W poznańskim jeziorze Malta ryby dziwnie się zachowują, podpływając do powierzchni wody. W innych zbiornikach są już przypadki martwych ryb. Przyducha to stały element wakacji. Zabija rocznie tysiące stworzeń.
W stawach na terenie użytku ekologicznego "Traszki Ratajskie" pojawiły się duże okazy ryb oraz narybek czebaczka amurskiego, czyli jednego z najbardziej inwazyjnych gatunków w Europie. - Udało się odłowić tylko dwie larwy traszek, w porównywalnym okresie w zeszłym roku były ich setki - relacjonują naukowcy.
- Karpi nie ma i nie będzie - usłyszałam dzwoniąc pod numer podany w ogłoszeniu, które ukazało się na Facebooku. Zdaniem Państwowej Straży Rybackiej w Kaliszu oferty zamieszczone w internecie są podejrzane, dlatego złożyli zawiadomienie do prokuratury.
- Winne są wysokie temperatury, zanieczyszczenia i niski stan wody - mówią naukowcy.
Zdaniem społeczników grodzenie rzek doprowadziło do wyginięcia wielu charakterystycznych dla Prosny ryb wędrownych. Pierwsza tego typu w Polsce akcja zbiegła się w czasie ze złożeniem do Komisji Europejskiej przez organizacje pozarządowe skargi na brak badań rzecznych zapór i "ich wpływu na ludzi i przyrodę".
Dyrektor Wód Polskich w Poznaniu rozwiązał umowy z kaliskim okręgiem Polskiego Związku Wędkarskiego o użytkowaniu obwodów rybackich na rzekach Prosna i Lutynia. - Szukają kruczków prawnych, by nam wody pozabierać - twierdzi szef kaliskiego PZW.
Ponad 350 kg śniętych ryb wyłowili już wędkarze ze stawu w Kromolicach koło Pogorzeli (powiat gostyński). Sprawę badają policja i leszczyński oddział Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Podejrzenia padają na rolników i wędkarzy.
- W ten sposób chcemy przyspieszyć proces odnowy ekosystemu brzegów Warty po wielkim zatruciu rzeki - informuje Sebastian Staśkiewicz. Choinki mają pomóc sandaczom
Za zniszczenie ekosystemu Warty odpowiada firma Bros, producent preparatów na owady i gryzonie - przekonuje poznańska prokuratura. Współwłaściciel firmy nie przyznaje się do winy, a jego obrońca próbuje nastraszyć dziennikarzy.
Poznańscy aktywiści z fundacji Viva! nagrali, w jakich warunkach są sprzedawane żywe ryby na targowisku przy ul. Niestachowskiej w Poznaniu. Widok jest przerażający. Sprawę zgłaszają do prokuratury i władz miasta.
Od zatrucia Warty w Poznaniu minie za chwilę sześć lat, ale do tej pory nikt nie poniósł odpowiedzialności. I szybko nie poniesie, bo sąd znów podważył akt oskarżenia. Dotarliśmy do uzasadnienia.
Posnęły tysiące ryb, w tym gatunki chronione. Wody Polskie zaprzeczają, by stało się to w wyniku spuszczenia wody na rzece Głomi w Wielkopolsce. Ich pracownicy publikują zdjęcia dwóch wiader wypełnionych rybami. Wędkarze i przyrodnicy odpowiadają, że mnóstwo zwierząt podusiło się w mule.
Wędkarze i przyrodnicy mówią wprost: - To skandal. Zginęły tysiące, a być może setki tysięcy ryb, w tym ryb będących pod ścisłą ochroną gatunkową: różanka, piskorz czy koza. A wszystko przez nagłe spuszczenie wody z rzeki. Gmina w tym miejscu buduje promenadę i remontuje drewniany most.
Kłusownicy są coraz bardziej bezczelni i działają bez zahamowań. Nielegalnie rozmieścili sieci w wodach jeziora Rusałka w Poznaniu. Kary za to są wysokie, ale tylko wtedy, gdy złapie się kogoś na gorącym uczynku.
- Popatrzyłem na niego i pomyślałem: rany, co za łeb! - mówi wędkarz Daniel Stróżniak, który wyłowił z Warty pod Obrzyckiem w Wielkopolsce ogromnego suma. Ryba została sfotografowana i wróciła do rzeki
Ryby odczuwają ból - stwierdził przed tygodniem sąd w Białymstoku. Kilka dni później sąd w Kaliszu doszedł do odmiennego wniosku. Powołał się na opinię magistra związanego z rybnym biznesem.
- Petarda - komentowali wędkarze z łowiska Gosławice pod Koninem, gdy jeden z łowiących wyciągnął z wody gigantycznego amura. Po kilku fotografiach ryba została ucałowana w głowę i wypuszczona.
Rybołowy z Wielkopolski zostały ostrzelane i trafiły w ręce weterynarzy, którzy teraz próbują uratować im życie. Zoologowie są zdruzgotani, plan przywrócenia tego ptaka polskiej przyrodzie znów bierze w łeb z powodu kłusowników.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.