Z biegiem lat proporcje w twórczości Woody Allena zaczynają się zmieniać. Rośnie procent filmów, z których dawniej 82-letni dzisiaj amerykański... przepraszam, nowojorski reżyser stworzyłby jedynie wątek większej, lepszej historii. Taki jak wypadku "Na karuzeli życia".
Oby nie umknęło Państwu to, że twórcami tego filmu są Grecy. I to Grecy niepospolici, bo Yorghos Lanthimos wyrasta na jednego z najbardziej oryginalnych twórców kina ostatnich lat. "Zabicie świętego jelenia" to niemal antyczna tragedia sięgająca Olimpu.
- Chodzi o to, żeby nasze dziedzictwo nie zginęło. Żeby zostało przekazane kolejnemu pokoleniu - pada przy wigilijnym stole. Tak? Czyli właściwie co takiego?
Ta animacja poszła śladem "W głowie się nie mieści", to znaczy dotyka i tłumaczy dzieciom takie kwestie, które wytłumaczyć najtrudniej. W odróżnieniu od fenomenalnego pierwowzoru nie ma jednak tak doskonałego drugiego dna dla dorosłych.
Kenneth Branagh nie dostrzegł delikatnej różnicy, jaka dzieli klasykę od staroświeckości. Myślę, że w wypadku ekranizacji słynnego kryminału Agathy Christie chciał postawić na to pierwsze. Wyszło natomiast drugie. I to w paskudnie postmodernistycznym stylu.
Najbardziej długowieczny pies świata miał 30 lat i trafił do Księgi Guinnessa. Animowany Reksio bije wszelkie rekordy - skończył właśnie 50 lat i podczas festiwalu Ale Kino! odbierze Platynowe Koziołki.
Od nałogu do nawyku droga jest niedaleka. A jednak jedno bardzo wyraźnie się od drugiego różni. Ta różnica sprowadza się do świadomości. "Najlepszy" to film i o jednym, i o drugim.
Kiedy już pojawia się "Wonder Woman" albo ten zaskakujący "Thor: Ragnarok" i wydaje się, że z komiksowej tubki jednak da się wycisnąć resztki pozostającej tam pasty, po chwili wkracza "Liga Sprawiedliwości" z całą mocą daną jej przez uderzenie pioruna, eksperymenty, nieziemskie pochodzenie bądź pieniądze i pokazuje nam, że nic z tego.
Czasami mam wrażenie, że człowiek wymyślił kino po to, by dotrzeć tam, gdzie nie jest w stanie dotrzeć swoim ciałem, umysłem, wzrokiem, dotykiem czy słuchem. Pozostaje mu jedynie wyobraźnia. A czym innym jest kino? Tegoroczny Festiwal Młodego Widza "Ale Kino!" postawił właśnie na nią.
Wolałbym, aby bracia Coenowie nie maczali palców w produkcjach innych ludzi, takich jak George Clooney. Bo wówczas wychodzi z tego jedynie ich nieudolne naśladownictwo. Wolałbym, aby sami kręcili swoje filmy, a nie szukali kopistów.
Przeniesienia na polskie warunki i adaptacja do naszych świąt filmów w stylu Richarda Curtisa przeszły sporą transformację. Jednym z jej przejawów jest całkowita rezygnacja z humoru na rzecz ckliwych wzruszeń. Pewnie potrzebnych w tym czasie, ale to jednak już nie to.
W pewnym momencie, gdy opuszczały nas już siły, komuś się w końcu wymknęło "Nienawidzę rogali!". Proszę jednak w to nie wierzyć. Po ciężkim treningu z Lechem Poznań wszyscy jego uczestnicy i tak pałaszowali je z większym smakiem, niż gdyby siedzieli w domu. Po takich zajęciach zanim ktoś powie "oni w Lechu nic nie trenują", dwa razy się zastanowi.
Film o głośnym zamachu na Reinharda Heydricha, do którego doszło w Pradze w maju 1942 roku, to zmarnowana szansa na to, by zająć się czymś znacznie ciekawszym od samego tego zamachu - postawą wobec okupacji niemieckiej w czasie drugiej wojny światowej. W tym wypadku - postawą Czechów i Słowaków.
Nikt za nim nie nadążał myślowo. Kto nie myślał dostatecznie szybko, nie miał szans na partnerstwo z Wojciechem Młynarskim - nawet towarzysko. Był genialnym portrecistą świata, Długoszem naszych czasów, zwierciadłem, wreszcie poetą. Można by pomyśleć, że los cudownie go obdarował talentem, nie chcąc nic w zamian. Nic z tego - zawsze chce. Faktura za talent zawsze jest wysoka.
"Blade Runner 2049" - film pod każdym względem znakomity - przegrywa rywalizację w amerykańskich kinach z tym oto komediowym dreszczowcem. Nic dziwnego - można powiedzieć - przecież u nas także "Botoks" górą. "Śmierć nadejdzie dziś" króluje, bo jest filmem udanym, zrealizowanym dokładnie według przepisu, który musi działać.
Czym innym jest przedstawianie sprawy Kamila Jóźwiaka jako żądań młodego piłkarza, który niczego jeszcze nie osiągnął, a już się domaga, a czym innym jest przedstawienie tego jako zmiany przez klub zapisów, które już obowiązują.
Doceniam odwagę, którą Darren Aronofsky rzucił na szalę w "Mother!". Jestem pełen podziwu dla bezpretensjonalności i intensywności jego filmu, jego nieoczywistości i ulokowania go w formie religijnej alegorii. Zachwycam się wyrazistością Jennifer Lawrence. Nie zmieni to jednak faktu, że "Mother!" to szarża prowadząca w przepaść.
Nie tak dawno toczyliśmy na Facebooku i Twitterze dyskusję o tym, jak podczas rozmów powinien zachowywać się dziennikarz - pytać jak laik czy też dysponować jakąś wiedzą i korzystać z niej? "Photon" to film, który przynosi odpowiedź i na to pytanie. Właściwie odpowiada na każde. To film, który pokazuje to, czego pokazać się nie dało.
Film Krzysztofa Langa to zmarnowany potencjał na to, aby wymienić klasyczny kryminał na coś znacznie od niego bardziej interesującego - na intrygę. Na dodatek wpisaną w zmiany polskiej rzeczywistości w latach pięćdziesiątych.
W niesłychanym zalewie wszelkich superbohaterów o supermocach, avengerów, kapitanów Ameryk, wobec inwazji komiksowych na duży ekran na niespotykaną skalę, nowozelandzki reżyser Taika Waititi postanowił w "Thor: Ragnarok" postawić wszystko na jedną kartę. Na humor bez granic. Miał rację, to karta bijąca.
Zazdroszczę tym, którzy pójdą na ten film bez świadomości wyniku pokazanego tu finału Wimbledonu w 1980 roku między Szwedem Björnem Borgiem i Amerykaninem Johnem McEnroe. Myślę jednak, że nawet ci, którzy ten wynik znają, będą siedzieli jak na szpilkach. Ten film bowiem aż pęcznieje od emocji.
W nowym filmie Bodo Koxa grupa techników i naukowców pod kierunkiem profesora Emfazego Stefańskiego (granego przez Arkadiusza Jakubika) za dnia tworzy hipnotyzującą ludzi telewizję. Nocami jednak eksperymentuje, jak użyć jej do czegoś pożytecznego. Polubiłem tę scenę, bo choć pokazuje, że czasy się nie zmieniają, to daje nadzieję nawet w świecie Orwella. Nawet tu nie wszyscy zidiocieli.
Mało co tak działa na nerwy trenera Lecha Poznań Nenada Bjelicy jak system VAR, czyli Video Assistant Referee - powtórki, które mają wspomagać pracę polskich sędziów i eliminować ich błędy. Mam wrażenie, że trener Kolejorza wybrał niewłaściwy cel krytyki.
To chyba dlatego, że przestaliśmy się bać. Nie ma zagrożenia nuklearnego, świat nie skończył się w 2012 roku, jak zapowiadał kalendarz Majów, wciąż nie wylądowali krwiożerczy kosmici, a zmian w środowisku nikt się nie obawia. Nie ma strachu, to i porządnego filmu katastroficznego nie potrafimy zrobić.
W każdym filmie z duńskiej serii "Gang Olsena" na początku plan jest znakomity i przez długi czas wszystko idzie klawo. Dopiero w pewnym momencie zaczyna szwankować. Duński gang Olsena z Lecha Poznań też na razie kroczy zgodnie z planem.
Maciej Sobieszczański postanowił dotknąć niezwykle drażliwej kwestii - w czasach walki z określeniem "polskie obozy" umieścił akcję swego filmu w obozie zorganizowanym przez Polaków dla Niemców.
Skandynawskie kryminały to dzisiaj marka porównywalna do szwajcarskiej precyzji, japońskiej miniaturyzacji, francuskiej grzeczności czy polskiej gościnności. I równie nieprawdziwa. "Pierwszy śnieg" to w gruncie rzeczy emocjonalna odwilż.
Zmierzyć się z taką legendą, jaką dla wielu był "Łowca androidów" z 1982 roku, skoczyć na główkę w jego fenomenalną warstwę wizualną, po czym się nie utopić - to duża sztuka. Denis Villeneuve nie stworzył kopii dzieła Ridleya Scotta dla tych, którzy go nie znają. Stworzył własnego "Blade Runnera".
Przepraszam za trywializowanie w tytule, ale "Twój Vincent" naprawdę urzekł mnie prostotą, a właściwie doskonałością tej prostoty. To jest film, który przypomniał mi, że przecież kino to ruchome obrazki. Jakie to oczywiste i wspaniałe.
W którymś momencie odcinania kuponów od przełomowego "Pitbulla" Patryk Vega przestał być demaskatorem, fabularyzowanym dokumentalistą i twórcą kina brutalnie szczerego. Stał się dystrybutorem tabloidowych plotek, które jego kino sprowadziły merytorycznie na dno. "Botoks" na tym dnie jest.
Najciekawsza w informacji o zakończeniu kariery przez byłego napastnika Lecha Poznań Artjomsa Rudnevsa była reakcja na to kibiców Kolejorza. Nie dopuszczają tego do wiadomości, nadal wierząc w to, że wróci. Łotysz stał się w Poznaniu mitem.
Domyślacie się Państwo, o jakie ptaki chodzi, skoro rzecz dotyczy rzezi w Rwandzie? Jestem pewien, że tak. A jeżeli nie, to powiem, że nie jest to film o wojnie w Rwandzie i o samym ludobójstwie. To historia o tym, co po niej zostaje. O żywych, a nie martwych
Tę tajemniczą historię można było przedstawić na kilka sposobów, z których każdy byłby pasjonujący. Trudny do uwierzenia, a jednak prawdziwy. "Powiernik królowej" to film, który dzieje hinduskiego przyjaciela królowej Wiktorii pokazał bardzo mało wiarygodnie.
Głośny "The Square", nagrodzony Złotą Palmą w Cannes, to jedna z propozycji do obejrzenia w ten weekend w kinie. Czy rzeczywiście to tak wspaniały film? A może znajdziecie Państwo dla siebie coś innego? Zapraszam na krótki przegląd. Proszę kliknąć w zdjęcie.
- Odeszli z Lecha Polacy, przyszli cudzoziemcy. Nie wiem, czy myślą, że nasza liga jest słaba - ta wypowiedź Macieja Makuszewskiego w Ekstraklasa.tv wzbudziła falę komentarzy na Twitterze. Moim zdaniem piłkarz Lecha powiedział w tym programie rzeczy znacznie ważniejsze.
W najbardziej spektakularnej scenie tego filmu udający małpę Terry Notary (jego absolutny popis) w pewnym momencie wychodzi z przypisanej mu roli. Uruchamia wówczas atawizmy. To scena znakomita, aczkolwiek dla tego nietypowego filmu ważniejsza jest chyba zapowiedź tego występu.
Z propozycji telewizyjnych na ten weekend wybrałem kilka, z których nie wszystkie są filmami wybitnymi. Na niektóre z nich chciałbym zwrócić uwagę z innych powodów. Jeśli są Państwo ciekawi, proszę kliknąć w zdjęcie.
Zaczniemy się przerzucać argumentami za i przeciw polowaniom? To chyba dość jałowe, nawet po obejrzeniu takiego filmu jak "Safari". Mnie po jego lekturze bardziej interesuje, kiedy to się wszystko stało? Kiedy zmienił się nasz stosunek do zwierząt? Kiedy Bernhard Grzimek przestał mieć rację?
Krach miłosny jak krach na giełdzie? Gdy w jednej chwili traci się wszystko, wali się życie, staje się bankrutem, choć jeszcze wczoraj można było góry przenosić? Znakomita metafora. Dlatego jej zepsucia nie popuszczę
Jak wielu z nas czekało na ekranizację książki "To" - jednego z najbardziej przerażających horrorów Stephena Kinga? Ja czekałem. Myślę, że Państwo też. Inaczej nie kliknęlibyście, by się przekonać, czy obecna ekranizacja jest warta obejrzenia. Otóż proszę kliknąć w zdjęcia.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.