Na 80 tys. zł miesięcznie może liczyć szef poznańskiego SOR-u. Do tego oczywiście nie tylko laptop i komórka, ale również samochód służbowy. Natomiast średnia dla specjalistów to ok. 40 tys. zł brutto miesięcznie. - Dużo? Taki jest rynek - mówi prezes jednego ze wielkopolskich szpitali.
Prawie połowa Polaków pozytywnie ocenia swoje ekonomiczne bezpieczeństwo - mówi dr Arkadiusz Derkacz, szef międzymiastowego zespołu badawczego, który właśnie opublikował wyniki swojej pracy.
Urzędnicy prezydenta Jacka Jaśkowiaka alarmują, że "za chwilę będą pracować za najniższą krajową". Wyliczają, kto w Poznaniu zarabia lepiej: pracownik serwisu sprzątającego, pracownik gospodarczy.
Dariusz Bierła ze szpitala w Ostrowie Wlkp. nie podał powodów swojej rezygnacji. Nieoficjalnie mówi się o jego konflikcie z władzami powiatu. W tle są pieniądze i polityka.
Polacy oceniają stabilność ekonomiczną swoich gospodarstw domowych na trzy z plusem - wynika z pilotażowych badań naukowców Uniwersytetu Kaliskiego. Według nich bezrobotny czuje się tak samo pewnie jak przedsiębiorca. W dużo lepszym nastroju jest gospodyni domowa.
Związkowcy w urzędzie miasta w Poznaniu domagają się 1,3 tys. zł podwyżki w nowym roku. - Wynagrodzenia w urzędzie nie nadążają za realiami życia - przekonują. Miasto odpowiada: - Takie są nasze możliwości finansowe.
- Urzędniczka ma większą podstawę, ale jeśli nie ma stażu pracy, to w sumie dostaje mniej. A przecież wymaga się od niej wykształcenia i ciągłego poszerzania wiedzy. Dochodzi do sytuacji kuriozalnej - skarżą się w Urzędzie Miasta w Kaliszu.
Prezydent Poznania proponuje swoim urzędnikom 350 zł brutto podwyżki od października. Pracownicy urzędu chcą 700 zł. - To jest absolutne minimum - mówią.
Z postulatem podwyżek wyszły władze samorządowe, które w radzie miasta mają większość. Podwyżki obejmą m.in. wychowawców klas, dyrektorów i ich zastępców oraz psychologów.
- Wyobraź sobie, że psują ci się buty, na nowe nie masz pieniędzy i musisz dzwonić do rodziców. Dlatego z mojego rocznika prawie nikt nie pracuje już w zawodzie - o życiu pracowników socjalnych opowiada Dobrosław Rola.
- Po powrocie do domu zastałem całą skrzynkę załadowaną nie swoimi listami. Właśnie z żoną skończyliśmy dostarczanie po adresach - relacjonował Bartosz na grupie mieszkańców Dąbrówki pod Poznaniem na Fb. Agnieszka swoją pocztę dostała po kilku miesiącach.
List nadany 12 grudnia dotarł do adresata w Poznaniu 5 stycznia. Pocztowcy opowiadają: - W niektórych placówkach dominuje podejście: niech się góra martwi. I listy tkwią na poczcie.
Negocjacje trwają, ale to mało prawdopodobne, by pracownikom udało się wywalczyć 700 zł. Prezydent odpowiada im, że nie ma pieniędzy. Urzędnicy podpowiadają mu, jak zaoszczędzić: zmniejszyć liczbę oddziałów, kierowników, pełnomocników i zrezygnować z kilometrówki.
Trwa spór zbiorowy w Urzędzie Miasta w Kaliszu. - Chcemy więcej niż rządowa waloryzacja - mówi liderka związku zawodowego
Półtora miesiąca po głośnym proteście na placu Kolegiackim pracownicy Urzędu Miasta Poznania przekonują, że są w tej sprawie ignorowani: "Prezydent nie ma czasu dla swoich pracowników".
Najpierw pracował jako kelner w pizzerii, potem dostał się do dużej firmy. Roboty jest dużo - ale pieniędzy starcza i na życie, i na mieszkanie.
NSZZ Solidarność Policjantów ostrzega, że w przyszłym roku może zabraknąć nawet 10 tys. funkcjonariuszy.
Urzędnicy dostali 230 zł podwyżki. Mówią, że za to nie da się przeżyć, i domagają się jeszcze minimum 470 zł. Do demonstrujących wyszedł prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak. - No to porozmawiajmy - rzucił. W odpowiedzi usłyszał: "Siedem stów! Siedem stów! Siedem stów!".
Poznańscy urzędnicy zamierzają protestować podczas najbliższej sesji rady miasta. Wyjaśniają, że zmusił ich do tego "brak pożądanej reakcji ze strony władz miasta". Koszty życia są już tak wysokie, że - jak mówią - 230 zł podwyżki, które dał im urząd, to za mało.
Wiceminister edukacji Dariusz Piontkowski na antenie Polskiego Radia stwierdził, że nauczyciel dyplomowany dostaje prawie 7 tys. zł. W środowisku zawrzało. - Kolejny raz mamy wyjść na osoby chciwe. Takie łatwiej krytykować, kiedy domagają się prawdy i odpowiednich warunków pracy - mówią nauczyciele.
Sekretarz miasta Marcin Cieloszyk spotkał się ze związkiem pracowników kaliskiego urzędu miasta, bez udziału "Solidarności". Oferował niecałe 8 proc. podwyżki, ale dopiero od nowego roku.
Praca pracownika socjalnego jest trudna, obciążająca psychicznie i fizycznie i od lat kiepsko wynagradzana. - Jesteśmy wypalone, mamy depresję i nerwicę - mówiła we wtorek Grażyna Ren, pracownica socjalna z 35-letnim stażem.
Jesteśmy gorzej traktowane i - choć pracujemy tak samo ciężko jak mężczyźni i na tych samych stanowiskach - zarabiamy mniej
Ten strajk jest efektem paradoksu: wybuchł dlatego, że jest źle, bo mamy inflację, ale również dlatego, że jest dobrze i jest się czym podzielić, bo Solaris ma zlecenia i dobrze prosperuje - zauważa prof. Rafał Drozdowski, socjolog z poznańskiego UAM
- Do końca nigdy nie wiem, z kim przyjdzie mi się spotkać. Czasem siadam naprzeciw danej osoby, a ona mówi mi: zabiłem człowieka. Są osoby, które mówiąc o takim wydarzeniu, patrzą wyzywająco w naszą stronę, jak gdyby nas sprawdzały, próbowały wzbudzić strach. Ja zachowuję spokój i traktuję to jako zwykłą informację - mówi Grażyna Ren, pracownica socjalna z 35-letnim stażem pracy.
W podpoznańskim Solarisie wciąż trwają negocjacje płacowe, od których zależy m.in. wysokość podwyżek dla pracowników. - Inflacja sięga 7 proc., a zarząd proponuje 220 zł podwyżki. To jest po prostu wstyd! - denerwuje się pan Jacek, uczestnik piątkowej pikiety pod zakładem w Bolechowie.
- Domagaliśmy się 700 zł brutto podwyżki, dostaliśmy 150 zł brutto - przekonują pracownicy urzędu miasta. Nie są zadowoleni z porozumienia, które miasto podpisało ze związkami zawodowymi.
Pracownicy domagali się minimum 700 zł brutto podwyżki, ale prezydent Jacek Jaśkowiak ma dla nich dużo mniej. Bo - jak przekonuje urząd - nie wiadomo, o ile spadną dochody miasta i jaki będzie budżet.
Ponad tysiąc urzędników podpisało list otwarty do prezydenta Poznania. Domagają się wzrostu pensji o 700 zł brutto. Miasto szuka pieniędzy w budżecie, ale pracownicy są sceptyczni: - Za każdym razem słyszymy to samo. Mijają miesiące i jesteśmy w punkcie wyjścia.
- Zawsze słyszymy to samo: nie ma pieniędzy. I że jedyne, na co miasto może sobie pozwolić, to podwyżka o 100 zł brutto - mówią pracownicy. Aż 45 proc. zatrudnionych w poznańskich instytucjach kultury zarabia do 3 tys. zł brutto, kolejne 31 proc. - między 3 a 3,5 tys. zł brutto.
Czy dyrektor borykającej się z kłopotami finansowymi publicznej lecznicy, który zarabia 30 tysięcy miesięcznie, jest wystarczająco dobrze wynagradzany? I czy za finansowe sukcesy należy mu się jeszcze nagroda?
Prawie 7 mln zł zarobił zarząd TVP w ciągu ostatnich pięciu lat. To wyliczenia posła Adama Szłapki (KO). - Nie odpuszczamy. Będziemy pytać, ile kosztuje produkcja tak żenujących programów jak "Motel Polska" - zapowiada polityk.
Podniesienia ich uposażeń domaga się Związek Miast Polskich. - Wynagrodzenie musi być powiązane z odpowiedzialnością, inaczej selekcja na takie stanowiska jest negatywna - tłumaczy Andrzej Porawski, dyrektor biura ZMP.
To kwoty rzędu 40 tys., a nawet 50 tys. zł miesięcznie. Niektórzy mają nawet więcej od swoich szefów. Ale są i tacy, którzy muszą zadowolić się wynagrodzeniem rzędu 22-23 tys. zł. Wiele zależy od tego, jaka to spółka.
Tonący w długach poznański szpital przy Lutyckiej wydał na pensje jednego lekarza ok. 750 tys. zł w ciągu roku. Ale to nie wyjątek: w szpitalu w Kaliszu inny lekarz zarobił prawie 600 tys.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.