Czterech ratowników medycznych wdało się w sprzeczkę, aż doszło do szarpaniny. Efekt? Jeden w szpitalu, dwóch zwolnionych, a w tle podejrzenia.
Osiemnastolatek naraził na utratę życia lub zdrowia 44-letniego mężczyznę - mówi Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
Policjanci wyjaśniają okoliczności incydentu, do którego doszło w McDonaldzie w Poznaniu w nocy z soboty na niedzielę. Między gośćmi lokalu wywiązała się awantura, zakończona oddaniem strzału z broni. Ranny został 44-letni mężczyzna.
Urzędnik z Poznania dusił kelnerkę, a jego partnerka gryzła policjanta. Poszło o dwa kieliszki tequili. Sąd: - Oskarżeni uważali się za ludzi lepszej kategorii.
Policjant po ciosie kolegi ma pęknięty oczodół, ale starczyło mu sił, by wskoczyć na maskę samochodu i urwać lusterka. Historia jest tak wstydliwa, że w komendzie w Kaliszu nikt nie chce jej komentować.
- Zostałem uderzony w kark i plecy. Słyszałem, że połamią mi ręce i nogi, że mnie zabiją. Moja dziewczyna została popchnięta na stoły - opowiada uczestnik studniówki. Po oczach gazem łzawiącym dostali też nauczyciele.
Awanturę wszczęła na szpitalnym oddziale ratunkowym przy Lutyckiej rodzina pacjentki, która musiała czekać na badania. Ranny jest jeden z lekarzy. Dwie osoby w poniedziałek dostały w tej sprawie zarzuty.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.