Rolnicy domagają się odstrzału, powiatowy lekarz weterynarii wysyła do urzędników ponaglenia, ale w Poznaniu nikt nie chce strzelać do dzików. W stolicy Wielkopolski rozwija się ASF.
Dziko żyjące dziki lata temu zadomowiły się na terenie poznańskiego zoo. Teraz masowo umierają - zabijane przez wirusa afrykańskiego pomoru świń. - Skazaliśmy te zwierzęta na cierpienie - mówi pracownik Powiatowego Inspektoratu Weterynarii.
Przestaliśmy je dokarmiać? Zadziałały odstraszacze? Powiatowy lekarz weterynarii: - Żaden dzik miejski nie będzie chciał wrócić do lasu, gdy dowiedział się, że miasto to duża, darmowa stołówka. Poznań w ostatnich latach prowadził po prostu odpowiednią gospodarkę łowiecką.
Na porzucone szczątki zabitych zwierząt mieszkańcy natrafili podczas spaceru w lesie na terenie gminy Łopuchówko. - Straszny widok i okropny smród - opisują. To nie pierwszy taki przypadek w tej okolicy.
Wszystko wskazuje na to, że zwierzętom ktoś podrzucił trutkę na szczury. Z pięciu warchlaków przeżył tylko jeden. Wcześniej były dokarmiane przez mieszkańców.
Historia martwych dzików w wielkopolskich Pobiedziskach pokazuje, że czegoś takiego jak bioasekuracja w walce z ASF w ogóle nie istnieje, a ludzie, którzy chcą pomóc, zderzają się z murem obojętności i biurokracji.
Wyłowione tydzień temu z wody dziki wciąż leżą na brzegu Jeziora Wronczyńskiego. Teren ogrodzono taśmą, ale zwierząt nikt nie zabrał. - Inne zwierzęta już je jedzą, smród jest okropny - opowiadają mieszkanki gminy Pobiedziska.
Najpierw przez dwa tygodnie na wodzie unosiło się jedno zwierzę, potem pojawiło się drugie. W poniedziałek ludzie wypatrzyli pięć kolejnych. Co się stało pod Pobiedziskami?
- Co trzeba mieć w głowie, żeby zabić zwierzę, oskórować, a skórę powiesić na drzewie - pyta jeden z mieszkańców Starczanowa, wsi, gdzie porzucono skórę świniodzika. Gmina sprawę zgłosiła policji.
Od końca lutego w Poznaniu, w okolicach Umultowa i rezerwatu Żurawiniec, znaleziono osiem martwych dzików. Po przeprowadzeniu badań okazało się, że zwierzęta zabił wirus afrykańskiego pomoru świń. Lekarz weterynarii nakazał odstrzał innych osobników.
Uniewinnienia strażników miejskich spod Poznania domaga się nie tylko obrońca, ale też prokuratura. Broni strażników do końca, bo wcześniej sama ich rozgrzeszyła.
Młody dzik, który nie przeżył interwencji strażników miejskich, nie był agresywny i nikomu nie zagrażał - potwierdził sąd i skazał strażników. Prokuratura przestępstwa nie widziała.
- Ta bajka, w której "dzik jest dziki, dzik jest zły" narobiła więcej szkody niż pożytku - mówi dr Tomasz Knioła z Klubu Przyrodników. Miasto zamierza wypłoszyć dziki, stosując m.in. zapory i repelenty, czyli chemiczne środki.
Maksymalną redukcję populacji dzika w całym kraju zapowiedział w grudniu wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi Lech Kołakowski. W Poznaniu i w Krakowie w sobotę odbyły się protesty przeciwko specustawie, nad którą pracuje PiS.
Mieszkańcy Cytadeli regularnie zgłaszają problem z pojawiającymi się w okolicy dzikami. Na poniedziałek służby zaplanowały zajęcie się zwierzyną, ale akurat wtedy dziki nie przyszły.
Poznaniacy skarżą się, że od miesięcy dzików nie ubywa, że stanowią zagrożenie, miasto nie odpowiada na ich wezwania, a jeśli już służby przyjeżdżają, to po to, by przegonić zwierzęta. - Podejmiemy kroki prawne. Miasto się na nas wypięło - mówią mieszkańcy dzielnicy Rataje.
- Teraz, gdy praktycznie pół Polski jest zajęte ASF-em, wypuszczanie dzików do lasu jest, najdelikatniej mówiąc, nie najlepszym rozwiązaniem - mówi Grzegorz Wegiera, powiatowy lekarz weterynarii w Poznaniu. To samo zdanie mają hodowcy trzody chlewnej i urzędnicy z Centrum Zarządzania Kryzysowego
Rozpoznanie migracji dzików w mieście ma pomóc z problemem nadmiernej populacji. Eksperci podkreślają jednak, że to zaledwie połowa rozwiązania, a najważniejsze zadanie leży po stronie mieszkańców. - Niestety, stworzyli dzikom bardzo dobrą stołówkę - mówi Mieczysław Broński, dyrektor Zakładu Lasów Poznańskich.
Straż miejska potwierdza, że dostała zgłoszenie z osiedla Orła Białego na górnym tarasie Rataj. - Przyczyną jest dokarmianie dzików - wyrokuje Witold Rewers, dyrektor wydziału zarządzania kryzysowego i bezpieczeństwa w poznańskim urzędzie miasta.
Wydział Zarządzania Kryzysowego i Bezpieczeństwa Miasta Poznania uważa, że to jedyny sposób, by dzików było w mieście mniej.
Tysiące zgłoszeń, kolizji oraz incydentów każdego roku nie zniechęcają niektórych poznaniaków w dalszym dokarmianiu dzików. - Robimy krzywdę sobie i dzikom - mówi Witold Rewers, dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego i Bezpieczeństwa.
Do zdarzenia doszło w piątek, w biały dzień, około godz. 14.20. Zaatakowana kobieta upadła, a dzik rozdarł jej torbę i porozrzucał zakupy w promieniu kilku metrów.
2522 zgłoszenia, 1350 kolizji, 459 odstrzelonych dzików - to statystki z ubiegłego roku. Mieszkańcy skarżą się na rozryte trawniki i zniszczone skwery. Za szkody pozostawione w mieście przez dziki nikt nie chce płacić.
Marcin S. nie miał prawa zastrzelić dzika w Puszczykowie - uznała po ponad dwóch latach prokuratura. To ten sam hycel, który ostatnio strzelał do wilka środkami usypiającymi i dusił go metalową linką.
- Mimo prób odstraszania, zwierzęta wracały w to samo miejsce, dlatego musiały zostać zabite - mówi Witold Rewers, dyrektor wydziału zarządzania kryzysowego miasta
- Czuły się bardzo swobodnie. Próbowały dostać się do śmietnika na przystanku tramwajowym. Przechodziły przez tory w obie strony, po kilka razy - opowiadają poznaniacy, którzy w sobotę spotkali dziki na Ratajach.
- Na Cytadeli? - wzdycha Przemysław Piwecki, rzecznik poznańskiej straży miejskiej. - Byłbym szczęśliwy, gdybym uzyskał informację, że gdzieś dzików nie ma.
Co tydzień poznańska redakcja "Gazety Wyborczej" przyznaje Czarną i Białą Pyrę Tygodnia.
Locha z kilkunastoma pasiastymi prosiętami spacerująca Wartostradą, inna maszerująca z gronem dzicząt koło dużego bloku na os. Powstań Narodowych - poznańskie dziki wyraźnie zmieniają swoje zachowania, stają się odważniejsze i liczniejsze. Informują nas o tym czytelnicy.
Dziki opanowały Poznań w stopniu niespotykanym w poprzednich latach, dotarły nawet na osiedla mieszkaniowe. Dotychczasowe sposoby radzenia sobie z nimi zawiodły. Miasto zmienia strategię.
Łeb dzika został znaleziony w tym tygodniu w koszu na śmieci niedaleko przystanku autobusowego w Budzisławiu Kościelnym w Wielkopolsce. Burmistrz gminy Kleczew płaci 500 zł z własnej kieszeni za wskazanie sprawcy.
Chcesz iść na niedzielny spacer z rodziną, dajmy na to na Morasko? Trzy razy się zastanów. Możesz zostać przez przypadek zastrzelony. A skoro już się upierasz, że pójdziesz, bo cenisz swoją obywatelską wolność, rozważ kamizelkę kuloodporną. I może jeszcze hełm.
Poznaniacy Przeciwko Myśliwym zorganizowali w sobotę w centrum miasta happening. To protest przeciwko specustawie "Lex Ardanowski", którą Senat przegłosował w piątek. - Rząd właśnie oddał państwowe lasy w ręce myśliwych! - skandowali.
- Dzik nie jest zwierzęciem udomowionym. To zwierzę niebezpieczne. Coraz częściej dziki podchodzą do centralnych części miasta. Wczoraj ktoś widział dziki na Jeżycach w pobliżu Szkoły Podstawowej nr 23 - mówi zastępczyni prezydenta Katarzyna Kierzek-Koperska.
Radni sejmiku województwa wielkopolskiego apelują do premiera Mateusza Morawieckiego, aby rząd podjął działania w zakresie zwalczania afrykańskiego pomoru świń (ASF). Obawiają się wystąpienia wirusa w Wielkopolsce "na wielką skalę".
- Rozpoznaliśmy pierwszy przypadek wystąpienia wirusa ASF u dzika na terenie Wielkopolski - mówi Tomasz Wielich, wojewódzki inspektor weterynaryjny ds. zdrowia i ochrony zwierząt. Między miastem Wolsztyn, a granicą województwa wielkopolskiego został wyznaczony obszar skażony.
- Jeżeli myśliwy zauważy u zwierzęcia objawy ASF, czyli zobaczy, że dzik jest osłabiony, nienaturalnie się zachowuje czy wolno się porusza, to powinien dokonać odstrzału - mówi Tomasz Wielich, wojewódzki inspektor weterynaryjny ds. zdrowia i ochrony zwierząt.
Stado dzików w poszukiwaniu jedzenia weszło w poniedziałek nad ranem do ogródka przedszkola Biały Orzeł na osiedlu Tysiąclecia.
Strefa ochronna przed ASF w Wielkopolsce rozszerza się. Ogrodzenie na granicy dwóch województw - lubuskiego i wielkopolskiego - w nadleśnictwie Włoszakowice ma ograniczyć przemieszczanie się dzików zarażonych afrykańskim pomorem świń.
Wirus ASF dobrze przeżywa w środowisku zewnętrznym. Może go przenieść na dalekie odległości rolnik, kierowca tira, myśliwy - na zarzuty ministra rolnictwa odpowiada prof. Zygmunt Pejsak z Uniwersyteckiego Centrum Medycyny Weterynaryjnej w Krakowie, członek PAN.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.