Eksperyment związany z "Irlandczykiem" pokazał chyba dobitnie, że rozdział między filmami do oglądania na komputerze a tymi w kinie jest ogromny. To już dwa światy - ten serialowy, netflixowy i wielkie kino na wielkim ekranie.
Przecież "Lśnienie" według prozy Stephena Kinga w ogóle nie potrzebowało kontynuacji! Jeden z najbardziej znanych i kultowych filmów grozy w dziejach broni się sam od kilkudziesięciu lat. A jednak Stephen King postanowił stworzyć dalszy ciąg. I to był dobry pomysł.
Gdy oglądałem film Łukasza Kośmickiego, czułem się tak jak podczas czytania kryminałów - mniejsza o intrygę, o to kto zabił, ale ten klimat! "Ukryta gra" jest kiepska fabularnie, ale klimat ma niewątpliwie. Łukasz Kośmicki to były operator, wie, jak się go buduje obrazem.
Przyszłość nie jest określona i można ją zmieniać. Okazuje się, że przeszłość też. Twórcy "Mrocznego przeznaczenia" skasowali ostatnie, dość nieudane części "Terminatora", uznali je za niebyłe i wrócili do korzeni oryginału. Pytanie tylko, po co?
Nie każdy film wojenny musi być "Dunkierką" czy "Cienką czerwoną linią". Nie każdy musi rysować wielkie portrety psychologiczne, nurzać się w głębi ludzkich zachowań. Jest też miejsce dla filmów pokazujących wojnę w sposób uproszczony. Bitwa o Midway nadaje się do tego jak mało która.
Pewnie, że Hołodomor zasługuje na więcej dramatyzmu, może i brutalności, jako ludobójstwo na ogromną skalę. Agnieszka Holland nie robi jednak filmu o wielkim głodzie na Ukrainie, ale o tematach nam współczesnych. I w dziennikarstwie widzi nie tyle historię, co ostatnią nadzieję.
Siedem lat temu na podstawie kultowej "Rodziny Addamsów" powstała animacja "Hotel Transylwania". Teraz na jego podstawie powstaje nowa wersja "Rodziny Addamsów". Trochę to bez sensu, zważywszy na to, że odarto ją z atutów obu tych historii.
- Nie współczujcie mi, bo ja inny nie będę. Lepiej posłuchajcie - mówił niewidomy artysta jazzowy Mieczysław Kosz. No to posłuchałem. Tak właśnie, bardziej posłuchałem tego filmu, niż go obejrzałem.
- Najlepszy władca to ten, który potrafi wzbudzić obawy w sercach swych poddanych, a następnie skierować ją przeciw swoim wrogom - to niezwykle współczesna fraza, jak ulał pasująca do naszego świata, począwszy od Polski. Ciekawe, że w baśniach wybrzmiewa ona mocniej. Może więc baśnie mają sens?
Telefon, elektryczność, radio, samochód, żarówka, papieros, nawet agrafka - chwilami zazdroszczę ludziom żyjącym w XIX wieku, że byli świadkami tych wszystkich wynalazków, brali udział w wyścigu o postęp. Dołóżmy do tego jeszcze kino, dzięki któremu możemy to zobaczyć dzisiaj.
To nie jest historia oszustwa ani genialnego księdza. To niemal wykrzyczana teza, że nawet najgłębsza wiara może być niewyobrażalnie pustą skorupką, o ile rutynowe zachowania zastąpią w niej uczucia. I rozpaczliwe wołanie o drugiego człowieka, bez którego nie sposób przetrwać.
Warszawa jesienią 1941 r. - większość filmów w tej scenerii pewnie dotyczyłaby walki z niemieckim okupantem, może jakichś historii szpiegowskich związanych z walką wywiadów albo cichociemnymi... A gdyby tak kryminał? Świetny pomysł, prawda? I ten świetny pomysł został tak sknocony.
Po moim seansie w kinie Cinema City Plaza doszło do awantury. Dorośli mieli pretensje, że młodzież podczas filmu śmiała się, chichotała. Uważali, że im przeszkadzała, bo to przecież nie jest film do śmiechu. Im dłużej myślę o tej scysji, tym bardziej dochodzę do wniosku, że zachowanie tych dzieciaków było integralną częścią seansu tego jednego z najlepszych i najbardziej niebezpiecznych filmów ostatnich lat.
O rumuńskim dyktatorze Ionie Antonescu nawet Niemcy mawiali, że w mordowaniu Żydów jest gorliwszy od nich. Wystarczyło tylko dać mu wolną rękę. Gdy więc oglądałem "Nie obchodzi mnie, czy przejdziemy do historii jako barbarzyńcy", zacząłem sobie wyobrażać, co stałoby się, gdyby i Polska była sojusznikiem Trzeciej Rzeszy jak Rumunia.
Oszustwa, tajemnice, ściemy, lęki, wreszcie homofobia nasza codzienna - przy stole na kolacji siedzi siedmioro przyjaciół, którzy okazują się być zupełnie obcymi ludźmi. Polska wersja "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie" to w gruncie rzeczy bardzo smutna, nawet przerażająca historia. A sala kinowa umiera ze śmiechu.
To język jest w - nomen omen - "Mowie ptaków" tym, co pogłębia podziały. Sceny, w których bohaterowie wyrzucają z siebie steki skojarzeń, cytatów, nawiązań literackich czy filmowych, nie rozumiejąc się nawzajem, pokazują to dobitnie. Język odpowiada dzisiaj za wszelkie podziały.
Może czas, aby Korea Południowa, kojarząca się dotąd z elektroniką, samochodami i telefonami komórkowymi, zaczęła się wreszcie kojarzyć z bardzo dobrym kinem. "Parasite" jest jego lepszą propagandą niż "Wiadomości" z Pjongjangu.
Legiony Piłsudskiego to siermiężne pieśni śpiewane na akademiach albo pod koniec wesela. Dzięki temu filmowi mogły nabrać życia, jakiego nigdy im nie nadano, jakie odebrał im u samego zarania patos. I nic z tego nie wyszło. Nie umiemy robić filmów historycznych?
- Jestem spokojny. Gotowy do wykonania zadania. Nic mnie nie dekoncentruje. Nie skupiam myśli na czymkolwiek poza zadaniem - powiada Brad Pitt w roli fenomenalnie wyszkolonego astronauty na samym początku tego filmu. Nawet nie wie, jak bardzo się myli. A może właśnie wie?
Cokolwiek by nie powiedzieć o tym filmie i tak nie przedrze się to przez najważniejszy komunikat: Maggie Smith jest w "Downton Abbey" absolutnie rewelacyjna. I zabawna, i wzruszająca. 84-letnia perła na ekranie.
Pokazać Józefa Piłsudskiego z jego okresu zaangażowania w Polską Partię Socjalistyczną, więcej - pokazać z twarzą Borysa Szyca to nietypowa lekcja historii. Właśnie, film Michała Rosy jest bardziej lekcją niż kinem.
Pierwszy rozdział filmu opartego na monumentalnej prozie Stephena Kinga na mnie nie podziałał, drugi - już bardzo. Zastanawiam się, dlaczego. Chyba dlatego, że w drugim rozdziale strach został zastąpiony przez lęk.
Po seansie tego filmu w napchanym do granic możliwości poznańskim Cinema City rozległy się brawa na sali - rzadkość w polskich kinach. Tym razem jednak fatalnie świadczą o nas jako o widzach. Bo film Patryka Vegi nie różni się niczym od świata, który pokazuje.
Łatwo można ulec złudzeniu, że "Ból i blask" to film o Pedro Almodovarze. Łatwo, bo sam Antonio Banderas tak przedstawił to dzieło wielkiego hiszpańskiego reżysera. W istocie, Pedro Almodovar nic bardziej osobistego i może nic lepszego nigdy nie nakręcił, ale to nadal film uniwersalny. O twórcy i rzeczywistości, która go kształtuje.
Za Sethem Rogenem idę jak w dym. Jest wulgarny, jedzie po bandzie, w swoich filmach nie bierze jeńców. A jednak podążam za nim, bo jest w tym przezabawny i trafny. W wypadku "Grzecznych chłopców" żałuję wręcz, że nie pojechał po bandzie bardziej. Może dlatego, że tym razem chodzi o dzieci...
Aż zamarłem. Bioterroryzm, przestępczość związana z organami i DNA, nielegalny handel - o rany, może nadchodzi jakiś dobry polski thriller albo kryminał medyczny. To byłoby naprawdę wspaniałe!
To jeden z moich dramatów - wiem, że "Szczęki", film, który kocham nad życie, jednocześnie wyrządził niepowetowane szkody przyrodzie. Tak jest ze wszystkimi thrillerami, które ze zwierząt robią machiny do zabijania. Ten styl wraca?
Pojedynczy bohater zbawiający świat w stylu Johna Rambo, jedyny sprawiedliwy na oceanie zaprzaństwa, do tego sprawiedliwy i mądry jak ojciec prezydent USA - "Świat w ogniu" ma w sobie wszystkie koszmarne standardy amerykańskiego kina sensacji. I ledwie muska to, co naprawdę ważne
Na filmy Quentina Tarantino czeka się jak na przelot komety - co pokazuje, jak wielką rolę odegrał ten facet we współczesnej kinematografii. Ten film nie będzie tak kultowy jak "Pulp fiction" i inne jego dzieła. Kto wie jednak, czy nie jest najbardziej dojrzały i kompletny.
Aż ślinka cieknie na widok tego, jak zaczyna się ten film. Smaku dodaje mu jeszcze interesująco i bardzo nietypowo jak na polski film prowadzona narracja. Potem jednak "Na bank się uda" zmienia się w chaos w stylu "co to ja chciałem..."
Nie licząc rozwodu i związku z kobietą młodszą o 34 lata (też mi zbrodnia!), Luciano Pavarotti jest u Rona Howarda postacią bez skazy. Nie licząc strachu przed występem, także bez problemów. Mocno to plakatowe, chociaż akurat w wypadku tego śpiewaka gotów jestem uwierzyć.
Woody Allen robił filmy słabsze i lepsze, beznadziejne i genialne. We wszystkich jednak najważniejsze były... słowo i Nowy Jork. Pod tym względem ten film to wzorzec z Sevres.
- Skąd ja znam ten kawałek? - pyta w filmie Bill Murray w jednej z pierwszych scen, gdy słyszy piosenkę w radiu. - Stąd, że to utwór tytułowy i przed chwilą leciał - odpowiada Adam Driver. Wtedy wiemy, że nic w filmie Jima Jarmuscha nie będzie serio. Zaraz, zaraz, na pewno?
Kiedy guziec Pumba i surykatka Timon zaczęli śpiewać z ekranu lwu Simbie pieśń "Hakuna matata", śpiewały z nimi chyba wszystkie dzieci na sali. To mi uświadomiło, że akurat w wypadku tworzenia nowej wersji "Króla Lwa" Disney nie mógł postąpić inaczej, niż postąpił.
Mój kolega kiedyś mówił, że William Szekspir tak naprawdę nigdy nie istniał, a wszystkie te sztuki napisał jakiś zupełnie inny facet, który się tylko tak nazywał - Szekspir. W tym filmie jest podobnie
Spośród wszystkich współczesnych historii o superbohaterach Spider-mana cenię szczególnie. On najbardziej pozostaje w klimatach klasycznych, z których te historie wyrastają. Wciąż pozostaje chłopakiem w przebraniu
Asifowi Kapadii groziło to, że przeładuje dokument o Diego Maradonie jego meczami i genialnymi akcjami. Nie zrobił tego. To nie jest film o futbolu, ale o człowieku, który został bogiem. To katastrofa dla każdego.
Takie pogańskie obrzędy, jakie widzimy w "Midsommar", głoszą, że można upatrywać zrozumienia, pociechy i ratunku w wybranym bogu, ktokolwiek by nim nie był. Można jednak przede wszystkim polegać na innych ludziach.
Quid est veritas (czymże jest prawda?) - odpowiedź na pytanie Poncjusza Piłata brzmi "niczym interesującym". Przynajmniej w interesującym filmie Pawła Borowskiego
Najbardziej ryzykowny pomysł, jakim była diametralna zmiana scenariusza i genezy diabolicznej lalki Chucky, która tak bardzo niepokoiła fanów kultowego horroru, to. najmocniejsza strona tego filmu. Reszta natomiast leży zupełnie.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.