Trwające ponad miesiąc wysiłki poznańskich anestezjologów, by uratować życie 18-letniego Rafała, były jak kolejka górska pełna zwrotów akcji. Pacjent miał niemal doszczętnie zniszczone przez koronawirusa płuca i musiał być podłączony do ECMO. Dziś czuje się coraz lepiej. Lekarze uwiecznili na zdjęciu moment, gdy zrelaksowany czyta "Wiedźmina".
Stan mężczyzny, który zachorował na COVID-19, jest krytyczny. Wymaga ECMO. Nie wiadomo jednak, czy uda się go podłączyć do sztucznego płucoserca. Na razie lekarze nie mogą znaleźć dla niego miejsca w szpitalu.
- Trafia do nas coraz więcej pacjentów w bardzo ciężkim stanie, z niemal kompletnie zniszczonymi płucami. Jest za późno, by zastosować u nich leki antywirusowe, wysokoprzepływowa terapia tlenem nie daje efektów. Zdecydowana większość z tych osób jest niezaszczepiona - opowiada dr Piotr Matyjaszczyk, szef covidowego oddziału w Ostrowie Wielkopolskim.
Stan chorej, która z powikłaniami po COVID-19 trafiła do Szpitala Klinicznego Przemienienia Pańskiego, jest krytyczny. W Poznaniu obecnie terapię za pomocą sztucznego płucoserca w uniwersyteckich lecznicach przechodzi pięcioro zakażonych, najmłodszy z nich ma 18 lat. Wszyscy są niezaszczepieni.
Poznańska kardiochirurgia dziecięca w szpitalu im. Karola Jonschera zmaga się z kryzysem. Spór z szefem oddziału zakończył się spektakularnym odejściem z pracy siedmiorga lekarzy.
- Są w sile wielu, nigdy poważnie nie chorowali. Ale też nie szczepili się. Tylu młodych ludzi nie mieliśmy jeszcze nigdy na oddziale - mówią anestezjolodzy z Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii w szpitalu Klinicznym im. Heliodora Święcickiego w Poznaniu
Dwa lata temu napisała, że lekarze anestezjolodzy zabijają chorych na oddziałach intensywnej terapii, podając im duże dawki leków, w tym morfiny. Akt oskarżenia trafił już do sądu. Proces przeciwko Justynie S., szefowej STOP NOP zacznie się w tym tygodniu.
Zmiany organizacyjne idą w szpitalu przy Lutyckiej na razie jak po grudzie. Poprzedni kandydat na nowego wicedyrektora do spraw lecznictwa zrezygnował z pracy po kilku dniach.
Jeśli dojdzie do poważnych powikłań po zabiegach, pacjentów w najcięższym stanie karetki mają zawozić do innych ośrodków w regionie. - Tylko że taki chory może nie przeżyć transportu - alarmują lekarze z Gniezna.
W wojewódzkim szpitalu w Kaliszu, który rocznie wykonuje ok. 12 tysięcy zabiegów, zagroziło odejściem z pracy 25 lekarzy z oddziału intensywnej terapii.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.