Po raz siódmy w historii Lech Poznań musiał wybrać się do Azji, by grać w europejskich pucharach. Do tej pory nigdy w dziejach z Azjatami nie odpadł.
Nie ma lepszego zwierciadła, w którym mógłby się przejrzeć Lech Poznań, niż europejskie puchary. Z rozgrywek, które stanowiły kiedyś o budowaniu jego marki, zrobił koszmar dla kibiców.
Piłkarze Lecha Poznań wypowiadali się po meczu z Gandzasar Kapan w podobnym tonie: - Mieliśmy wynik z pierwszego meczu, więc chcieliśmy spokojnie utrzymać się przy piłce i nie robić niczego na siłę.
- Lech Poznań ma w historii mnóstwo takich spotkań jak to, bo pierwsze rundy pucharów są wielką niewiadomą i trudnymi dla nas meczami. Nie znamy tych przeciwników, nie obserwujemy ich, dla nich to często mecze życia - ocenił trener Lecha Poznań Ivan Djurdjević po meczu z Gandzasar Kapan w Armenii.
Lech Poznań wygrał 2:0. Z tym że nie wygrał, a przegrał. I nie 2:0, ale 1:2. I niepewnie awansował z Gandzasar Kapan, ale omal z nim nie odpadł. Uratowała go bramka w doliczonym czasie gry. Ze zmianami, jakie zaszły w Kolejorzu, jest jak z Radiem Erewań - nic nie jest tak, jak być powinno.
Bośniacki bramkarz Jasmin Burić nabawił się kontuzji w ostatniej chwili przed meczem Lecha Poznań z Gandzasarem Kapan i nie wystąpi w poznańskiej bramce w Armenii.
- Nie szkodzi. Trening zrobiliśmy w Poznaniu, to może nawet lepiej. Nie przejmujemy się problemami z wylotem do Armenii. Przeciwnie, uczę piłkarzy przy tej okazji, jak się szybko adaptować do nowej sytuacji - mówi trener Lecha Poznań Ivan Djurdjević.
Samolot miał być gotowy w środę rano, ale nie przyleciał. Do wieczora Lech Poznań czekał na nowy, aby polecieć na mecz z Gandzasarem Kapan. Do Armenii Kolejorz udał się w mniejszym gronie.
Znalezienie zastępczego samolotu czarterowego, który zawiózłby Lecha Poznań do Erywania, nie było takie trudne. Znacznie większym wyzwaniem okazało się znalezienie pilotów. Ostatecznie "Kolejorz" poleci do Armenii w środę wieczorem.
Zaplanowany na środowy poranek wylot Lecha Poznań do Erywania w Armenii został odwołany. "Kolejorz" ma polecieć na Kaukaz dopiero w środę po południu. Musi bowiem czekać na nowy samolot.
Potężne upały, specyficzny klimat, wojowniczy charakter rywali i pieniądze, jakie są w stanie wpompować w swoje kluby, wreszcie trudne warunki na miejscu - Kaukaz stał się symbolem najtrudniejszych batalii Lecha Poznań w europejskich pucharach. Fakty jednak temu przeczą.
Ustawienie 3-5-2, którym zaczął sezon trener Ivan Djrudjević, może mieć dla Lecha Poznań poważne konsekwencje. Jeżeli Kolejorz rzeczywiście chce nim grać, wówczas wzmocnienia są absolutnie konieczne.
Mecze polskich drużyn w Armenii wspominane są po latach jako wyprawy do krainy chaosu, z krewkimi Ormianami z bronią na wierzchu, z karaluchami w hotelu i skorpionami w szatni oraz stronniczymi sędziami z bloku wschodniego, przy których obrona wygranej 2:0 była niemożliwa. Lech przed rewanżem z Gandzasarem ma właśnie taką zaliczkę.
Transmisję meczu Gandzasaru Kapan z Lechem Poznań będzie można jednak obejrzeć w telewizji. Polsat Sport pokaże czwartkowy mecz z Armenii.
Lech Poznań po wygranej 2:0 z Gandzasarem Kapan jest bliski awansu do drugiej rundy Ligi Europy. Tam jego prawdopodobnym rywalem będzie białoruski Szachcior Soligorsk. A to może oznaczać kłopoty.
Gra z trzema obrońcami to nie jest żaden eksperyment czy ekstrawagancja. Trener Ivan Djurdjević chce stosować rozwiązanie z dwoma wahadłowymi na skrzydłach, gdyż uważa, że wtedy wyciśnie więcej z ofensywy Kolejorza. Nawet jeśli zaryzykuje.
Białoruska drużyna Szachcior Soligorsk jest już bardzo blisko awansu do drugiej rundy Ligi Europy. A to potencjalny rywal kogoś z pary Lech Poznań - Gandzasar Kapan.
- Przy wyniku 2:0 bywa tak, że się lekceważy rywala i zaczyna wymyślać rzeczy, których nie planowaliśmy. Nasza gra się układała dopóki realizowaliśmy założenia przedmeczowe - stwierdził trener Lecha Poznań Ivan Djurdjević po wygranej 2:0 z armeńskim Gandzasar Kapan.
To, jak trener armeńskiej drużyny Gandzasar Kapan ocenił mecz z Lechem Poznań było jeszcze standardowe. Najbardziej niezwykłe okazało się to, co zrobił potem.
Głośnym echem odbiły się od pustych trybun dwa gole błyskawicznie strzelone w kwadrans przez Lecha Poznań armeńskiej drużynie Gandzasaru Kapan w pierwszej rundzie eliminacji Ligi Europy. Zapowiadało się nieźle, ale... na tym koniec. I goli, i dobrej gry Kolejorza.
Lech Poznań jest faworytem meczu pierwszej rundy eliminacji Ligi Europy z armeńskim zespołem Gandzasar Kapan. Podkreśla to nawet trener gości Aszot Barseghjan.
- Nie wybieram rozgrywek, nie mam wyboru. Rozpoczynamy od europejskich pucharów i dzięki nim chcemy odbudować wizerunek Lecha Poznań - mówi trener Kolejorza Ivan Djurdjević przed meczem z Ormianami.
Żeby znaleźć ostatni mecz wygrany przez czwartkowego rywala Lecha Poznań, armeński zespół Gandzasar Kapan, trzeba się cofnąć aż do maja. Zdobywca Pucharu Armenii nie wygrał także żadnego ze sparingów.
"W Armenii możesz zakwalifikować się do europejskich pucharów, kończąc sezon w dolnej połowie tabeli. Sześć zespołów, każdy gra ze sobą sześć razy. Co za liga" - to jeden z wpisów na Twitterze na temat rozgrywek w kraju, z którego przedstawicielem w czwartek zmierzy się Lech Poznań.
Robert Gumny nie zagra w meczach Lecha Poznań z armeńskim zespołem Gandzasar Kapan w pierwszej rundzie eliminacji Ligi Europy. Nie został zgłoszony, podobnie jak młodzi lechici Hubert Sobol i Wiktor Pleśnierowicz.
Pierwsze spotkanie pucharowe Lecha Poznań z armeńskim zespołem Gandzasar Kapan będzie transmitowane przez Polsat Sport. To ważne, bo mecz w Poznaniu odbędzie się przy pustych trybunach. Rewanż transmitowany nie będzie.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.