To wyrok drakoński - twierdzi adwokatka skazanego ojca, który wraz z matką bił dziecko, uderzając główką noworodka o kant łóżeczka. Mecenaska zapowiada apelację. Broniła rodziców, powołując się na ich upośledzenie. Apelację zapowiada także prokuratura. Chce wyższej kary.
Śpiące dziecko w aucie zauważyli przechodnie. Powiadomili policję. Funkcjonariusze nie znaleźli opiekunów, więc wezwali strażaków, którzy wybili szybę i wydostali dziecko.
Bili i podduszali swoją dwumiesięczną córeczkę. Dziewczynkę z pękniętą czaszką uratowali lekarze z Poznania. Przebywa w pogotowiu opiekuńczym.
W pomieszczeniu cztery wygodne fotele, które można oddzielić kotarami. - Ojcowie najchętniej siadają przy samym oknie. Tam jest najbardziej intymnie, co utwierdza nas w przekonaniu, że pokój był koniecznością - mówi Bogumiła Pawlak, położna oddziałowa szpitala przy ul. Polnej w Poznaniu.
W czasie rutynowych badań poznańska lekarka szarpnęła ciężko chorego chłopca z ostrą białaczką limfoblastyczną za rękę i uniosła go. Pytała, czy jest normalny.
Noworodek z pękniętą czaszką walczy o życie na OIOM-ie w poznańskim szpitalu. Sąd Rejonowy w Kępnie zdecydował o tymczasowym aresztowaniu jego rodziców. Znamy kulisy wydarzeń z 30 grudnia.
Policjanci zatrzymali w niedzielę (31 grudnia) rodziców dwumiesięcznej dziewczynki spod Kępna. Lekarze stwierdzili u dziecka pęknięcie czaszki. Matka przywiozła dziecko w sobotę (30 grudnia) wieczorem do miejscowego szpitala.
Do zdarzenia doszło we wtorek, 26 września, ok. godz. 19.30. Chłopiec wypadł na chodnik. Jego stan jest ciężki.
Prokuraturze nie udało się ustalić, który z rodziców zadał śmiertelne ciosy półtoramiesięcznej dziewczynce. Oskarżyła więc oboje o dokonanie zabójstwa wspólnie i w porozumieniu. To kolejne dziecko zamordowane w ostatnich latach w Wielkopolsce.
Gdy rozmawiam z rodzicami, często słyszę, że stosowane przez nich kary po jakimś czasie przestają działać. Rodzice, chcąc być dalej skuteczni, muszą wymyślać coraz to surowsze sposoby na ukaranie dziecka. To błędne koło, w które wpada wielu.
Sąd Rejonowy w Ostrowie Wielkopolskim odmówił matce porwanej trzylatki zajęcia się sprawą opieki nad Helenką, którą 13 listopada uprowadził ojciec. Sąd powołał się na Konwencję Haską. Ojciec twierdzi, że dwa lata temu to matka porwała dziecko.
Po kilku miesiącach śledztwa poznańska policja publikuje zdjęcia poszukiwanego i liczy na społeczny odzew. Mama dziewczynki mówi, że córka wciąż jest pod opieką psychologa. - Ale ma momenty, że się boi. Ostatnio popłakała się w szkole, bo myślała, że ten człowiek tam wejdzie i ją porwie.
- Nie przejął się zakrwawioną twarzą i głośnym płaczem. Po prostu wsiadł na rower i odjechał - opowiada matka dziewczynki.
Chłopiec jechał rowerem po chodniku. Najprawdopodobniej stracił nad nim panowanie i wpadł pod nadjeżdżający autobus. Trwa akcja ratunkowa.
Do napaści na dziewczynkę doszło w okolicach Term Maltańskich w Poznaniu. Na placu zabaw dziecko chciało skorzystać z toalety. Opiekunki wysłały je w krzaki. Tam dziecko zaczepił obcy mężczyzna. "Chciał się na mnie wysiusiać" - opowiedziała siedmiolatka rodzicom.
Osiem lat więzienia grozi kierowcy, który rok temu potrącił na pasach dziecko w okolicy Leszna (Wielkopolska). Siła uderzenia była tak duża, że rower dziecka policja znalazła w pobliskim lesie, kilkanaście metrów od pasów. Ślady po hamowaniu na jezdni ciągnęły się przez kilkadziesiąt metrów.
Stan dziewczynki był krytyczny. W niedzielę ośmiolatka zmarła w Wielkopolskim Centrum Zdrowia Dziecka.
Do zdarzenia doszło w niedzielę, 26 czerwca, przy ul. Palacza na poznańskim Górczynie. Płacz dziecka zamkniętego w upale w samochodzie na parkingu usłyszeli przechodnie i zawiadomili policję.
Policjanci szukają sprawcy ataku, do którego doszło w czwartek 5 maja na os. Lecha w Poznaniu. - Do groźnego zdarzenia doszło na terenie boiska przy szkole podstawowej nr 51 - potwierdza młodsza aspirant Marta Mróz, rzeczniczka poznańskiej policji.
Areszt dla 33-letniej kaliszanki podejrzewanej o usiłowanie zabójstwa 8-letniego syna. Kobieta najbliższe trzy miesiące spędzi w jednostce penitencjarnej z oddziałem psychiatrycznym.
33-letnia kaliszanka przyznała się do zadania kilku ciosów nożem swojemu 8-letniemu synowi. Ze wstępnych ustaleń prokuratury wynika, że chłopiec przeżył, bo zaczął się bronić.
- Zamiast gasić świeczki na urodzinowym torcie syna, musiałam opowiadać o tym, jak zginął - mówiła w sądzie Małgorzata S., matka 14-letniego Mateusza. Chłopiec zginął w styczniu, gdy w auto, w którym jechał z rodziną, uderzyło rozpędzone bmw.
Mimo walki ratowników, a później lekarzy, nie udało się uratować 2,5-letniego chłopca. Dziecko wypadło z okna. Sprawą zajmuje się policja.
- Wstępne badania wykazały, że kierowca był trzeźwy. Twierdzi, że nie zauważył dziecka na drodze. Do tragedii doszło poza obszarem zabudowanym, wieczorem - potwierdza st. asp. Monika Kołaska, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Pleszewie.
Dziecko z poważnymi obrażeniami ciała trafiło do poznańskiego szpitala przy Krysiewicza. Przeszło już skomplikowaną operację.
Dwuletnie dziecko zachłysnęło się ściekami, było mocno wyziębione i niedotlenione. W nocy chłopiec musiał przejść zabieg kardiochirurgiczny w Poznaniu. Podłączony jest teraz do sztucznego płucoserca.
Trzylatek spełnia wszystkie kryteria zakażenia koronawirusem. Lekarze z dziecięcego szpitala im. Karola Jonschera w Poznaniu zaznaczają jednak, że na razie to jedynie podejrzenie, bo dziecko wciąż przechodzi badania.
Dziewięcioletnia dziewczynka z objawami infekcji pochodzi z woj. lubuskiego. Wcześniej spędziła dwutygodniowe wakacje w Wietnamie.
Szymon B. za pchnięcie na metalową framugę dwuletniej Lilianki usłyszał w środę wyrok 12 lat więzienia. To dużo mniej niż domagał się prokurator, który chciał, by sprawcę oraz matkę dziewczynki sąd potraktował jak zabójców i skazał ich na 25 lat pozbawienia wolności.
Dziecko w stanie bardzo ciężkim odwieziono do Instytutu Pediatrii przy ul. Szpitalnej w Poznaniu.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.