- Dzieci już się zadomowiły, ja znalazłam pracę. Tam, gdzie chcą nas przenieść, znowu będziemy obcy - mówi jedna z lokatorek hostelu przy ul. Warszawskiej w Poznaniu. Kolejna kobieta: - Mam czwórkę dzieci. One już trzeci raz w ciągu roku będą zmieniać szkołę!
- Nie wiem, co robić. W Polsce jestem z córką. Dostaję na nią 500 zł i to są wszystkie pieniądze, jakie mamy na miesiąc. Nie pracuję, bo z powodu choroby nie jestem zdolna do pracy - martwi się jedna z lokatorek hostelu przy ul. Warszawskiej. Mieszka tu ok. 450 osób.
Po publikacji "Wyborczej" hostel przy ul. Warszawskiej w Poznaniu, w którym wojewoda wielkopolski umieścił ukraińskich uchodźców, skontrolowały służby sanitarne i straż pożarna. Efekt? Właściciel zajął się naprawami i sprzątaniem.
Przepisy, które regulują "program 40+" dla osób przyjmujących pod swój dach uciekinierów wojennych, są nieprecyzyjne. Nie określają, jakie warunki ma zapewnić gościom gospodarz, jak ma wyglądać wyżywienie.
- Wiem, że ta wojna się nie skończy lada dzień. Czytam wojskowe analizy. O tym, że będzie druga fala z Białorusi, że może być atak na Polskę. Nic nie planuję - mówi Katerina Mirosyna prawie rok po rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Co miesiąc blisko milion złotych z publicznych pieniędzy trafia do właściciela hostelu, który zakwaterował uchodźców w brudnych, nie spełniających żadnych norm pomieszczeniach. Wojewoda najwyraźniej uważa, że jeżeli prasa temat przemilczy, problemu nie będzie.
- Warunki tutaj są straszne. Urągające ludzkiej godności, ale co możemy powiedzieć - mówią Ukraińcy z hostelu w Poznaniu. W budynku mieszka ok. 450 osób, głównie kobiety i dzieci. Sanepid po kontroli nałożył dwa mandaty. Urzędnicy wojewody problemu nie widzą.
Koledzy wyzywają nas od śmierdzących i bezdomnych - opowiadają dzieci z Ukrainy i nie chcą chodzić do szkoły. Dyrektorka podstawówki z Poznania tłumaczy to konfliktem rówieśniczym.
Oksana zamieszka w jednym z domków kempingowych na poznańskiej Malcie. Będzie go dzieliła z drugą, dwuosobową rodziną. - Jesteśmy zadowoleni, bo lepiej już nie będzie - mówi kobieta.
Jeszcze w połowie listopada wojewoda wielkopolski chwalił pałac w Biedrusku, gdzie mieli przeprowadzić się ukraińscy uchodźcy z Ikara. We wtorek urzędnicy wojewody zaproponowali Ukraińcom nowe lokale, głównie w Poznaniu.
Pyry przyznajemy co tydzień w poznańskiej "Wyborczej". Czarne ślemy do tych, którzy w minionym tygodniu się nie spisali.
- Nie mamy wpływu na właściciela hotelu. Wszystkim osobom, które do końca listopada muszą się wprowadzić, zaoferowaliśmy lokale zastępcze. Niektórym nawet kilka - mówi Mateusz Daszkiewicz, rzecznik wojewody wielopolskiego. Ukraińcy z Poznania wyprowadzić się nie chcą i piszą petycję.
Grupa około 250 ukraińskich uchodźców odmawia opuszczenia hotelu Ikar w Poznaniu, z którego wyprowadzić chce ich wojewoda wielkopolski. Zapowiedzieli, że będą walczyć i zbierają podpisy pod petycją.
Uchodźcy z Ukrainy mają się wyprowadzić z hotelu, bo planowany jest remont budynku. Czas na to mają do końca listopada. "Czy przeprowadzenie relokacji w okresie jesienno-zimowym jest w pana ocenie humanitarne?" - pyta wojewodę wielkopolskiego poseł Nowoczesnej Adam Szłapka.
Do końca miesiąca muszą opuścić rządowy hotel Ikar. Wojewoda wielkopolski proponuje im mieszkania oddalone o kilkadziesiąt kilometrów od Poznania. A oni mają tu ułożone życie. Ksenia: - Usłyszałam, że jak mi się nie podoba, to mogę sobie wrócić do Ukrainy.
Łącznie w mieście przebywa kilka tysięcy uchodźców. Większość najbardziej potrzebuje pomocy doradczej, więc najprawdopodobniej formuła działania domu dla uchodźców będzie musiała się zmienić.
- Kobido to jest taka dobra energia, którą się komuś daje. I ona do nas wraca - mówią Katya Pavlenko i Yana Petrova. Obie przyjechały do Polski uciekając przed wojną w Ukrainie. Nauczyły się tu japońskiej sztuki masażu, którą czasem nazywa się liftingiem bez skalpela.
23-letnia Marina z Ukrainy zbiera pieniądze, by spod Kijowa sprowadzić do Polski swojego konia, Bonyi. Zwierzę ma za sobą trudną przeszłość, a w dodatku w Ukrainie zaczyna brakować siana. - Mam nadzieję, że już niedługo znów spotkam się z Bonyi - mówi Marina.
Urząd wojewódzki przelał właśnie 14 mln 978 tys. zł od rządu na konto poznańskiego samorządu. 22 mln zł dostaną inne samorządy z Wielkopolski. Ale to wciąż o wiele za mało w stosunku do rządowych zobowiązań wobec tych, którzy uchodźców przyjęli pod swój dach.
- Chciałbym, żeby dzieci z Ukrainy czuły się u nas dobrze. Jak widzę je gdzieś w tramwaju czy na spacerze, to serce się kraje. One tęsknią ze swoimi domami. Musimy zrobić wszystko, żeby uchodźcy czuli się u nas jak najlepiej - mówi pan Jarek, który wraz z innymi seniorami przygotowuje dla małych uchodźców plecaki szkolne.
- To wybór między dobrem a złem, światłem a ciemnością. Ludobójstwo, tortury, manipulacje - to oblicze Rosji - mówili w niedzielę na pl. Mickiewicza uchodźcy z Ukrainy. Około 100 Ukraińców protestowało tam przeciwko rosyjskiej agresji.
- Ze względu na znacznie zmniejszoną liczbę uchodźców z Ukrainy, którzy przybywają do Poznania, punkt informacyjny od 22 sierpnia zostanie przeniesiony do punktu recepcyjnego, który znajduje się w pawilonie nr 2 na MTP - informuje Nina Swarcewicz z biura prasowego Gabinetu Wojewody.
Sytuacja, w jakiej znalazła się Anastazja, uchodźczyni z Ukrainy, jest wyjątkowo dramatyczna. Dziewczyna choruje na bardzo agresywny nowotwór. A lek, który może jej pomóc, nie jest w Polsce refundowany.
Poznań oraz UNICEF zawarły porozumienie o współpracy. Organizacja przekaże miastu kilkanaście milionów złotych. To szansa, by dzieci zarówno z Polski, jak i z Ukrainy miały zapewnioną lepszą pomoc i wsparcie, m.in. edukacyjne i zdrowotne.
- Dzieci chodziły do szkoły w Kamionkach i bardzo to lubiły. Po przeprowadzce do Poznania siedzą w domu i pytają, kiedy wrócą na lekcje - mówi Irina, mama czwórki dzieci. Kuratorium oświaty w Poznaniu pomaga jej teraz znaleźć szkołę.
Teraz rozliczenia odbywać się będą przy pomocy centralnego oprogramowania, które uniemożliwi wypłacanie różnym osobom pieniędzy za goszczenie w identycznym czasie tego samego uchodźcy. Pieniądze nie zostaną też przelane na konto, gdy we wniosku nie będzie nr. PESEL.
Fundusze unijne mogą zostać przeznaczone np. na edukację dla dzieci i młodzieży z Ukrainy, szkolenia zawodowe i naukę języka, a także integrację kobiet i młodych ludzi na rynku pracy, pomoc mieszkaniową dla uchodźców, opiekę zdrowotną i opiekę nad dziećmi - wylicza Christopher Todd z Komisji Europejskiej.
Szpital w Ostrowie Wielkopolskim zatrudnia lekarzy i pielęgniarki z Ukrainy. Na razie na stanowiskach asystentów polskiego personelu, ale gdy tylko opanują język, a ich dyplomy będą uznane - mają pracować na samodzielnych stanowiskach. Przydadzą się. Pacjentów zza wschodniej granicy przybywa.
Przez kolejny miesiąc uchodźcy z Ukrainy mogą jeździć pociągami Polregio i PKP Intercity za darmo. Oferta dotyczy kobiet, dzieci, osób z niepełnosprawnościami i mężczyzn, ale tylko po 60. roku życia, chyba, że są niepełnosprawni. Warto z tej możliwości skorzystać jeszcze w majówkę.
Prezydent Jacek Jaśkowiak pisze, żeby omijać takie oferty szerokim łukiem. Niedawno poznańscy radni przyjęli uchwałę o parku kulturowym. Jaśkowiak przypomina, że oznacza to, że od września działalność klubów go-go na Starym Mieście będzie nielegalna.
W hali Arena jest teraz około 250 osób z Ukrainy, ale kolejne odjeżdżają codziennie według wywieszonych na tablicach rozpisek. Uchodźcy krążą wokół rozpisek zaniepokojeni i dopytują wolontariuszy, co to za miejsce, do którego mają jechać.
Od poniedziałku ukraińscy uchodźcy starający się w Poznaniu o nadanie numeru PESEL, są obsługiwani tylko w jednym punkcie. Równocześnie w urzędzie przy ul. Libelta wydłużone zostały godziny obsługi petentów w sprawach dotychących dowodów osobistych.
Pani Anna przyjęła pod swój dach Ukrainkę z dwójką dzieci. - Oddajemy im całe swoje serce, ale oszczędności są na wyczerpaniu. Złożyliśmy wnioski o dofinansowanie, ale miasto mówi, że ma 30 dni na przelanie. A one są nam teraz potrzebne - nie kryje żalu. Urzędnicy z pl. Kolegiackiego odpowiadają, że robią, co mogą.
- Arena to ośrodek z założenia tymczasowy, a niektórzy mieszkają tu już od dwóch miesięcy. W mniejszych miejscowościach na nich czekają, tam będzie im lepiej, łatwiej się zasymilują - wyjaśnia Tomasz Małyszka, przedstawiciel urzędu wojewódzkiego.
- Samego słowa "brud" raczej się nie używa, by kogoś skrytykować czy obrazić. Gdyby więc to Polak pisał, to raczej napisałby "brudas". Może to być więc jakaś kalka językowa lub nieudana prowokacja. Tak jakby ktoś językowo się do niej nie przygotował - nie wyklucza dr Ryszard Kupidura.
Patrząc na straszne zdjęcia i filmy z Buczy albo Mariupola, czujemy wściekłość i bezradność. Na szczęście w Polsce, rozglądając się wokół, widzimy wielkie morze dobra, którego przy wielkanocnym stole nie zohydzą nam ani ruskie trolle, ani bierność polskiego rządu.
To było zderzenie dwóch światów. Przed Zamkiem w Poznaniu wstawieni kibice Lecha krzyczeli "Legia to stara k...". A tuż obok, pod Poznańskimi Krzyżami kilkaset osób oddawało hołd tym, którzy w Ukrainie stracili życie z rąk rosyjskich okupantów. - Tych zbrodni nie da się wyrazić słowami - mówiła poruszona Maria Andruchiw z Ukraińskiej Wiosny.
Około 45 osób może przyjąć ośrodek duszpasterski na Lednicy. Członkowie stowarzyszenia chcą jednak zrobić to w porozumieniu z dominikanami. Ale decyzji zakonu wciąż nie ma.
- Już teraz okazuje się, że koszmarne sprawy, o których słyszeliśmy 10 czy 15 lat temu, zaczynają wracać. Mówię o zagrożeniach związanych choćby z handlem ludźmi - mówi Witold Horowski. I opowiada o planach na pomoc mieszkającym w Poznaniu Ukrainkom i Ukraińcom.
Ile nocy można zarwać, czekając na dworcu na kolejne pociągi z uchodźcami? Ile nocy można zarwać, nie mogąc zasnąć, bo mamy przed oczami obrazy z Mariupola, o którym tak lekko wypowiadał się Korwin-Mikke?
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.