- Tutaj są smaki domu - mówi klient kaliskiej Ukrainoczki. Sklep otwarto w styczniu. Miał oferować przede wszystkim produkty z Ukrainy, ale też innych wschodnich krajów. Także z Rosji. Tych już klienci nie dostaną, a pieniądze ze sprzedaży tych zalegających na półkach pójdą na pomoc ukraińskiej armii.
Nie mogła patrzeć na owoce, które i tak miały trafić do śmietnika. Umyła je i poczęstowała innych pracowników. Niedługo później kontroler, powołując się na procedury, zwolnił ją z pracy. Po 11 latach.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.