Jako dziennikarz powinienem wypinać pierś w zadowoleniu, że Steven Spielberg stawia w "Czwartej władzy" media na piedestał, widzi w nich najważniejszą broń, jaką mają do dyspozycji ludzie wobec władzy. Jako kinoman widzę jednak przede wszystkim Meryl Streep i jej niesłychany talent, który pozwala zagrać tak jak tutaj.
Florence Jenkins przesuwać się zaczęła z kategorii postaci komediowych czy groteskowych w stronę niezłomnych bojowniczek o własne marzenia. Stała się symbolem walki, by dążyć do nich bez względu na koszty związane ze śmiesznością i reakcją ludzi. "Można powiedzieć, że nie umiałam śpiewać, ale nie można powiedzieć, że nie śpiewałam"
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.