- Oddając ten raport finansowy w wasze ręce, mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że klub jest dzisiaj w lepszej kondycji niż cztery lata temu i ma przed sobą bardzo dobre perspektywy - mówi kibicom prezes Lecha Poznań Karol Klimczak.
Lech Poznań mimo zajęcia dopiero 11. miejsca w PKO Ekstraklasie w sezonie 2020/2021 finansowo był najlepszym klubem piłkarskim w Polsce. Ogromne przychody z transferów oraz udział w fazie grupowej Ligi Europy sprawiły, że pod względem przychodów przeskoczył regularnie zajmującą pierwsze miejsce w tym zestawieniu Legię Warszawa.
To zupełnie oczywiste, że Lech Poznań nie jest w stanie spełnić oczekiwań finansowych Christiana Gytkjaera, o ile ten ich nie obniży. Nie z tym budżetem, który teraz ma. Problem w tym, że po tylu latach powinno być go już stać.
3,5 mln zł, które Lech Poznań otrzymał w ramach tarczy finansowej dla firm dotkniętych przez kryzys związany z koronawirusem, to na dzisiaj jego być albo nie być. Jeżeli po roku wciąż będzie miał straty, nie zwolni ludzi oraz nie zbankrutuje, większość będzie mógł zatrzymać.
- W zależności od scenariusza zakończenia rozgrywek nasze przychody będą mniejsze o kwotę pomiędzy 10 a 25 mln zł - mówi prezes Lecha Poznań Karol Klimczak. Kolejorz więc obniżył pensje wszystkim pracownikom.
W sprawozdaniu zarządu Lecha Poznań, które trafiło do naszych rąk, czytamy: "Tymczasowe pogorszenie sytuacji finansowej spółki powoduje, że na okres 12 miesięcy zawieszone zostanie większość przewidzianych na ten okres prac o charakterze inwestycyjnym". A zatem o jakich pracach i inwestycjach mowa?
Rząd PiS chętnie rozdaje pieniądze tam, gdzie może mu to przynieść poparcie wyborcze. Załapie się także Lech Poznań. Na trzy dni przed wyborami parlamentarnymi dostał od premiera Mateusza Morawieckiego deklarację sfinansowania jego potężnego centrum szkolenia młodych piłkarzy.
Pomysł, jaki Lech Poznań ma na budowę drużyny, prowadzi do tego, by polskie drużyny przestały się kompromitować w europejskich pucharach. W warunkach, w jakich Lech funkcjonuje, jest jednak nie do zrealizowania.
20 mln zł straty i deficyt budżetowy w wysokości 5 mln zł - te liczby ujawnił w rozmowie z "Wyborczą" dyrektor finansowy Lecha Poznań Tomasz Kacprzycki. A jeszcze nie tak dawno Kolejorz był na finansowej górce. Niewiele z nią zrobił.
Informację o tym, że mimo problemów z dopięciem budżetu Lech Poznań zamierza zwiększyć inwestycje w akademię piłkarską, potwierdził prezes klubu Karol Klimczak na konferencji zorganizowanej przez PKO Ekstraklasę. Wcześniej podaliśmy ją w rozmowie z dyrektorem finansowym Lecha Tomaszem Kacprzyckim.
- Do spięcia budżetu brakuje nam 4-5 mln zł - mówi dyrektor finansowy Kolejorza Tomasz Kacprzycki. Prawdopodobieństwo, że Lech Poznan objęty zostanie nadzorem finansowym, to 10 procent. Do akcji wkroczył jednak właściciel klubu.
Kibice Lecha Poznań otworzyli oczy ze zdumienia. Z ogłoszonego kilka dni temu audytu finansowego klubu wynika bowiem, że Kolejorz ma mnóstwo pieniędzy. Jego przychody wzrosły o 115 mln zł w ostatnim sezonie, co daje zysk 22 mln zł - najwyższy w dziejach. Dlaczego więc w lidze idzie mu tak słabo?
- Wzrost nakładów na pierwszy zespół w sezonie 2017/2018 był "skokiem na mistrzostwo". Popuściliśmy wtedy sobie nieco, wyszliśmy poza górne limity na transfery i wynagrodzenia - mówi dyrektor finansowy Lecha Poznań Tomasz Kacprzycki. I dodaje, że zanim Lech wykona kolejny taki skok, dwa razy się zastanowi.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.