- Po powrocie do domu zastałem całą skrzynkę załadowaną nie swoimi listami. Właśnie z żoną skończyliśmy dostarczanie po adresach - relacjonował Bartosz na grupie mieszkańców Dąbrówki pod Poznaniem na Fb. Agnieszka swoją pocztę dostała po kilku miesiącach.
List nadany 12 grudnia dotarł do adresata w Poznaniu 5 stycznia. Pocztowcy opowiadają: - W niektórych placówkach dominuje podejście: niech się góra martwi. I listy tkwią na poczcie.
Wybory prezydenckie 2020. Pomysł z głosowaniem korespondencyjnym na taką skalę w czasie epidemii mógł wymyślić tylko ktoś, kto nie ma pojęcia o funkcjonowaniu poczty od kuchni - mówi listonosz z Poznania.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.