- Rzeczywistość ukazana w tej historii jest bardzo odmienna dla dzieci z Polski - mówił o swoim filmie duński reżyser Jonas Elmer. "Jestem William" nagrodzony został na poznańskim festiwalu Ale Kino! główną nagrodą Złotych Koziołków. Nagrodę otrzymała też brytyjska "Meduza".
Pomyślałby ktoś jeszcze, że "Operacja Overlord" to historia o lądowaniu aliantów w Normandii, na co zresztą wskazują pierwsze sceny tego filmu. Ta historia to dość nieoczekiwany powrót na ekrany gatunku zwanego nazi-exploitation. Przyznam, że nigdy bym się nie spodziewał.
Gdy wyobraźnia połączy się w dzieciństwie z pasją, a rodzice potraktują tę pasję poważnie, nie wyśmiewając ambitnych i czasem zwariowanych planów na przyszłość, mamy szansę na kolejnych "odkrywców biegunów".
Twórcy filmu "Morska mgła" nie opowiadają historii słowami, ale "zanurzają" widzów w mgłę i pustkę.
To mogła być interesująca wersja znanego przedwojennego musicalu, historia dotycząca artystycznych i emocjonalnych rozdroży i indywidualnych ambicji. Wyszła toporna ekspozycja emocji z puentą w mydlanym stylu.
W znakomitym filmie "Sekretne życie Waltera Mitty" główny bohater w obliczu groźby utraty pracy w korporacji postanawia rzucić wszystko i ruszyć w świat. Trafia na Islandię i na żyjących tu nietypowych ludzi. Jeden z nich przyjedzie do Poznania na festiwal Ale Kino!, by odebrać tu Piłkarskie Koziołki.
Urugwaj fascynował mnie zawsze. Dwukrotnie mniejszy od Polski, z liczbą mieszkańców niewiele większą niż Warszawa, dwukrotnie został mistrzem świata w piłce nożnej i trzykrotnie był w półfinale. Jakim cudem? Odpowiedź na to pytanie dostarczyć może jeden z filmów tegorocznego festiwalu Ale Kino!
Rocky Balboa wchodzi do swojego baru w Filadelfii. Ktoś na niego czeka. To Iwan Drago - radziecki olbrzym, z którym w 1985 roku miał przegrać na moskiewskim ringu, ale którego jednak pokonał. To nie jest miłe spotkanie po latach.
Przejrzałem obsadę tego filmu. Przejrzałem obsadę opublikowaną gdzie indziej. Byłem zdumiony. Żadna z nich nie uwzględnia tytułowego bohatera. Jak to możliwe, skoro "Alfa" jest o nim, o związku człowieka z wilkiem/psem? To ja w takim razie odnotuję. Zwierzęcy aktor wabi się Chuck.
Jeżeli nie znacie Państwo dobrze uniwersum Harry'ego Pottera, a zwłaszcza poprzedniej części "Fantastycznych zwierząt", dajcie sobie spokój. Jeżeli nie zamierzacie być częścią tego serialu stworzonego przez J.K. Rowling - tym bardziej. Ten film to tylko klocek większej całości, zupełnie niesamodzielny.
Czasy, gdy polskie kino produkowało tylko żenujące podróbki komedii romantycznych, zdaje się już minęły. W kwestii polskich komromów do pooglądania, wzruszenia się i pośmiania, zaczyna być zupełnie przyzwoicie.
Przez niemal cały ten film myślałem, że to jednak zwykła przekrojówka, a Rami Malek przy całym swym wysiłku nie jest jednak w stanie oddać charyzmy Freddiego Mercury'ego. Aż przyszły ostatnie sceny - koncert Live Aid w Londynie. Wtedy oniemiałem.
Kiedy poziom bzdur "Oceanu ognia" zalał mnie niczym woda zbiorniki balastowe okrętu podwodnego, zatęskniłem za "Polowaniem na Czerwony Październik". Zatęskniłem za kinem, a nie drwiną z widza.
Trochę mnie martwi to, że Marek Koterski swą dawną (nieco paradoksalną) subtelność stawianych tez zmienił na soczystą łopatologię. Nadal jest jednak świetnym obserwatorem. "7 uczuć" to teza Marka Koterskiego - wszystko sprowadza się do dzieci. Mało odkrywcze, ale jakże on to pokazał!
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem zwiastun tego filmu, wybałuszyłem oczy. Och, nie, to naprawdę Jamie Lee Curtis?! Tak, to ona. To także przypomnienie, że ta kultowa aktorka zaczynała od horrorów, zaczynała od "Halloween".
Może rzeczywiście jest tak, że drugoplanowe postacie komiksów z kluczowymi superbohaterami nie są w stanie odegrać istotnej roli w popkulturze marvelowskiej. A może wystarczyłby jakiś sensowny na nie pomysł? "Venoma" prawie się nie da oglądać. Ratuje go tylko Tom Hardy.
Nie mogę się nadziwić, jakim cudem Amerykanie w 1969 r. za pomocą komputerów o mocy obliczeniowej Atari z lat 80. polecieli na Księżyc. Jeszcze większe moje zdumienie budzi fakt, że film o Neilu Armstrongu w ogóle nie jest o tym, że dokonali czegoś wielkiego. A to z kolei jest wielkie.
Wrzawa, jaka podniosła się wokół "Kleru" Wojciecha Smarzowskiego i rekordy frekwencyjne, jakie bije to dzieło w kinach, więcej mówią o nas niż o tym filmie. On bowiem nie różni się aż tak bardzo od wszystkiego, co Wojciech Smarzowski dotąd zrobił. Powiedziałbym, że nawet kopiuje jego wcześniejsze produkcje.
Czy jeżeli odejmiemy z filmu "Searching" technologiczne nowinki i formę, w jakiej sprzedaje nam się treść tego kryminału, wiele zostanie? Stwierdzam, że... niewiele. Ale nie szkodzi, bo to właśnie forma jest istotą tego filmu.
To jest tak głupie i kuriozalne, że nawet zabawne - można by powiedzieć po obejrzeniu "Czarnego bractwa", gdyby nie małe dopowiedzenie, którego dokonał Spike Lee. "Ja tu niczego nie wymyśliłem - powiada - Nawet pointy".
Nowa wersja "Predatora", który miał być najlepszy ze wszystkich dotychczasowych kontynuacji legendarnego filmu Johna McTiernana z 1987 roku, to dzieło oparte na kampie. Kamp jako pomysł na tego rodzaju film już sam w sobie jest ryzykowny. Niekonsekwencja w jego stosowaniu - jeszcze bardziej.
David Robert Mitchell,twórca horroru "Coś za mną chodzi", powraca. Tym razem z filmem pełnym czarnego humoru kryminałem, który swoim stylem nawiązuje do klasycznych filmów noir. Jest to opowieść o 33-letnim Samie mieszkającym w Los Angeles i wiecznie czekającym na swoją życiową szansę. To poszukiwanie utrudnia fakt, że życie głównego bohatera skupione jest na grach wideo i podglądaniu pięknych kobiet. Jednak pewne wydarzenie zmienia życie Sama. Obraz trafi do polskich kin 21 września.
Jaka jest pierwsza reakcja, gdy słyszymy "dobra polska komedia"? Taka, na której boki będziemy zrywać, bo będą dobre teksty i żarciki? "Juliusz" to komedia, którą napisali kabareciarze, a jednak w żadnym razie nie jest gagiem. Jest opowieścią.
To, co uwypuklił Arkady Fiedler w swej kultowej książce "Dywizjon 303", zostało uwypuklone w filmie. To, co pominął, i tu zostało pominięte. Tak, to bardzo wierna adaptacja książki, która powstawała w zupełnie innych czasach i okolicznościach niż obecne.
W komediach romantycznych też zaczyna się dziać ciekawie. "I żyli długo i szczęśliwie" nie jest już dogmatem, w wypadku takiego "Też go kocham" bardziej istotna zdaje się analiza współczesnych związków i tego, co nazywa się resetem życia.
Jason Statham niczym kapitan Ahab przy pysku legendarnego Moby Dicka wynurza się z wody, by jednym ciosem w lewiatana uratować świat. Wygląda na to, że dzisiaj nie wystarczy już obejrzeć "Szczęk" po raz kolejny, rozkoszować się ich konstrukcją i klimatem. Mamy XXI wiek, potrzeba większej skali.
Wyższość książki Arkadego Fiedlera nad filmem, który zrealizował David Blair sprowadza się przede wszystkim do tego, że pisarz z Puszczykowa wyjaśnił, dlaczego Dywizjon 303 był wyjątkowy. Po obejrzeniu jedynie filmu nie miałbym pojęcia.
W Poznaniu powstają zdjęcia do filmu "Siłaczki", który opowie o pierwszych polskich sufrażystkach, w tym poznaniankach Anieli i Zofii Tułodzieckich. W sobotę kręcono scenę przejazdu rowerowego na pl. Wolności.
Dajcie już spokój z tymi wszystkimi Danielami Craigami i napuszonym kinem szpiegowskim w wykonaniu przystojniaków w drogich garniturach. Zabawmy się! "Szpieg, który mnie rzucił" to komedia zrobiona przez kobiety i na nich oparta.
Przez kilkadziesiąt lat nie mogliśmy się doprosić, aby ktoś nakręcił film na podstawie książki "Dywizjon 303" Arkadego Fiedlera. Teraz w jeden miesiąc widzowie w kinach zobaczą dwa o tych legendarnych lotnikach - mówią syn i wnuk pisarza.
Terry Gilliam tworzył ten film przez 29 lat, wielokrotnie zmieniał scenariusz, ujęcie tematu, niemal bankrutował, gdy brakowało mu środków na realizację. Jakby walczył z wiatrakami. W końcu stworzył dzieło, w którym rozsądek walczy z przekorą, a sarkazm z idealizmem. Ot, donkiszoteria!
Historię krwistej Astrid Lindgren, klasykę spod ręki Stevena Spielberga, mocne obrazy docenione w Cannes, a może filmy o kobietach? Organizatorzy festiwalu Nic Się Tu Nie Dzieje z poznańskich kin studyjnych podpowiadają, co szczególnie warto zobaczyć.
- Liczę, że widzowie znudzą się już siedzeniem nad jeziorem i przeniosą się do naszych klimatyzowanych sal, by zanurzyć się w świat filmu - o festiwalu Nic Się Tu Nie Dzieje mówi Joanna Piotrowiak, szefowa kina Muza. Festiwal organizują kina Pałacowe, Rialto i Muza. Zaczyna się piątek i potrwa do 14 sierpnia.
W czasach gdy Marvel powiązał wszystkich swoich bohaterów w skomplikowane, komiksowe wątki, powstają historie pokazujące, że to nie skala makro, ale właśnie mikro jest najkrótszą drogą do sukcesu. Drogą do stworzenia filmu kameralnego, zabawnego i niezbyt udziwnionego. Takiego jak "Ant-Man i Osa".
Cher w kontynuacji przeboju "Mamma Mia" jest sztywna i nie przypomina swych aktorskich popisów chociażby z "Wpływu księżyca" czy "Czarownic z Eastwick". Jednakże dopiero kiedy ona pojawia się na scenie, zaczyna się prawdziwe śpiewanie. A o to przecież w tym filmie chodzi.
Gdy prawo nie działa, bynajmniej nie rozzuchwala to przestępców. Taka sytuacja rozwydrza raczej władzę. Zamiast sekwencji ciekawych filmów na ten właśnie temat dostałem jednak zwykłą jatkę o zmanierowanych, oportunistycznych skrótach.
Steven Soderbergh znany jest ze swych niecodziennych eksperymentów filmowych. Przechodzi z kadrów czarno-białych w kolor, kombinuje z montażem i zdjęciami, potrafił nawet zatrudnić gwiazdę porno (Sashę Grey) w obsadzie swego filmu. Tym razem zaeksperymentował w sposób szczególny.
Nie chciałbym wyjść na kogoś, kto narzeka na nasze postrzeganie historii, ale gdybyśmy w Polsce zrobili film niemal drwiący z uświęconych czasów, doszłoby pewnie do awantury. Francuzi robią "Sztukę kłamania" lekko, drwiąc z czasów napoleońskich niemal w stylu Aleksandra hrabiego Fredry.
Przeraża mnie "Sicario". Nie dlatego, że to taki mroczny, mocny film, ze świetnie odwróconymi pojęciami. Teraz przeraża mnie tym, że z pierwszej części pozostała już chyba jedynie zwalająca z nóg muzyka islandzkiego kompozytora Johanna Johannssona. Kompozytora, który na dodatek zmarł trzy miesiące temu.
Gdyby nie Sharon Stone, ten film nie wybiłby się ponad przeciętność. A jeśli weźmiemy pierwotną koncepcję scenariusza, w ogóle by poległ. Dzięki wracającej w wielkim stylu gwieździe jest jednak uroczy.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.