W Poznaniu dachu nad głową pilnie potrzebuje ponad 70 dzieci. Statystyki są zatrważające, bo rocznie średnio 120 dzieci jest odbieranych z miejsc, w których grozi im niebezpieczeństwo.
W marcu Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie szukał na facebooku domu dla dwóch braci. Dzieci mieszkały w szpitalu, ale już są w rodzinie zastępczej na Śląsku. Obecnie w Poznaniu na bezpieczny dom czeka ponad 70 dzieci.
Poszukiwanie rodzin zastępczych na kanałach społecznościowych zainicjowała Łódź ze swoją kampanią Rodzina Jest dla Dzieci. - Wiemy już, że to działa, dlatego kopiujemy pomysł - przyznaje Bogna Kisiel, rzeczniczka prasowa poznańskiego MOPR-u.
- Wyobraź sobie, że psują ci się buty, na nowe nie masz pieniędzy i musisz dzwonić do rodziców. Dlatego z mojego rocznika prawie nikt nie pracuje już w zawodzie - o życiu pracowników socjalnych opowiada Dobrosław Rola.
Praca pracownika socjalnego jest trudna, obciążająca psychicznie i fizycznie i od lat kiepsko wynagradzana. - Jesteśmy wypalone, mamy depresję i nerwicę - mówiła we wtorek Grażyna Ren, pracownica socjalna z 35-letnim stażem.
- Do końca nigdy nie wiem, z kim przyjdzie mi się spotkać. Czasem siadam naprzeciw danej osoby, a ona mówi mi: zabiłem człowieka. Są osoby, które mówiąc o takim wydarzeniu, patrzą wyzywająco w naszą stronę, jak gdyby nas sprawdzały, próbowały wzbudzić strach. Ja zachowuję spokój i traktuję to jako zwykłą informację - mówi Grażyna Ren, pracownica socjalna z 35-letnim stażem pracy.
Zbliża się termin eksmisji, jaki otrzymali bezdomni koczujący w szatniach opuszczonego stadionu na Dolnej Wildzie. Czy urzędnicy wyrzucą niepełnosprawnych na bruk?
Na opuszczonym stadionie w centrum Poznania mieszka sześcioro bezdomnych. - Do końca marca macie się wyprowadzić - usłyszeli od urzędników. Tylko dokąd?
Od początku pandemii liczba potrzebujących się podwoiła się, a w kolejce po zupę stoją nawet młodzi ludzie. - Czasem się śmieję, że pomagając ubogim, sami staliśmy się żebrakami - mówi Wioletta Bogusz, organizatorka akcji Zupa na Głównym.
Kilkadziesiąt osób z flagami z napisem "Solidarność" protestowało przez ponad godzinę przed Urzędem Miasta Poznania. - Mamy dość! - krzyczeli, sprzeciwiając się ciężkim warunkom pracy i niskim płacom.
Trwa ogólnopolski protest pracowników pomocy społecznej. Wśród nich są ci z Poznania. Na środę zapowiadają pikietę przed urzędem miasta. - Chcemy rozmawiać o niskich wynagrodzeniach, które wpływają na brak kadry - mówi Beata Kocik, pracowniczka socjalna i szefowa "Solidarności" w poznańskim MOPR.
Na ławce w centrum Poznania mieszkała kilka tygodni. - Tutaj jest dobrze, bo nie ma takiego wiatru. No i ludzie są bardzo dobrzy - tłumaczyła. - Najbardziej się boję, że opieka społeczna siłą wciśnie mnie do jakiegoś schroniska.
W lipcu trafią do mieszkania socjalnego przy ul. Wrocławskiej w Poznaniu. Do tego czasu państwo Stachowiakowie będą mieszkać na jednym ze straganów Rynku Wielkopolskiego. Z pomocy ośrodka dla bezdomnych skorzystać nie chcą. O parze mieszkającej na placu Wielkopolskim jako pierwszy poinformował Puls Dnia.
- Pani Annie włos z głowy nie spadnie - zapewnił dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Poznaniu. Chwilę przed konferencją prezydent Poznania napisał na Facebooku, że mama dziewczynki, która zorganizowała najsłynniejszy festyn w Polsce, nie straci zasiłku.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.