W 2013 roku w wyniku wybuchu gazociągu zginęły dwie osoby, kilkanaście zostało rannych, a straty oszacowano na ponad 15 mln. zł. Śledztwo i proces trwały ponad dekadę. Sąd w Kaliszu wydał wyrok, ale oskarżony nie pójdzie do więzienia.
W czwartek od rana na miejscu wybuchu pracowali eksperci z dziedziny pożarnictwa i gazownictwa oraz nadzoru budowlanego. - Druga kondygnacja jest całkowicie zniszczona. Zawaliła się na pierwszą, w której brakuje ścian szczytowych - opisuje rzeczniczka pilskiej policji, sierż. Magdalena Mróz
Do wybuchu butli z gazem doszło w mieszkaniu na parterze trzypiętrowego bloku w Złotowie. W efekcie doszło do pożaru. Ranna została ok. 50-letnia kobieta.
Do zdarzenia doszło w sobotę, 1 stycznia, wieczorem. W wybuchu butli z gazem w Stróżkach pod Wronkami ranne zostały dwie osoby. Lokalna społeczność już organizuje pomoc dla poszkodowanych.
Przed Sądem Okręgowym w Kaliszu ruszył proces w sprawie wybuchu gazu w Jankowie Przygodzkim. W eksplozji w 2013 roku zginęły 2 osoby, a 12 zostało rannych. Całkowicie zniszczonych zostało kilka domów, a kilkanaście uszkodzonych. Zarzuty postawiono inżynierowi budowy.
- Ja o innych nie myślę - powiedział psychologom Tomasz J., sprawca największej zbrodni we współczesnej historii Poznania. Doniesienia z aresztu tylko potwierdzają, jak bardzo jest zaburzony.
- To się zaczęło składać w spójną całość. Przed rozstaniem Tomek zagroził Beacie, że jeśli od niego odejdzie, to zabierze jej wszystko, co kocha. Zaczął od syna Kacpra, bo ona Kacpra kochała najbardziej na świecie - mówi Lidia, przyjaciółka Beaty.
Przed godz. 8 wybuchł gaz w jednym z mieszkań przy ul. Płomiennej 11 na Grunwaldzie. Jedna osoba trafiła do szpitala.
Zdarzenie miało miejsce w powiecie kępińskim, w miejscowości Trębaczów 20 czerwca. W jednym z mieszkań w budynku szeregowym doszło do wybuchu butli z gazem. Zawaliła się przednia ściana budynku oraz dach.
Do wybuchu doszło w środę w jednej z piekarni w Mosinie. Poparzona została 35-letnia pracownica piekarni.
77-letni mężczyzna, o którego życie toczyła się walka od momentu wybuchu gazu w Kruchowie, zmarł w piątek w szpitalu w Poznaniu.
Po godz. 20 w poniedziałek ewakuowano mieszkańców czterech klatek schodowych kamienic przy ul. Poplińskich na poznańskiej Wildzie. Przez kilka godzin trwały poszukiwania źródła wycieku gazu.
14-letni Kacper, którego matka zginęła, a ojciec siedzi w areszcie oskarżony o zabójstwo pięciu osób i wysadzenie kamienicy na poznańskim Dębcu, pozostanie pod opieką ciotki - zdecydował poznański sąd.
Chorobliwa zazdrość i zapowiedź rozwodu to zdaniem prokuratury motywy brutalnego morderstwa, które zakończyło się wysadzeniem kamienicy na poznańskim Dębcu. W akcie oskarżenia śledczy ujawniają nieznane wcześniej okoliczności zbrodni.
Dopiero w marcu rozpocznie się czterotygodniowa obserwacja Tomasza J. na oddziale szpitalnym aresztu. Zostanie przeprowadzona w Krakowie, bo lekarze z aresztu w Poznaniu stwierdzili, że pierwszy wolny termin będą mieli za dwa miesiące
Tomasz J., sprawca wybuchu w kamienicy na poznańskim Dębcu, uszkodził instalację gazową dopiero w momencie, gdy do mieszkania próbowała wejść znajoma jego żony. A sama eksplozja nie była dziełem przypadku - wynika z najnowszych ustaleń poznańskiej prokuratury
Takiego procesu w Polsce jeszcze nie było. Tomasz J. z poznańskiego Dębca ma odpowiadać za pięć zabójstw oraz usiłowanie zabójstwa kolejnych 34 osób, czyli mieszkańców kamienicy, którą wysadził w powietrze.
Nikt nie ucierpiał w wybuchu gazu w kamienicy na poznańskich Jeżycach. Mieszkańcy zostali ewakuowani.
- Jest wysoce prawdopodobne, że podejrzany dopuścił się zarzucanej mu zbrodni - tak sędzia Piotr Michalski tłumaczył przedłużenie aresztu dla Tomasza J., podejrzanego w sprawie, którą w marcu żyła cała Polska.
Brak własnych ubrań, ograniczone do minimum poruszanie się po areszcie, szczegółowa kontrola przed i po każdym wyjściu z celi - tak wygląda życie w poznańskim areszcie Tomasza J., podejrzanego o wysadzenie kamienicy na Dębcu.
Babcia i ciotka walczą w sądzie o prawo do opieki nad 13-letnim Kacprem z poznańskiego Dębca. Jego ojciec na początku marca zamordował matkę chłopca, a potem wysadził w powietrze kamienicę z lokatorami.
Prezydent Jacek Jaśkowiak oficjalnie podziękował za pomoc dla mieszkańców kamienicy na poznańskim Dębcu, którzy ucierpieli w marcowym wybuchu. Wszystkim uścisnął dłoń i wręczył pamiątkowe, pisemne podziękowania.
Tomasz J., podejrzany o morderstwo żony i spowodowanie wybuchu gazu na Dębcu, w którym zginęły kolejne cztery osoby, pozostanie w areszcie. Sędzia Małgorzata Ziołecka utrzymała we wtorek w mocy decyzję sądu rejonowego. A po odczytaniu uzasadnienia dodała osobisty komentarz na temat tej sprawy.
Ponad 13 tys. zł udało się zebrać podczas charytatywnego koncertu na rzecz 13-letniego Kacpra, który w wybuchu kamienicy na Dębcu stracił mamę i dom.
- Wszystkie rzeczy ze starego domu zmieściły się w jednym kartonie. Może ktoś pomyśli, że to są śmieci. Ale dla nas te rzeczy mają znaczenie - mówią mieszkańcy kamienicy na Dębcu zrujnowanej wybuchem gazu.
Sąd w Poznaniu aresztował na trzy miesiące Tomasza J., podejrzanego o zamordowanie żony, znieważenie jej zwłok oraz doprowadzenie do wybuchu i zawalenia części kamienicy na poznańskim Dębcu.
Tomasza J., podejrzanego o brutalną zbrodnię na poznańskim Dębcu, przesłuchano w środę w szpitalu. Nie przyznał się do winy, odmówił złożenia wyjaśnień. Prawdopodobnie w czwartek do szpitala przyjedzie sędzia, by podjąć decyzję o aresztowaniu mężczyzny.
We wtorek lekarze z poznańskiego szpitala zgodzili się na przesłuchanie Tomasza J., który na początku marca miał zamordować żonę, a potem doprowadzić do wybuchu gazu w kamienicy na Dębcu. Prokurator już półtora tygodnia temu zdecydował, że chce postawić mężczyźnie zarzuty.
W środę, 4 kwietnia w auli Szkoły Muzycznej przy ul. Solnej uczniowie zagrają dla 13-letniego Kacpra, który w wybuchu kamienicy na Dębcu stracił nie tylko dom, ale i mamę
Wojewoda wielkopolski Zbigniew Hoffmann zwrócił się do premiera Mateusza Morawieckiego z wnioskiem o przyznanie 438 tys. zł pomocy ofiarom wybuchu w kamienicy na Dębcu.
Ocalała część kamienicy na Dębcu, która nie została zniszczona podczas wybuchu, musi zostać rozebrana. - Jeszcze do poniedziałku mieliśmy nadzieję. Nie umiem nawet wyrazić naszego żalu - mówi jeden z mieszkańców.
Ponad 100 tys. zł zapłacą władze Poznania za rozbiórkę części kamienicy na poznańskim Dębcu uszkodzonej po wybuchu gazu. Rozebrana zostanie nie tylko grożąca zawaleniem ściana, ale też klatka schodowa. Podobny los może czekać pozostałą część kamienicy, która ocalała po wybuchu.
Lekarze nadal nie zgadzają się na przesłuchanie Tomasza J., który miał zamordować żonę, a potem doprowadzić do wybuchu gazu w kamienicy na poznańskim Dębcu. Pewne jest już, że mężczyzna dostanie prokuratorskie zarzuty.
Miasto chce pomóc dzieciom, które ucierpiały w wyniku wybuchu gazu w walce z traumą. - Chcemy w weekendy zabierać je z hotelu, w którym mieszkają na lody, do kina czy zoo - mówi wiceprezydent Jędrzej Solarski.
- Tomasz J. jest przytomny, sam oddycha i może mówić - potwierdza miejski szpital. Lekarze nie zgodzili się jednak, by policjanci lub prokurator przesłuchali we wtorek domniemanego sprawcę morderstwa i wybuchu w kamienicy na Dębcu.
- Zwracamy się z gorącą prośbą do osób i firm mogących podzielić się z nami wyposażeniem gastronomicznym. Nasza firma została doszczętnie zniszczona wskutek zawalenia się kamienicy, która wybuchła w niedzielę na Dębcu - apeluje Adam Maciejewski, szef firmy Tummy Heaven Catering Dietetyczny.
Stan mężczyzny wciąż jest ciężki, ale w ciągu ostatnich dni poprawił się na tyle, że lekarze rozważają możliwość wybudzenia go ze śpiączki farmakologicznej - potwierdziliśmy w szpitalu.
Nawet do środy może potrwać przeszukiwanie gruzu po zawalonej części kamienicy na poznańskim Dębcu. Do badań w laboratorium kryminalistycznym zabezpieczono znalezione w rumowisku noże
W tym tygodniu białe pyry dla wszystkich, którzy pomogli poszkodowanym w wybuchu kamienicy na Dębcu. Czarne dla lekarki bez serca oraz urzędników za zawalenie sprawy dzików na Strzeszynie.
Gdy w niedzielę runęła kamienica na Dębcu, targały nami różne uczucia. Najpierw niedowierzanie, później paraliżujący szok, a potem współczucie. I to współczucie pchało do działań.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.