- Od początku lutego jest istne szaleństwo, ogromny bum. Telefony się urywają, 1 lutego goście stali nawet w kolejce przed klubem. Wszyscy dopytywali, na jakich zasadach jesteśmy otwarci - opowiada Angelina, menedżerka poznańskiego klubu fitness. - Ludzie mają już dość czekania, a akcja "OtwieraMY" dodatkowo ośmieliła gości.
To miał być "Sylwester Marzeń jak w Ostródzie". Do poznańskiego klubu HaH przyszła ponad setka młodych ludzi. Nagle - walenie w drzwi. "Policja, proszę otworzyć!" - słychać z zewnątrz. Ludzie wymieniają się spojrzeniami, kilka osób nie wytrzymuje i wychodzi. Wkraczają funkcjonariusze i pracownice sanepidu.
My już od was nic nie chcemy. Dajcie nam tylko pracować! - wołali poznańscy przedsiębiorcy z Poznania podczas protestu na deptaku. 1 lutego część restauracji, kawiarni i pubów się otwiera.
Po pierwszej fali pandemii ludzie mieli jeszcze oszczędności. Dzisiaj już ich nie mają, a rząd bawi się z Polakami w ciuciubabkę. Przedsiębiorcy, jeśli chcą przeżyć, muszą się otworzyć - mówią prawnicy i ekonomiści związani z Konfederacją.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.