Ręka i noga Darii były połamane. Jej młodsza siostra miała obrażenia głowy po uderzaniach o ścianę. Zabójca użył również paska.
Zabójstwo w Puszczykowie przeżył tylko 11-latek. Przez kilka dni wierzył, że mama i siostry leczą się z koronawirusa w szpitalu. W tym czasie ich ciała leżały w pokoju na piętrze.
Ofiarami zabójstwa w Puszczykowie są matka oraz dwie dziewczynki w wieku półtora roku oraz czterech i pół roku. W sobotę po południu policja zatrzymała podejrzanego o dokonanie zbrodni 42-latka.
Nie byłoby katastrofy w Puszczykowie pod Poznaniem, gdyby nie świadome złamanie prawa przez kierowcę pogotowia - uznał sąd. I zaostrzył wyrok.
Wdowa po lekarzu z Poznania żąda surowszej kary dla kierowcy karetki pogotowia. - Nie dowiemy się, ile żyć uratowały takie sytuacje - odpowiada obrońca Sebastiana Stachowiaka.
- Jesteśmy tą sytuacją zażenowani. Pan poseł, zamiast interweniować i uspokoić swoich sympatyków, rozłożył ręce jak Jezus i stał za stołem, także jego asystentka nie reagowała - mówi Filip Ryglewicz, radny z Puszczykowa, mąż zaatakowanej kobiety. - Wstyd, chamstwo i bezczelność.
W Wielkopolsce działają 42 punkty nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej, czyli tzw. wieczorynki. Możemy w nich otrzymać pomoc lekarską w ciągu tygodnia od godz. 18 do 8, a także całodobowo w dni wolne i święta.
Młody dzik, który nie przeżył interwencji strażników miejskich, nie był agresywny i nikomu nie zagrażał - potwierdził sąd i skazał strażników. Prokuratura przestępstwa nie widziała.
Kiedy zabrakło klientów, bo koronawirus pozamykał gastronomię, właścicielka restauracji Lokomotywa w Puszczykowie pod Poznaniem zachodziła w głowę, jak przetrwać. Pomogła jej własna dieta i pizze. Te drugie były w menu od zawsze, a dzięki swojej diecie rozpoczęła produkcję zdrowych dań i ciast w słoiczkach na wynos. To one mają teraz być lokomotywą lokalu.
Fabian zaginął w środę (19 stycznia). Tego dnia wyszedł z domu przy ul. Leśnej w Puszczykowie i rodzice nie mieli z nim kontaktu. Prawie dobę po zniknięciu policja poinformowała, że chłopak znalazł się cały i zdrowy.
Sebastian Stachowiak pójdzie do więzienia, o ile pozwoli na to jego stan zdrowia. Sąd skazał sprawcę głośnej tragedii w Puszczykowie pod Poznaniem.
Bezsporne jest, że na przejeździe w Puszczykowie pociąg zmiażdżył karetkę pogotowia. Prokuratura chce zamknąć jej kierowcę w więzieniu. Obrońca namawia do nadzwyczajnego złagodzenia kary: - Sąd ma być sprawiedliwy, a nie odważny.
Marcin S. ma umowę z samorządami na odstrzał dzikich zwierząt, ale dwa lata temu stracił pozwolenie na broń - ustaliła "Wyborcza". A to tylko wierzchołek jego problemów, bo prokuratura ma informacje o przerabianiu broni i kłusownictwie.
Marcin S. nie miał prawa zastrzelić dzika w Puszczykowie - uznała po ponad dwóch latach prokuratura. To ten sam hycel, który ostatnio strzelał do wilka środkami usypiającymi i dusił go metalową linką.
Kto jest pochowany na leśnym cmentarzu w Wielkopolskim Parku Narodowym, próbowano zbadać 8 lat temu. Badania archeologiczne przyniosły jednak nieoczekiwany rezultat: wykopano tylko pamiątkowy list harcerzy z lat 50. i monety z lat 70.
- Krzyczałem: "Puść, bo go udusisz". Próbowałem rozciągnąć metalową pętlę, ale on jeszcze bardziej ją zaciskał - mówi wstrząśnięty lekarz weterynarii. Ujawniamy, jak nieprofesjonalne działania Marcina Szymczaka mogły doprowadzić do śmierci błąkającego się po Poznaniu wilka.
- Mamy do czynienia coraz częściej z zakażeniami rozproszonymi. Trudno ustalić, gdzie doszło do kontaktu z koronawirusem - mówią lekarze ze szpitala w podpoznańskim Puszczykowie. Zakażonych jest tu pięciu pracowników.
Igranie ze śmiercią było w poznańskim pogotowiu ratunkowym na porządku dziennym - potwierdził to w pierwszym dniu swojego procesu kierowca poznańskiej karetki Sebastian Stachowiak.
Kierowca karetki zmiażdżonej przez pociąg w Puszczykowie pod Poznaniem był wcześniej karany za drogowe wykroczenia - ustaliła "Wyborcza". Chwilę przed wypadkiem też zignorował przepisy
Pięć nowoczesnych sal operacyjnych i centralna sterylizatornia za 31,5 mln zł działa od poniedziałku w szpitalu w Puszczykowie.
- Wkurzyłem się i zapytałem, jak można traktować tak chorych, w dodatku ludzi, którzy pomagając innym, narażają własne zdrowie - opowiada mąż pielęgniarki ze szpitala w Puszczykowie pod Poznaniem.
Jeszcze w latach 80. śpiewało się w Polsce, że na Madagaskarze wszystkie dzieci mają twarz Arkadego Fiedlera. W końcu miał tam dwie żony, a opisy jego wypraw ociekają seksem - mówi Piotr Bojarski, autor książki "Fiedler. Głód świata". Biografia sławnego pisarza i podróżnika ukaże się 26 lutego.
Kierowca karetki, która uległa wypadkowi na przejeździe kolejowym w Puszczykowie, odpowie jednak za sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.
Głosujcie na kandydatów PiS albo na Marka Jurka. Tylko oni będą bronić wiary katolickiej - nawoływał ksiądz podczas niedzielnej mszy św. w Puszczykowie. Ostentacyjnie zrezygnował z czytania listu biskupów, którzy przepraszali za grzech pedofilii w Kościele. Spora część wiernych wyszła z kościoła. Sprawę prowadzi policja, bo chodzi o złamanie ciszy wyborczej.
Chirurg - dr Mohd Hisam Bin Mauhamad Ariffin z Malezji - w Puszczykowie wykona pięć rzadkich i trudnych zabiegów usunięcia wad kręgosłupa. Na oczach nie tylko lekarzy z Polski, ale z całego świata.
W wypadku na przejeździe kolejowym w Puszczykowie pod Poznaniem zginęli lekarz i ratownik medyczny. Karetka utknęła między zaporami. Przeżył tylko kierowca, który usłyszał teraz zarzut spowodowania śmiertelnego wypadku i sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym.
Stan kierowcy, który przeżył wypadek na przejeździe kolejowym w Puszczykowie, poprawia się. Może już rozmawiać ze śledczymi. - Z medycznego punktu widzenia nie ma przeciwwskazań, żeby przesłuchać pacjenta - przekazuje Stanisław Rusek, rzecznik szpitala przy ul. Szwajcarskiej.
Tragiczny wypadek na przejeździe kolejowym w Puszczykowie przeżył tylko kierowca trzyosobowego zespołu pogotowia ratunkowego. Oddycha już samodzielnie, ale wciąż nie jest w stanie rozmawiać ze śledczymi. - Z pewnością czeka go jeszcze długi pobyt w szpitalu - przekazuje Marzena Rutkowska-Kalisz ze szpitala w Puszczykowie.
Internetowa zbiórka pieniędzy dla rodzin osób poszkodowanych w wypadku karetki w Puszczykowie została założona przez lekarzy rezydentów. W kilka godzin udało się zrealizować pierwotnie zakładany cel - 40 tys zł. Zbiórka została przedłużona, by każda z rodzin ofiar tragicznego wypadku karetki pogotowia na przejeździe kolejowym w Puszczykowie mogła otrzymać finansowe wsparcie.
W tragicznym wypadku na przejeździe kolejowym w Puszczykowie pod Poznaniem z trzyosobowej załogi karetki przeżył tylko kierowca. Ambulans utknął pomiędzy zaporami. Na nagraniu z monitoringu widać, jak kierowca w ostatnich sekundach próbował uniknąć zderzenia z rozpędzonym pociągiem.
Tragiczny wypadek na przejeździe kolejowym w Puszczykowie pod Poznaniem. Pociąg uderzył w karetkę. Z trzyosobowej załogi, która jechała do pacjenta, przeżył tylko kierowca. Z wstępnych informacji wynika, że karetka utknęła pomiędzy opuszczonymi rogatkami.
Biskup Zdzisław Fortuniak spotka się we wtorek z dyrekcją i nauczycielami szkoły podstawowej i LO w Puszczykowie. Planowano też spotkanie z przedszkolakami. - Zaniepokoiły mnie maile, które dostaliśmy. Nie rozumiem, dlaczego wizyta nie została z nami skonsultowana - mówi jedna z mam przedszkolaków. Dyrekcja po interwencji odwołuje spotkanie.
Szpital w Puszczykowie sprzedał dawny hotel pracowniczy, w którym jeszcze w styczniu mieszkało 100 rodzin. Wszyscy mieszkańcy wieżowca muszą się z niego wyprowadzić. Połowa lokatorów już to zrobiła. Osoby starsze i rodziny z dziećmi mają na to czas do końca czerwca.
Kogo wyróżniliśmy tym razem Pyrami tygodnia?
Czy prawie 100 rodzin mieszkających w bloku położonym przy szpitalu w Puszczykowie straci dach nad głową? Mieszkańcy obawiają się, bo budynek został sprzedany spółce, która powstała kilka dni przed transakcją. - Na pewno nikt nikogo nie wyrzuca na bruk - uspokaja starosta Jan Grabkowski.
Po kilku latach starań powiat poznański w końcu sprzedał dawny hotel dla pielęgniarek przy szpitalu w Puszczykowie. Dziś to zwykły, wysoki blok, w którym mieszka 100 rodzin. To niezbyt majętni ludzie, którzy muszą opuścić budynek.
Drzewa na alei wjazdowej do Puszczykowa pod Poznaniem też nabrały w sobotę biało-czerwonych barw. Lokalni społecznicy, bez oglądania się na miejskie władze, zawiesili narodowe kokardy. - Odświętna dekoracja ma podkreślić historyczny charakter miejsca i dumę z naszej przyrody - tłumaczą.
Codziennie mieszkańcy Mosiny marnują czas, stojąc w gigantycznych korkach. Problem dotyczy centrum miasta i drogi nr 430, która przez Puszczykowo prowadzi do Poznania. Kierowcy muszą uzbroić się w cierpliwość, bo na rozwiązanie problemu trzeba będzie jeszcze poczekać.
W tym tygodniu pyry przyznaliśmy:
Los dzika z Puszczykowa wywołał burzę w internecie. Zwierzę było przez strażników miejskich przygniatane samochodem do płotu, a później zastrzelone przez myśliwego. Świadek: "Nawet nie przyłożył broni, trzymał ją w jednej ręce i tak strzelił".
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.