Film Clinta Eastwooda jest pokazywany w Polsce pod tytułem "Snajper" zamiast oryginalnego "Amerykański snajper". Moim zdaniem to błąd. To, iż mówimy w tym wypadku o Amerykanach jest bardzo istotne, bowiem Clint Eastwood nie robi, wręcz ostentacyjnie nie stara się robić filmu uniwersalnego
Napiszę teraz: "ten film przekracza wszelkie granice" - co wtedy pomyślicie? Stwierdzenie, iż coś przekracza wszelkie granice nie kojarzy się chyba zbyt dobrze, ma pejoratywny wydźwięk. Czyż nie?
To film dla dużych chłopców, którzy mają na półkach modele Tygrysów i których podnieca wojna, strzelanie, a nade wszystko creme de la creme - czołgi. Stanowi rodzaj konwencji, która wykorzystując to, co w dziejach ludzkości najbardziej krwawe i odczłowieczone, pozwala wielu ludziom realizować ich hobby - zainteresowania militariami
Michael Bay potrafił sensownie przyprawić swój film 12 lat temu, gdy nakręcił pierwszych "Transfomers". Zupełnie nie umie tego zrobić teraz.
Disney ma Angelinę Jolie. To jest kobieta, której pojawienie się na ekranie wiele zmienia w każdym filmie. Co tam wiele... zmienia wszystko. Hipnotyzująca i intrygująca, teraz w "Czarownicy", ze swymi skrzydłami, rogami, czarnej sukni i z tymi wystającymi kośćmi policzkowymi na białym obliczu podkreślonym ustami w tętniącej życiem czerwieni, wreszcie ze swoim obłędnym uśmiechem, przyciąga jeszcze bardziej.
To film całkiem prywatny. I prywatny dramat. Dzieło "Locke" Stevena Knighta to eksperyment, jaki w kinie już nieraz stosowano, ale od dawna nikt się na niego nie decydował. Ciekawe, dlaczego?
Peter Parker wydaje się osobą bliższą rzeczywistości i naszemu codziennemu życiu. To nie jest multimilioner skrywający się pod maską nietoperza, który żyje w ciemnym pałacu niczym tajemny czarnoksiężnik, na dodatek w fikcyjnym mieście Gotham. Peter Parker ma więcej skóry i kości niż Bruce Wayne. Jest chłopakiem, uczniem, sierotą, nowojorczykiem, przechodniem. Ma swoje życie, zupełnie realne.
Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego to właśnie on i jego rodzina ocaleli z niszczycielskiego potopu? Wyłącznie oni, nikt inny. Nie było innego sprawiedliwego i uczciwego człowieka poza Noem?
Nie jestem wielkim zwolennikiem teorii, iż tak jak czołg Rudy 102 sam wygrał drugą wojnę światową, tak Ryszard Kukliński w pojedynkę rozmontował Układ Warszawski i uchronił świat przed trzecią wojną globalną, tym razem nuklearną. Nawet wtedy jednak nic nie uzasadnia absolutnie niedostatecznej wartkości tego filmu, który stanowić może wręcz zakałę kina szpiegowskiego
"Whiplash" nie jest zwykłym filmem o zwykłym płytkim "Nigdy się nie poddawaj". Nie jest to także prostactwo o tym, że jak będziesz dużo ćwiczył, to do czegoś dojdziesz. To wielki hymn o dążeniu do wielkości, ale takiej prawdziwej, a nie jedynie w narcystycznym rozumieniu
Keanu Reeves jest jak góra Fuji. Nieruchomy, wykuty z kamienia. Tak jak go zastajemy na początku filmu, tak go i zostawiamy. Można odnieść wrażenie, że od "Matrixa" wciąż mu powieka nie drgnęła, nie zadygotał jeden mięsień twarzy.
Każdy chyba czytał Stephena Kinga. Każdy ma swoją ulubioną książkę tego króla horroru i thrillera. Zakładam, że gros wskaże "Lśnienie", wielu także "Miasteczko Salem", może "Misery" albo "Zieloną milę". Ja wskażę "Carrie".
A jeśli nadejdzie dzień zagłady, to co jako pierwsze zmieni się w Sodomę i Gomorę? Seth Rogen i spółka dają jasną odpowiedź - oczywiście Hollywood, to nadprzeciętne siedlisko zła i zgorszenia. Zapłoną jego szatańskie literki na wzgórzu, rozstąpi się ziemia, która nosiła Lindsay Lohan, Paris Hilton i Jamesa Franco. Powstanie film, który nie będzie miał już sequeli.
Oglądając ten film, miałem wrażenie śledzenia procesu odchodzenia od człowieczeństwa pod wpływem niszczycielskich zdarzeń. A może nie tylko pod wpływem nich? Bo jakże frapująca jest scena, która rozpoczyna ten film - ojciec (Hugh Jackman) instruuje syna, jak strzelać do mulaka, tłumaczy mu, że bycie myśliwym jest niezbędne i że trzeba być przygotowanym na wszystko.
- Nie da cię ciemiężyć ludu pracującego w dobie zaawansowanej technologii informatycznej - mówi Neill Blomkamp. Bo zawsze ktoś zhakuje system niesprawiedliwości społecznej. Włodzimierz Lenin przyszłości byłby hakerem, a Karol Marks pisałby nie program zawarty w manifeście, ale program komputerowy.
W 1954 roku Japończycy są bowiem zaledwie dziewięć lat po atakach nuklearnych na Hiroszimę i Nagasaki. Do dziś pozostają jedynym narodem, który na własnej skórze doświadczył, czym jest wojna atomowa. Godzilla nie jest niczym innym jak ich reakcją na to wspomnienie.
Horror może i jest bardziej konserwatywnym gatunkiem filmowym nawet niż western czy kryminał, ale to właśnie jest jego siła. Bo ten konserwatyzm jest równoległy ze stanem ludzkiego umysłu - on zawsze będzie się bał tego samego. Tych samych szaf i tych samych zakamarków pod łóżkiem.
Próba unowocześnienia tej historii ostatecznie się nie udała. Może dlatego, że spośród wszystkich opowieści o superbohaterach ta o Supermanie jest najbardziej bajkowa. Dodanie jej realizmu nie przynosi skutku.
Gdyby się zatem przyjrzeć zombie i wampirom, to znajdziemy w nich niemalże synonimy pandemicznej zarazy. Chodzącej na dwóch nogach infekcji. Z każdym kolejnym filmem grozy wampir i zombie stają się tematem już nie dla egzorcysty, lecz raczej dla wirusologa.
M. Night Shyamalan to twórca, który umie wydobyć strach z miejsc i sytuacji, w których na pozór go nie ma - z szumu drzew i traw, z kuchni przy zlewie, z księgarni z komiksami, z basenu. Strach jest wszędzie. Widzisz go? Bo on cię widzi. W końcu ma wielkie oczy. A w "1000 lat po Ziemi" strach jest zupełnie ślepy.
Gdybym dostał te pieniądze miesiąc wcześniej, pojechałbym do Włoch, na mistrzostwa piłkarskie - mówi JJ Duńczyk (Witold Pyrkosz) w końcowej scenie filmu "Vabank", gdy dzielone są łupy. - Pojedziesz, gdy zagra na nich Polska - odpowiada Henryk Kwitno (Jan Machulski). - O, to musiałbym czekać ze 40 lat! - śmieje się Duńczyk
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.