Z kaliskiego szpitala odeszło czterech anestezjologów. Dyrekcja uspokaja: "Zatrudnimy nowych. Szpital działa normalnie". Inne zdanie mają pracownicy.
- Urzędniczka ma większą podstawę, ale jeśli nie ma stażu pracy, to w sumie dostaje mniej. A przecież wymaga się od niej wykształcenia i ciągłego poszerzania wiedzy. Dochodzi do sytuacji kuriozalnej - skarżą się w Urzędzie Miasta w Kaliszu.
Trwa spór zbiorowy w Urzędzie Miasta w Kaliszu. - Chcemy więcej niż rządowa waloryzacja - mówi liderka związku zawodowego
- Weszliśmy w spór zbiorowy z prezydentem. Żądamy 1 tys. zł podwyżki - mówi Joanna Kelner, przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników Urzędu Miasta w Kaliszu. - To nierealna kwota - odpowiada sekretarz miasta Marcin Cieloszyk.
Sekretarz miasta Marcin Cieloszyk spotkał się ze związkiem pracowników kaliskiego urzędu miasta, bez udziału "Solidarności". Oferował niecałe 8 proc. podwyżki, ale dopiero od nowego roku.
- Czekamy na powrót prezydenta z urlopu. Przedstawimy mu nasze postulaty - mówią związkowcy. Ale władze miasta chcą im dać od nowego roku tylko po 300 zł. Urzędnicy: - To za mało. Chcemy 1 tys. zł w tym roku. Jak prezydent się nie zgodzi, będzie strajk.
Kewin Klotzek został przewodniczącym rady nadzorczej spółki Oświetlenie Uliczne i Drogowe w Kaliszu. Maksymalnie na takim stanowisku można dostać kwotę w wysokości średniej krajowej. "Suma będzie niższa od przewidywanej ustawą" - mówi Maciej Witczak, prezes firmy.
"Wiemy, że w obecnie niepewnym i naznaczonym pandemią czasie, decyzja o strajku była dla Was ciężka, niemniej godne wynagrodzenie należy się każdemu pracownikowi" - napisali związkowcy z Bridgestone Poznań związkowcom z Solarisa. Podobnych listów przyszło do nich już prawie 50.
Pracownicy domagali się minimum 700 zł brutto podwyżki, ale prezydent Jacek Jaśkowiak ma dla nich dużo mniej. Bo - jak przekonuje urząd - nie wiadomo, o ile spadną dochody miasta i jaki będzie budżet.
W środę w południe pracownicy Sądu Okręgowego w Poznaniu stanęli na schodach przed nowoczesnym gmachem wybudowanym kilka lat temu za 120 mln zł. Trzymali kartki z pytaniami: "Czy nasza praca ma być taka jak nasza płaca?" oraz "Za ciężką i uczciwą pracę nam się to po prostu należy".
Ponad tysiąc urzędników podpisało list otwarty do prezydenta Poznania. Domagają się wzrostu pensji o 700 zł brutto. Miasto szuka pieniędzy w budżecie, ale pracownicy są sceptyczni: - Za każdym razem słyszymy to samo. Mijają miesiące i jesteśmy w punkcie wyjścia.
Czy dyrektor borykającej się z kłopotami finansowymi publicznej lecznicy, który zarabia 30 tysięcy miesięcznie, jest wystarczająco dobrze wynagradzany? I czy za finansowe sukcesy należy mu się jeszcze nagroda?
Magiczne rozwiązania są dobre tylko wtedy, gdy są moje - zdaje się mówić swoim mieszkańcom miasto Poznań. Gdy adresatem tych rozwiązań ma być jakaś miejska spółka czy agenda, magia nagle znika.
Średnio jedno posiedzenie w miesiącu i to w czasie pracy, a dodatkowy zarobek to od 3,3 do 4,4 tys zł brutto. W niektórych przypadkach nawet 11 tys zł. Na takie bonusy mogą liczyć urzędnicy powołani przez prezydenta do rad nadzorczych miejskich spółek.
- To nie do przyjęcia, że osoba z 15-letnim stażem pracy i z doktoratem zarabia na rękę 1800 zł, że ludzie, którzy pracują na pełnym etacie miejskim dostają tak małe wynagrodzenie - mówi przewodnicząca Klubu Radnych Zjednoczonej Lewicy, Katarzyna Kretkowska.
W lipcu i sierpniu - zamiast wypoczywać - do pracy pójdzie ponad połowa uczniów liceów, techników i zawodówek. Eksperci alarmują: pracodawcy dyskryminują dziewczęta, płacąc im sporo mniej niż chłopakom
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.