Czasami, gdy zabraknie synonimów na słowo "film", mówimy o nim "obraz". Nie do końca pasuje, ale przynajmniej zwraca uwagę na to, że film to dzieło sztuki. "1917" jest dziełem sztuki. I jest obrazem ponad wszystko.
Iluż to z nas, gdy komisja pytała Franca Maurera: "Czy jest pan gotów stać na straży porządku prawnego odnowionej, demokratycznej Rzeczpospolitej Polskiej", a on odparł: "Bezapelacyjnie, do samego końca. Mojego lub jej", zakładało, że to jego koniec będzie pierwszy...
To ogromne wyróżnienie już na tym etapie - polski film "Boże Ciało" poznaniaka Jana Komasy znalazł się w elitarnym gronie zaledwie pięciu filmów nominowanych do Oscara w kategorii najlepszy film międzynarodowy.
To była jedna z najgłośniejszych afer związanych z molestowaniem seksualnym w Stanach Zjednoczonych, która w 2016 roku zmiotła twórcę potężnej telewizji Fox News. Chyba nam nieco umknęła, czyż nie?
"Run for Your Wife" to jeden z największych komediowych hitów teatralnych, wystawianych na deskach wielu szacownych teatrów. Tego, co widzimy w "Mayday" nie da się wystawić w takim miejscu.
- To jest to. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa - powiedziała Judy Garland, gdy wyszła za znacznie od siebie młodszego Mickey Deansa. Trzy miesiące później już nie żyła.
Ponoć człowiek ma w życiu tylko dwa problemy: matkę i ojca. To, co nakręciła Małgorzata Imielska, to pępowina, której brutalne odcięcie bardzo boli i jest nie do przyjęcia.
Gdyby Andrew Lloyd Webber stworzył swój słynny musical dzisiaj, a nie w latach 80., zapewne użyłby social mediów. Dobrze wiemy, że przede wszystkim służą one kotom.
Na sankach przy Starym Browarze z moim dziesięcioletnim synem jeździliśmy jeszcze kilka lat temu. Na tyle niedawno, że on to pamięta. Na tyle dawno, że sanki u babci w piwnicy zdążyły się już pokryć nie tylko kurzem, ale też pajęczynami. Zamiast nich wyciągamy więc filmy ze śniegiem w roli głównej.
Trzecia Rzesza, Związek Radziecki, Korea Północna, może jakieś mniejsze kraje świata - to z nimi kojarzy się totalitaryzm i orwellowska patologia państwa. "Oficer i szpieg" pokazuje, że tkwi on wszędzie i po cichu dochodzi do głosu nawet w krajach na pozór wolnych.
Zastanawiam się - jak to jest, że kilkanaście lat temu można było zrobić dwie komedie "Poranek kojota" i "Chłopaki nie płaczą", które stały się kultowe, a dzisiaj nie jest to możliwe? Pomysłów nie ma, z humoru wszystkich wyprali, czy też to może próba pójścia na skróty, prowadząca na manowce.
Przeczekać władzę, przez którą zostaje się zaliczonym do "gorszego sortu". Przeleżeć, zamknąć się, nie zbierać okruchów z pańskiego stołu, nie tańczyć i bić braw jak małpa. Da się przeżyć wewnętrzną emigrację?
Najbardziej prawdziwy w swej roli Edward Norton jest wtedy, gdy mówi: "Niczego tu nie rozumiem". Nie dlatego, że film jest zbyt zawiły (choć jest), ale dlatego, że próbuje dobrać się do wielkomiejskiej pajęczyny opasującej społeczny system wszystkowiedzącej władzy. Pouczające.
Ta jedyna kopia pierwszej części sagi George'a Lucasa szybko sie zdarła i film musiał zejść z afisza.
Nie nazwę "Skywalkera: Odrodzenia" nieudanym - bo po pierwsze wieszanie na nim psów jest nieuzasadnione, ale co ważniejsze - to byłby nonsens dla kogoś, kto pasjonuje się tą epopeją. Wygląda jednak na to, że Disney pokazuje nam, w którym zamierza skręcić kierunku.
Anthony Hopkins i Jonathan Pryce są łudząco podobni do dwóch ostatnich papieży - abdykującego Benedykta XVI i zastępującego go Franciszka. Podobnie rozmowa dwóch Kościołów jest łudząco podobna do tego, co już znamy.
Ile trwał ten film? Dwie godziny? Dwa tygodnie? Jedną chwilkę? Trudno mi powiedzieć, ale przez cały ten czas mieszały się ze sobą lęk przed obłędem i obłęd wywołany lękiem. O rany, co to jest za film.!
Jeszcze nie mają twarzy, ale widać już sylwetki. Fani jednak rozpoznali, że to Geralt z Rivii, Yennefer i Ciri - trzy kluczowe postaci serialu "Wiedźmin", którego premiera przewidziana jest jeszcze przed świętami. Wielki mural z tymi postaciami powstaje przy ul. Dąbrowskiego.
Któregoś dnia drobne rzeczy, za które ją czy też jego kochasz, zaczną ci działać na nerwy. I uzasadnią rozpad. "Historia małżeńska" nie jest studium, raczej impresją gwałtownych uczuć i końca związku. Nieuchronnego końca?
Przez cały czas oglądania tego filmu, który jako żywo przypomina klasyczne kryminały w stylu Agathy Christie, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że ani ja nie oglądam go na serio, ani Rian Johnson na serio go nie robi.
Cały tydzień - do niedzieli 8 grudnia - Poznań będzie polską (a może nie tylko) stolicą filmów dla dzieci i młodzieży
Nie wiem i już nigdy się nie dowiem, jak ten film miał wyglądać w rzeczywistości. Po aferze związanej z "Solid Gold" na festiwalu w Gdyni dostaliśmy do kin ścinki oryginału, które w tej formie nie nadają się do pokazania.
- Europejskie, w tym oczywiście polskie, kino dla dzieci wymaga ogromnego wsparcia ze strony władz. Dania przekazuje 25 proc. wszystkich środków na wsparcie kina właśnie na kino dziecięce - mówi Jerzy Moszkowicz, dyrektor Międzynarodowego Festiwalu Filmów Młodego Widza "Ale Kino!", który w niedzielę zaczyna się w Poznaniu.
Eksperyment związany z "Irlandczykiem" pokazał chyba dobitnie, że rozdział między filmami do oglądania na komputerze a tymi w kinie jest ogromny. To już dwa światy - ten serialowy, netflixowy i wielkie kino na wielkim ekranie.
Niezwykłe - kiedyś wyścigi samochodowe były podstawą kina akcji. A w filmie, takim jak "Le Mans'66" nie one są najistotniejsze. To film pachnący paliwem, gumą i powietrzem wokół rozgrzanych silników i hamulców, a jednak nie to jest w nim najważniejsze.
Przecież "Lśnienie" według prozy Stephena Kinga w ogóle nie potrzebowało kontynuacji! Jeden z najbardziej znanych i kultowych filmów grozy w dziejach broni się sam od kilkudziesięciu lat. A jednak Stephen King postanowił stworzyć dalszy ciąg. I to był dobry pomysł.
"Chada był przedstawicielem ulicznego rapu" - podsumowują na końcu filmu jego twórcy. - "Tacy twórcy są ignorowani przez główny nurt opinii publicznej. Czas to zmienić" - dodają. Jednakże z tego filmu żadne argumenty ku temu nie płyną, nie ma w nim ani historii, ani muzyki.
Gdy oglądałem film Łukasza Kośmickiego, czułem się tak jak podczas czytania kryminałów - mniejsza o intrygę, o to kto zabił, ale ten klimat! "Ukryta gra" jest kiepska fabularnie, ale klimat ma niewątpliwie. Łukasz Kośmicki to były operator, wie, jak się go buduje obrazem.
Przyszłość nie jest określona i można ją zmieniać. Okazuje się, że przeszłość też. Twórcy "Mrocznego przeznaczenia" skasowali ostatnie, dość nieudane części "Terminatora", uznali je za niebyłe i wrócili do korzeni oryginału. Pytanie tylko, po co?
Nie każdy film wojenny musi być "Dunkierką" czy "Cienką czerwoną linią". Nie każdy musi rysować wielkie portrety psychologiczne, nurzać się w głębi ludzkich zachowań. Jest też miejsce dla filmów pokazujących wojnę w sposób uproszczony. Bitwa o Midway nadaje się do tego jak mało która.
Pewnie, że Hołodomor zasługuje na więcej dramatyzmu, może i brutalności, jako ludobójstwo na ogromną skalę. Agnieszka Holland nie robi jednak filmu o wielkim głodzie na Ukrainie, ale o tematach nam współczesnych. I w dziennikarstwie widzi nie tyle historię, co ostatnią nadzieję.
Siedem lat temu na podstawie kultowej "Rodziny Addamsów" powstała animacja "Hotel Transylwania". Teraz na jego podstawie powstaje nowa wersja "Rodziny Addamsów". Trochę to bez sensu, zważywszy na to, że odarto ją z atutów obu tych historii.
- Nie współczujcie mi, bo ja inny nie będę. Lepiej posłuchajcie - mówił niewidomy artysta jazzowy Mieczysław Kosz. No to posłuchałem. Tak właśnie, bardziej posłuchałem tego filmu, niż go obejrzałem.
- Najlepszy władca to ten, który potrafi wzbudzić obawy w sercach swych poddanych, a następnie skierować ją przeciw swoim wrogom - to niezwykle współczesna fraza, jak ulał pasująca do naszego świata, począwszy od Polski. Ciekawe, że w baśniach wybrzmiewa ona mocniej. Może więc baśnie mają sens?
30 filmów zakwalifikowanych do konkursu głównego festiwalu filmów dokumentalnych Off Cinema to niewiele, biorąc pod uwagę fakt, że zgłoszonych zostało 2512, z czego 712 długometrażowych. Więcej się jednak nie dało pokazać na festiwalu, który w środę rusza w Kinie Pałacowym.
Telefon, elektryczność, radio, samochód, żarówka, papieros, nawet agrafka - chwilami zazdroszczę ludziom żyjącym w XIX wieku, że byli świadkami tych wszystkich wynalazków, brali udział w wyścigu o postęp. Dołóżmy do tego jeszcze kino, dzięki któremu możemy to zobaczyć dzisiaj.
To nie jest historia oszustwa ani genialnego księdza. To niemal wykrzyczana teza, że nawet najgłębsza wiara może być niewyobrażalnie pustą skorupką, o ile rutynowe zachowania zastąpią w niej uczucia. I rozpaczliwe wołanie o drugiego człowieka, bez którego nie sposób przetrwać.
Warszawa jesienią 1941 r. - większość filmów w tej scenerii pewnie dotyczyłaby walki z niemieckim okupantem, może jakichś historii szpiegowskich związanych z walką wywiadów albo cichociemnymi... A gdyby tak kryminał? Świetny pomysł, prawda? I ten świetny pomysł został tak sknocony.
Po moim seansie w kinie Cinema City Plaza doszło do awantury. Dorośli mieli pretensje, że młodzież podczas filmu śmiała się, chichotała. Uważali, że im przeszkadzała, bo to przecież nie jest film do śmiechu. Im dłużej myślę o tej scysji, tym bardziej dochodzę do wniosku, że zachowanie tych dzieciaków było integralną częścią seansu tego jednego z najlepszych i najbardziej niebezpiecznych filmów ostatnich lat.
O rumuńskim dyktatorze Ionie Antonescu nawet Niemcy mawiali, że w mordowaniu Żydów jest gorliwszy od nich. Wystarczyło tylko dać mu wolną rękę. Gdy więc oglądałem "Nie obchodzi mnie, czy przejdziemy do historii jako barbarzyńcy", zacząłem sobie wyobrażać, co stałoby się, gdyby i Polska była sojusznikiem Trzeciej Rzeszy jak Rumunia.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.