W środę, 27 kwietnia zaczęła się przeprowadzka wojewódzkiego szpitala dziecięcego z ulicy Krysiewicza. Kilka godzin wcześniej, o północy, przestała działać izba przyjęć. A na drzwiach szpitala zawisła kartka: "Nieczynne"
To dość istotny przełom, bo wcześniej szpital przy ul. Krysiewicza obronił lekarkę i nawet nie przesłuchał świadków. Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej wszczął postępowanie po doniesieniach medialnych o złym potraktowaniu ciemnoskórej rodziny na szpitalnej izbie przyjęć.
Uniwersytet Przyrodniczy nie będzie się już domagał reakcji szpitala na złe potraktowanie przez lekarkę pary studentów z Nigerii. - Mamy nadzieję, że ta sytuacja jednak da dyrekcji do myślenia, choć odpowiedzi kierowane do nas na to nie wskazują - mówi rzeczniczka uczelni.
- W zdecydowanej większości przypadków zachowania, które czasami określamy jako rasistowskie, wynikają z niewiedzy i braku bliższego kontaktu z ludźmi innych ras - mówi Michał Gniatkowski, radca prawny z Poznania.
Dwójka studentów z Nigerii spotkała się z paskudnym traktowaniem. Ich relacja z wizyty w poznańskim szpitalu dziecięcym jest wiarygodna - i przerażająca. Dlaczego dyrekcja placówki nie próbowała nawet się z nimi spotkać? Postawa "nie, bo nie" nikomu nie służy.
Emmanuel i Deborah - rodzice dwumiesięcznej dziewczynki - twierdzą, że zostali źle potraktowani w poznańskim szpitalu dziecięcym. Przedstawili długą listę zachowań, którymi poczuli się dotknięci. Dyrekcja placówki im nie wierzy.
- Byliśmy bardzo źle potraktowani na izbie przyjęć. Pani doktor na nas krzyczała. Odizolowano nas. Czuliśmy się okropnie - relacjonuje pochodzący z Nigerii Emmanuel, student Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, który wraz z żoną i malutką córeczką szukał pomocy w placówce przy ul. Krysiewicza w Poznaniu.
Lekarka, która na izbie przyjęć szpitala w Poznaniu miała w sposób rasistowski skomentować pacjentów, została poproszona o wyjaśnienia. Historią, nagłośnioną przez oburzoną mamę, zajmuje się teraz szpitalny zespół do spraw etyki.
W wojewódzkim szpitalu przy ulicy Krysiewicza w Poznaniu od kilku dni niemal nie działa neurologia. Brakuje łóżek, brakuje personelu. Chorzy szukają pomocy w innych szpitalach.
Kto tym razem zasłużył na Pyry Tygodnia od naszej redakcji?
Tak długo wyczekiwany przez wszystkich szpital dziecięcy może być droższy aż o 50 mln zł. - Wykonawcy wykorzystują sytuację na rynku budowlanym i przedstawiają oferty droższe niż kosztorysy - martwią się samorządowcy.
Dyrekcja dziecięcego szpitala przy Krysiewicza zgodziła się na prawie wszystkie żądania związkowców. W tym także te, które dotyczą podwyżek. Związki chcą, by lekarz ze specjalizacją zarabiał 9 tys. zł brutto. Dyrekcja zgadza się na 3/4 tej kwoty.
Centrum onkologii przy Garbarach kupi z tych pieniędzy robota chirurgicznego Da Vinci, a szpital w Ludwikowie otworzy nowoczesny oddział chirurgii jednego dnia. W sumie szpitale mają dostać ok. 300 mln zł.
Pracownicy szpitala dziecięcego przy Krysiewicza alarmują: z pracy - z powodu złej organizacji i fatalnej atmosfery - odchodzą kolejni lekarze. Tylko w styczniu z Oddziału Dzieci Starszych odejdzie aż czterech doświadczonych pediatrów. Związki zawodowe właśnie wchodzą w spór zbiorowy z dyrekcją.
Od niedzieli w całym kraju punkty nocnej i świątecznej pomocy zdrowotnej będą działać na nowych zasadach. Personel szpitala dziecięcego przy ul. Krysiewicza w Poznaniu alarmuje, że zmiana narazi małych pacjentów na niebezpieczeństwo.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.