Nam nie chodzi o walkę z kościołem czy Dino, tylko o uciążliwości. To nie jest zwykły sklepik osiedlowy - burzą się mieszkańcy. Napisali skargę do biskupa i prezydenta miasta. Podpisało się pod nią sto osób.
Maria: - Zwykli pracownicy nie wiedzą, jak on wygląda, więc go nie rozpoznają. Wiele osób opowiadało, że ma sekretne drzwi, którymi przemyka do swoich pomieszczeń. Nikt nigdy nie wiedział, czy jest w firmie. Chyba że lądował jego helikopter.
Nie mogła patrzeć na owoce, które i tak miały trafić do śmietnika. Umyła je i poczęstowała innych pracowników. Niedługo później kontroler, powołując się na procedury, zwolnił ją z pracy. Po 11 latach.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.