W sobotę pod Sejmem protestowali pracownicy sądów i prokuratury, w stolicy stanęło też nauczycielskie Miasteczko Edukacyjne. To kolejna odsłona akcji protestacyjnej w oświacie. Kto jeszcze w Polsce walczy o podwyżki i czy chodzi tylko o pieniądze?
- Chcemy edukacji równościowej i seksualnej, bo to się wszystkim należy. MEN ma się zająć bezpiecznym nauczaniem w szkołach, a nie ideologią! Mam nadzieję, że nauczyciele nie dadzą się zastraszyć - mówiła we wtorek na pl. Wolności w Poznaniu jedna z manifestantek.
Wielkopolska "Solidarność" nie chce likwidacji zapisu o postępowaniu dyscyplinarnym w Karcie nauczyciela, za czym opowiada się krajowa sekcja "S". Przeciwny jest również ZNP i inne nauczycielskie organizacje.
Nawet cztery razy mniej dodatku dostają nauczyciele w klasach dwujęzycznych po tym, jak wprowadzono zmiany w jego naliczaniu. Okazuje się, że to urzędniczy błąd i miasto zapewnia, że w najbliższych miesiącach będą one podniesione.
Ministerstwo Edukacji Narodowej musiało podnieść pensje niektórym nauczycielom tak, by nie zarabiali oni mniej, niż wynosi minimalne wynagrodzenie w Polsce.
Do tej pory dodatek motywacyjny rósł wraz z nauczycielskimi pensjami, teraz na stałe będzie wynosił 200 zł. - Zastanawiamy się nad protestami - mówią przedstawiciele oświatowej "Solidarności"
W ubiegłym tygodniu w Krakowie nauczyciele wyszli na ulice. Poznański ZNP nie planuje jednak takich manifestacji. Na razie sprawdza, ile osób bierze udział w proteście włoskim.
Od środy w szkołach, przedszkolach i żłobkach trwa strajk włoski - ogłosił Związek Nauczycielstwa Polskiego. Ile osób się do niego przyłączy - nie wiadomo. To indywidualna decyzja każdego pracownika oświaty.
Włoski strajk nauczycieli rozpocznie się nie we wtorek 15 października, a tydzień później - we wtorek 22 października. - Przez ten tydzień będziemy prowadzili akcję informacyjną, co należy do obowiązków nauczyciela, a co nie - mówi Małgorzata Kowzan, prezes okręgu wielkopolskiego Związku Nauczycielstwa Polskiego.
- Każdy nauczyciel podejmował indywidualną decyzję, ale większość opowiedziała się za strajkiem włoskim - mówi Grażyna Cegielska, szefowa poznańskiego ZNP. W jego ramach od wtorku w szkołach, przedszkolach i żłobkach nauczyciele i wychowawcy będą robić tylko to, co mają wpisane w umowach o pracę.
Wybory parlamentarne 2019. - Chciałbym, aby zawód nauczyciela znowu był zawodem prestiżowym - mówi Franek Sterczewski z KO. - Polskiej szkole przede wszystkim potrzebnych jest mniej reform - podkreśla Paweł Siemiński z PSL
- Po ostatnim strajku mamy poucinane skrzydła. Nie wiem, czy ktoś z mojej szkoły będzie strajkował - mówi jedna z dyrektorek. Poznański ZNP też nie ma jeszcze danych, ilu nauczycieli przyłączy się do strajku włoskiego.
Od 15 października nauczyciele będą protestować po włosku, to znaczy powstrzymywać się od zadań, które nie wynikają z prawa oświatowego, a więc np. organizowania wycieczek.
Komisja Europejska opublikowała raport o edukacji w Europie. W Polsce zauważa braki w kadrze nauczycielskiej, niskie zarobki nauczycieli i kosztowną reformę.
ZNP chce rozesłać do nauczycieli listę obowiązków, które muszą wykonywać, oraz tych, do których dyrektor nie ma prawa ich zmusić. Może być to początek strajku włoskiego w oświacie.
Wybory parlamentarne 2019. - Jak mamy uczyć kreatywności i innowacyjności, skoro mamy 35-osobowe klas - zastanawiała się nauczycielka Agnieszka Gabryelska po spotkaniu z "jedynką" na liście wyborczej PiS do Sejmu w Poznaniu
Wiceprezydent Poznania Mariusz Wiśniewski w liście do rodziców tłumaczy, dlaczego w tym roku ich dzieci nie mają w szkole zajęć dodatkowych. Winą obarcza reformę edukacji i niewystarczającą subwencję oświatową.
Nauczyciele zrzeszeni pod szyldem Protestu z Wykrzyknikiem stwierdzili, że więcej niż kolejny strajk mogą dać polskiej edukacji najbliższe wybory. By zachęcić do udziału w nich, stworzyli "największą w kosmosie lekcję obywatelską".
Wybory parlamentarne 2019. Agata Gutorska, dyrektorka IV LO w Poznaniu, kandydatka Koalicji Obywatelskiej do Sejmu w wyborach parlamentarnych 2019: - Wielu nauczycieli odchodzi z pracy, bo za naszą pensję trudno jest wyżyć.
Dziennikarze nie mogli uczestniczyć w obradach Wojewódzkiego Okrągłego Stołu Edukacyjnego, który odbył się w środę w Poznaniu. Z relacji uczestników wiemy, że spotkanie zdominowały sprawy finansowe, a o uczniach mówiono niewiele.
- Nadal mam nadzieję, że sytuacja w oświacie się poprawi i będę mógł wrócić. Ale to, co się stało w związku ze strajkiem, sprawiło, że na razie chcę z nauczania zrezygnować całkowicie - mówi były nauczycie, który po strajku odszedł z pracy.
Poznań musi przeznaczyć 23 mln zł na podwyżki dla nauczycieli. MEN daje tylko niecałe 12 mln subwencji, oszczędności miasto szuka więc, kasując zajęcia dodatkowe. Na podwyżki zostanie przeznaczone też 5 mln zaoszczędzone podczas strajku nauczycieli.
Zanim sam skończył technikum, Łukasz Matusewicz miał szansę sprawdzić się jako nauczyciel w swojej szkole. Jak to możliwe? Brakuje nauczycieli przedmiotów zawodowych, a dyrektorzy szkół muszą stawać na głowie, by ich uczniów miał kto uczyć.
Połowa z 10 mln zł, które zostały w poznańskim budżecie po strajku nauczycieli została przeznaczona na nagrody specjalne. Miasto chce, żeby pieniądze dostali również ci nauczyciele, którzy nie strajkowali.
Tylko 43 proc. przebadanych nauczycieli chciałoby powtórki z kwietniowego strajku. Większość chce protestować, ale w innej formie.
21,5 mln do końca 2019 r. i 63 mln w roku 2020 - tyle Poznań będzie musiał przeznaczyć na nauczycielskie podwyżki obiecane przez rząd jeszcze przed wiosennym strajkiem w oświacie. Na razie nie wiadomo, czy te kwoty zostaną pokryte z subwencji oświatowej.
64 nauczycieli straci pracę w swojej szkole, a z 566 nie podpisano nowej umowy po tym, jak wygasła poprzednia, na czas określony. To nie znaczy, że nie znajdą oni pracy w szkole. Poszukiwani są przede wszystkim matematycy i informatycy. Część nauczycieli ma jednak dość i nie chce już pracować w oświacie.
Związki zawodowe w maju zaproponowały miastu, by w lipcu i sierpniu nauczyciele dostali podwyżki i w ten sposób mogli odzyskać część pieniędzy, które utracili, biorąc udział w kwietniowym strajku. Miasto jednak na takie rozwiązanie się nie zgadza.
Dopiero skończył się rok szkolny, a oni - nauczyciele, uczniowie i ich rodzice - nadal nie mają dosyć. Spotkali się w piątek na pl. Wolności, by dyskutować o problemach polskiej edukacji. - Bo jest wiele spraw wymagających natychmiastowej poprawy - mówią.
- Nasze narady i to co z nich płynie to nie tylko zapis rozmów i pomysłów. O ich wyjątkowości świadczy to, że po naszych spotkaniach wszyscy wychodzili w swego rodzaju euforii. Było w tym coś niesamowitego - mówi nauczycielka Anna Schmidt-Fic, zaangażowana w poznańskie Narady Obywatelskiej o Edukacji. W piątek na pl. Wolności odbędzie się największa - na 25 stolików.
Mimo zawieszenia strajku poznańscy nauczyciele z Międzyszkolnego Komitetu Strajkowego nadal dyskutują o kondycji oświaty w Polsce. Chcą odzyskać potrącone pieniądze za strajk oraz nie wykluczają ponownego zamknięcia szkół we wrześniu.
Związek Nauczycielstwa Polskiego zapowiedział, że 2 września może odbyć się referendum, w którym nauczyciele zdecydują, czy chcą kontynuować zawieszony w kwietniu strajk. Wielkopolska "Solidarność" zapowiada, że tym razem prawdopodobnie nie przyłączy się do protestu.
- Oprócz pensji zasadniczej miasto odebrało nam dodatki, w tym - motywacyjny - mówi Agnieszka Gabryelska, nauczycielka "Marcinka". Nauczyciele planują pozew zbiorowy. Ale dyrektor wydziału oświaty Przemysław Foligowski przekonuje: - Mamy opinię prawną, która mówi, że tych pieniędzy nie można wypłacić.
- Nie mam pretensji do miasta, że nam zabrało te pieniądze, bo wchodząc w strajk, wiedziałam, że mogę ich nie odzyskać. Natomiast mam pretensje, że miasto może zachowało się zbyt gorliwie, zabierając nam dodatki - mówi Agnieszka Gabryelska, nauczycielka historii i wiedzy o społeczeństwie w I LO w Poznaniu, członkini ZNP.
Związki zawodowe chcą, by w lipcu i sierpniu Poznań dał podwyżki nauczycielom i w ten sposób zagospodarował pieniądze na wynagrodzenia, które pozostały w szkołach po kwietniowym strajku.
Odwołane festyny, przedstawienia szkolne, wystawy i akademie - nauczyciele po zawieszeniu strajku nie składają broni. Protest włoski, który zarekomendował ZNP, coraz bardziej się rozszerza. Nauczyciele postanowili wykonywać tylko swoje obowiązki i nic poza tym.
Członkowie Młodzieżowej Rady Miasta Leszna wzięli udział w wiecu poparcia dla strajkujących nauczycieli. Opiekujący się radą katecheta uważa, że nie powinni tam występować jako przedstawiciele rady. Chciał, żeby zrezygnowali ze stanowisk w prezydium rady.
Choć nauczyciele wrócili już do pracy, nie chcą rezygnować z okazywania swojego niezadowolenia z tego, jak wygląda polska edukacja i ich zarobki. ZNP zarekomendowało protest włoski: nauczyciele mają wykonywać jedynie tę pracę, do której zobowiązuje ich prawo oświatowe.
Choć prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak nie zmniejszy puli na wynagrodzenia dla nauczycieli, to pieniądze nie trafią bezpośrednio do strajkujących. Bo - zgodnie z prawem - za czas strajku nie należy się pensja. Strajkujący nauczyciele będą mogli jednak poprowadzić dodatkowe zajęcia i tak odpracować to, co stracili przez trzy tygodnie. Związkowcy nie są zadowoleni
Przewoźnik od dawna miał kłopoty, ale najgorszy był kwiecień: święta, egzaminy gimnazjalistów, a do tego strajk nauczycieli. - Wyszło tylko kilka dni "jezdnych", więc uczniowie nie kupowali biletów miesięcznych. A my woziliśmy powietrze, zwiększając straty - mówi prezes PKS-u Gniezno.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.