Nie są tak sprawni, jak najlepsi inżynierowie tego świata, ale próbują zastosować bobrzą technikę i postawić tamy tam, gdzie bobrów brak. W ten sposób walczą z suszą i zmianami klimatu.
- Latem w tym rowie nigdy nie było za dużo wody, dlatego dziwiła nas konieczność jego poszerzenia wiosną. Ale teraz wody nie ma wcale - mówi Anna Ohirko z gminy Suchy Las
Dyrektor Poznańskiego Związku Spółek Wodnych odgraża się, że skoro tak, to jego pracownicy nie zniszczą już tamy bobrowej na żadnym cieku. Przyrodnicy: - Oby dotrzymał słowa.
Okazuje się, wbrew zapewnieniom dyrektora Poznańskiego Związku Społek Wodnych, że nie wszystkie prace na Rowie Złotnickim, związane z wycięciem ponad 70 drzew były legalne. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska oraz przyrodnicy sprawę skierowali na policję
Katastrofa ekologiczna - tak określają zdarzenie na terenie Parku Krajobrazowego Promno mieszkańcy. Nieznani sprawcy zniszczyli tam tamy bobrowe, które utrzymywały na mokradłach stały poziom wody.
Wystarczyły niecałe dwa tygodnie, by ogon bobra się zrósł, on nabrał sił i zaczął rozwalać korytka z wodą, budować małe konstrukcje, przegryzać drewniane drzwi stodoły. Uratowany z rąk kłusownika wrócił na wolność.
W niewielkiej wsi Ceradz Dolny w gminie Duszniki pod Szamotułami ktoś nielegalnie zastawia na swojej działce wnyki na dzikie zwierzęta. Czyżby przeszkadzały mu mieszkające w sąsiedztwie bobry?
Żeremia zbudowane przez bobry na poznańskim Sołaczu zatrzymały wodę w Bogdance w czasie czerwcowej nawałnicy. - Nie programy rządowe czy unijne, nie dopłaty dla rolników na magazynowanie wody, to bobry mogą nam pomóc i z nadmiarem, i z niedoborem wody. W dodatku za darmo - mówi poznaniak Krzysztof Bartoszek.
Na poznańskich Szachtach zadomowił się bóbr, który stale stawia tamy na jednym z rowów. Jego praca przeszkadza jednak poznańskim urzędnikom, do których wpływają skargi rolników. Nakazali zniszczyć dzieło zwierzęcia.
Bobra wykończyło nasze myślenie o seksie i specyficzne rozumienie religijnych przykazań. Wrócił do Wielkopolski po setkach lat i stał się wrogiem dla ministra środowiska. A to bóbr może nas uratować przed katastrofą w przyrodzie.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.