Tynk na bloku przy ul. Hożej zaczął się łuszczyć. Według mieszkańców to wada ukryta, dlatego chcą, by koszty pokrył deweloper - największy w Kaliszu i jeden z największych w Polsce. Poszli do sądu. Dwóch sędziów zrezygnowało z prowadzenia sprawy.
U zbiegu Wielkiej i Garbar firma Vinci chce postawić ogromny, siedmiopiętrowy budynek. Czeka już tylko na pozwolenie na budowę. Inwestycja jest możliwa dzięki zamianie gruntów, na jaką zgodziło się miasto. W zamian wzięło teren na Podolanach pod zbiornik retencyjny.
W tym miejscu jest jeszcze pole, ale już niedługo - gdy wojewoda zatwierdzi miejskie plany zagospodarowania przestrzennego dla wsi Garby - stanie blokowisko, a obok szeregowce, bliźniaki i domy wielorodzinne w stylu miejskich willi. - Jedna wielka samowolka - mówią mieszkańcy.
Inflacja, coraz droższe materiały budowlane i robocizna oraz brak gruntów inwestycyjnych. To główne czynniki, które przywołują poznańscy deweloperzy, prognozując dalsze wzrosty cen mieszkań.
Dwuipółmetrowa kawalerka w Koszalinie to skrajny przykład, ale ze względu na swe patologiczne rozmiary akurat o tej inwestycji było ostatnio najgłośniej. Tymczasem "mikroapartamenty" powstają w Polsce od dobrych kilku lat. Deweloperzy twierdzą, że odpowiadają na zapotrzebowanie klientów, krytycy - że to udawane mieszkania generujące problemy.
- Będzie tu 259 mieszkań, a miejsc parkingowych zaledwie kilka. Do tego praktycznie zero powierzchni biologicznie czynnej. Przez takie inwestycje jakość życia w mieście niestety się obniża - narzeka mieszkanka sąsiedniej kamienicy.
- Osoby wyprowadzające się z Poznania nie chcą tracić związków z miastem, zwłaszcza że większość z nich nadal tu pracuje lub się uczy. Dlatego wybierają miejscowości nieodległe i dobrze skomunikowane z centrum - mówi Iwona Matuszczak-Szulc, dyrektorka wydziału rozwoju miasta.
Choć budowa Placu Wolności 6 rozpoczęła się już ponad rok temu, mało kto wie, co powstaje na tyłach kamienic. Na podwórzu, gdzie kiedyś stało największe kino w Polsce, widać już ściany budynku z ponad 250 mikroapartamentami.
Kiedyś typowo rolnicza wieś, nazywana truskawkowym zagłębiem Wielkopolski, teraz przyciąga kolejnych mieszkańców marzących o własnym domu z ogródkiem. - Kiedy się tu wprowadzaliśmy, byliśmy sami na naszej ulicy. Teraz jest dom na domu, płot przy płocie. Znika przestrzeń, znika krajobraz - opowiada Monika.
Remont budynku zakończył się przed samym rozpoczęciem tego roku akademickiego. Cała przestrzeń podzielona została na 46 malutkich, ale w pełni wyposażonych minikawalerek. Wszystkie błyskawicznie się wynajęły, nawet dawna portiernia. I to bez żadnej reklamy.
Miały przetrwać 50-60 lat, a obecnie daje im się kolejne sto. Co więcej, popularność mieszkań z wielkiej płyty wciąż nie słabnie. Nie spadają też ich ceny. - Na osiedlach z wielkiej płyty jest wszystko. Dobrze się tu mieszka - mówi jedna z mieszkanek poznańskiego Piątkowa.
- Dla mnie dom to ludzie, rodzina, przyjaciele i zwierzęta, a nie liczba mebli czy metrów kwadratowych. Skupiam się maksymalnie na pracy, metraż zupełnie mi odpowiada - mówi najemczyni najsłynniejszej ostatnio kawalerki w Poznaniu
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.