w Poznaniu. Można do nich dołączyć, biegnąc lub kupując kilometr z ich trasy.
- Jedna z koleżanek miała strasznie poobcierane nogi. Już mówiliśmy: "Pobiegniemy za ciebie". Ale ona: "Absolutnie nie!" - opowiada Mariusz Szeib. Sztafeta Freedom Charity Run przebiegła 675 z Gdańska do Berlina przez Poznań. Ale to nie koniec.
Sygnał do startu dał im dzisiaj w Gdańsku Lech Wałęsa. - Biegniemy w siedmioro. Ale bez przerwy ktoś do nas dołącza - mówi nam w biegu Mariusz Szeib organizator Freedom Charity Run z poznańskiego Lions Club.
Sześciu członków organizacji charytatywnej Lions Clubs wyruszyło w sobotę, by przez 12 dni biec do Strasburga we Francji. Po drodze będą zbierać pieniądze dla syryjskich dzieci oraz na kosztowną operację małej Matyldy.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.