"Sztuka kochania" to bezdyskusyjnie najciekawsza propozycja kinowa na ten weekend. Powiedzieć, że warto zobaczyć ten film to nic nie powiedzieć. Są też i inne propozycje. Oto one - ułożyłem je od (w mojej opinii) najsłabszych po najlepsze.
Ta książka nie jest "Sztuką uprawiania seksu", nie jest nawet "Sztuką miłości", ale właśnie "Sztuką kochania". Także siebie i swoich potrzeb. Nadzwyczajne jest to, że Michalina Wisłocka napisała ją pod wpływem człowieka, którego już na wstępie nazwała "brzydkim", a który stał się z czasem największą miłością i inspiracją jej życia.
17 lat po "Szóstym zmyśle", do którego tak prostacko porównujemy wciąż całą twórczość N. Shyamalana, "Split" jest w zasadzie jego alternatywą. M. Night Shyamalan tym razem nie nakręcił łamigłówki. Wręcz przeciwnie.
Arcydzieło, kilka doprawdy zabawnych filmów oraz pozycje dawno w telewizji nieoglądane - wybrałem dla Państwa kilka filmów, które będzie można obejrzeć w ten weekend w telewizji. Ustawiłem je chronologicznie. Zapraszam!
Bez obaw - "Wielki Mur" to nie jest konfucjańska powiastka o filozofii. To jedynie jatka z ogromnym (jak przystało na Chiny) rozmachem. Tak ogromnym, że rzeczywiście chwilami zapiera dech.
Z całą pewnością Emma Stone to fenomen. A "La La Land" jest na to kolejnym dowodem. Powiedziałbym, że miażdżącym, bo raz jeszcze ta aktorka pojawiła się w filmie, który wywróciła do góry nogami.
W westernach sprawa była prosta - dobro stało po stronie kolby i spustu, zło po stronie muszki. "Konwój" w pewnym momencie zaczął mi przypominać polski western.
Premiera ostatniego filmu Andrzeja Wajdy to nie jedyny interesujący punkt tego weekendu w kinach. Oto zestaw propozycji ustawionych od - w mojej ocenie - najsłabszych po najlepsze
Pół biedy, kiedy się jest graczem "Assassin's Creed" - wówczas można się rozkoszować detalami filmu Justina Kurzela, niuansami odwzorowania widowiska komputerowego na dużym ekranie. Wówczas niczego nie trzeba dogłębnie tłumaczyć, żadna z zawartych w tej grze bzdur nie wymaga jakichś glos czy omówień. Gorzej, gdy mamy do czynienia jedynie z widzem filmowy, takim jak ja. Wtedy nie mogę przyjąć tego filmu do wiadomości.
Nakręcił zatem Andrzej Wajda swój ostatni film w formie manifestu artystycznego, w którym rzeczywiście zgadza się z tezą, że na rozstaju dróg stać zbyt długo nie można. Głównie jednak z takiego powodu, że wybór na owych rozstajach jest jedynie pozorny.
Telewizyjne propozycje filmowe weekendu układam dla Państwa chronologicznie, ale na pierwszą perełkę długo nie będziecie musieli Państwo czekać. Kolejne - nieco później. Zapraszam na przegląd filmów, które można obejrzeć od piątku na małym ekranie.
Czas i jego upływ jest tylko złudzeniem - mawiał Albert Einstein i nazywał go względnym. Twierdził, że iluzją jest granica między przeszłością, teraźniejszością i przyszłością, a teraźniejszość jest ponadczasowa. Według teorii względności bowiem, każdy obiekt i każda istota ma własny zegar, nie istnieje czas uniwersalny dla wszystkich.
Okazuje się, że z dobrego patentu połączonego z rozpoznawalną i lubianą przez ludzi obsadą nie zawsze wychodzi smaczny placek. Dla widza, który stawia jakiekolwiek wymagania kinu rozrywkowemu, ten film jest nie do przyjęcia. Z kilku powodów.
"Paterson" nie jest jedynie zwykłą pochwałą codzienności ani hymnem na cześć radości z tego, co wokół. To film nie tyle o człowieku takim jak Williams, codzienną rzeczywistość opisującym, ale o dodawaniu do niej nowych elementów wciąż i wciąż. Wreszcie o tym, jakie znaczenie ma ulotność.
Gdy człowiek się boi, budzą się demony? - można by domniemywać. Nie, gdy człowiek się boi, budzi się prawda. Zmierzenie się z nią jest niczym innym jak zmierzeniem się ze strachem.
Na "Łotra 1" wciąż ustawiają się najdłuższe kolejki, ale do obejrzenia w kinach są też i inne godne uwagi filmy. Ciekaw jestem, ilu z państwa wybierze świętowanie Nowego Roku w kinie. I na jakich filmach? Niektóre kina przygotowały specjalne pokazy. Oto propozycje, ułożone - w mojej opinii - od najsłabszej do najlepszej
"Pasażerowie" są filmem w zasadzie bardzo interesującym, ale kapitulującym na tej przeszkodzie, której przebrnąć nie jest w stanie wiele filmowych robinsonad. Kapituluje on na spotkaniu widza z nudą, powtarzalnością i na stawianym przed nim wymaganiem nie do spełnienia - wymaganiem cierpliwości.
Dwie... nie, przepraszam... trzy... Chociaż nie, widzę i czwartą... No dobrze, Szanowni Państwo, co najmniej kilka perełek będziemy mieli do obejrzenia w Drugie Święto. Jeżeli macie Państwo ochotę, zapraszam na krótki przegląd
"Łotr 1" to film, który nie jest żadną boczną ścieżką. Nie mam wątpliwości, że to pełnoprawny epizod "Gwiezdnych wojen", wpasowujący się między części III i IV.
Jeden z lepszych dramatów kryminalnych, szpiegowski romans czy historia Snowdena, który zbiegł do Rosji z bezcennymi informacjami, a także co nieco z festiwalu Ale Kino!, który odbywa się w Poznaniu - zapraszam Państwa na krótki przegląd niektórych propozycji kinowych.
Realizując film o legendarnym lądowaniu airbusa 320 linii US Airways na rzece Hudson, Clint Eastwood starał się za wszelką cenę wydobyć z jej wód coś więcej niż tylko wrak samolotu. To daremne, niczego więcej tam nie ma.
Robert Zemeckis to mistrz klina przygodowego, ale już nie mistrz intryg. Nie na intrygę zatem postawił, tworząc ten film. Nie na wzajemne zależności i fabułę, której głównym celem byłoby ujawnienie, kto z Niemcami, a kto nie. Postawił na romans - nie mogło być zresztą inaczej, skoro akcja całej tej opowieści zaczyna się w Casablance
Film Toma Forda daje tak wielkie pole interpretacyjne, że w natłoku myśli, jakie miałem po jego obejrzeniu, mam ochotę zdecydować się na interpretację najprostszą... kto wie, może dzięki temu najwłaściwszą. Mam ochotę spojrzeć na ten film jak na historię o szczególnym odbiorze sztuki. Odbiorze osobistym.
Człowiek przybywa do Nowego Jorku z jedną tylko walizką i jak każdy europejski emigrant w walizce owej przywozi znacznie więcej niż koszule, pastę do zębów i grzebień, które może w niej zobaczyć oficer graniczny. Przywozi cały swój świat, który za chwilę wypuści w całej Ameryce. Każdy nowy człowiek zmienia świat na dobre, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki albo za otwarciem walizki.
Przez ten cały czas, gdy słyszałem o Edwardzie Snowdenie i jego ucieczce ze Stanów Zjednoczonych do Rosji (udzieliła mu azylu) z danymi dotyczącymi inwigilacji niemal wszystkich i niemal wszędzie i to na wielką skalę, wydawał mi się on postacią bardzo interesującą. Oliver Stone rozwiał jednak te wątpliwości.
W wypadku takich filmów jak "Nowy początek" nie mówimy o zwykłym strachu przed innością, tak jak nie mówimy o banalnej odmienności. Tutaj rzecz nie sprowadza się do drobnych różnic, ale do rozbieżności totalnych. Właściwie do redefinicji wszystkiego, co znamy.
Był dawny "Pitbull" filmem anegdotycznym i epizodycznym, co ściśle wiązało go w policyjnymi aktami i wszelakimi historiami, które przecież opierają się na mrocznych anegdotach. Teraz to karykatura.
Niesamowite w Melu Gibsonie jest to, że nie tylko ewangelizuje swymi filmami, ale na dodatek potrafi ową ewangelizację postawić na masochistycznym tle, by w jak najbardziej krwawej męce widzieć przyczynek do odkupienia. W "Przełęczy ocalonych" jednak był zaskakująco blisko od stworzenia całkiem udanego filmu wojennego. Ostatecznie jednak jego maniera wzięła górę.
Ta sama historia w dwóch różnych odsłonach, a także film, w którego fabułę aż trudno uwierzyć. Do tego rośliny, których naprawdę można się bać. Oto kilka propozycji telewizyjnych na najbliższy weekend
W legendzie o "wampirze z Zagłębia", czyli Zdzisławie Marchwickim straconym w kwietniu 1977 roku za domniemane zabójstwo 14 kobiet, wszystko jest tak interesujące, że z którejkolwiek strony nie zabrać by się za ten temat, powinno wyjść coś niezwykłego. Maciej Pieprzyca zabrał się za "wampira" od strony, której się nie spodziewałem. I wyszło coś bardziej niezwykłego, niż można było się spodziewać.
Arkadiusz Jakubik idzie śladami Wojciecha Smarzowskiego, a Ken Loach pokazuje, za co otrzymał Złotą Palmę w Cannes. Oto zestaw propozycji kinowych na ten weekend. Ustawiłem je według ocen od - w mojej opinii - najsłabszych - do najlepszych. Życzę wielu wrażeń w kinie!
Jedno arcydzieło, dwa filmy należące do kanonu kina i kilka innych propozycji poważniejszych i luźniejszych znalazłem dla Państwa w programie telewizyjnym na ten weekend. Oto te filmy ułożone chronologicznie.
Wiwisekcja, jaką przedstawia Arkadiusz Jakubik w "Prostej historii o morderstwie", sprawia, że ani to historia prosta, ani nie o morderstwie. Czy też raczej nie tylko o tym. Powiada bowiem Arkadiusz Jakubik w swym filmie, że morderca tkwi w każdym z nas.
"Wołyń" to niewątpliwie najtrudniejszy w odbiorze film, jaki jest w tej chwili pokazywany w kinach. Ostrzegam, że choć Wojciech Smarzowski nie epatuje przemocą, jest bardzo brutalny i kilka jego scen może utkwić w głowie. Są Państwo na to gotowi? Jeśli nie, pozwolę sobie przedstawić także kilka innych propozycji.
Grzebanie w "Boskiej komedii" niczym w szyfrach Enigmy, tworzenie z fundamentu współczesnej kultury i laickiego religioznawstwa łamigłówki na potrzeby awanturniczo-przygodowego filmu jest pomysłem pozornie miałkim i bluźnierczym. Moim zdaniem jednak pasującym do charakteru tej historii nie mniej niż Arka Przymierza pasowała do nazistów i Indiany Jonesa.
Podczas wołyńskiego wesela w filmie Wojciecha Smarzowskiego jest taka zabawa. Uczestnicy młócą się cepami do pierwszej krwi, a potem przerzucają między sobą zapalony snopek słomy tak, aby się nie poparzyć. Coś w rodzaju gorącego kartofla czy też - jak powiedzielibyśmy w Poznaniu - gorącej pyry. Ta scena zapadła mi w pamięć jako niezwykłe motto tego filmu.
Przed laty Telewizja Polska miała nawet taki niedzielny, obiadowy cykl złożony z familijnych filmów przygodowych, niezbyt strasznych, ale nie też tak do końca infantylnych. Nie przypuszczałem, że do tego cyklu można będzie dołączyć Tima Burtona.
U Beksińskich śmierć nie budzi paniki ani nawet niepokoju. Niezależnie od tego, czy samobójcza, czy nagła, czy przepowiedziana przez lekarzy, wchodzi w ich życie spokojnie, płynnie. To raczej sprawdzanie odruchów życiowych stanowi tu ekstrawagancję, przykładanie lusterka do ust czy mierzenie ciśnienia, by zorientować się, kto żyw jeszcze, a kto pomarł.
Zadając sobie to pytanie, kluczowe w filmie "Nie oddychaj", niechcący dotarliśmy chyba do kwintesencji thrillera.
Premiera nagrodzonego Złotymi Lwami w Gdyni filmu "Ostatnia rodzina", a do tego - "Smoleńsk", który żadnej nagrody na razie nie zdobył. Propozycji kinowych na ten weekend znajdzie się jednak znacznie więcej niż te tytuły. Oto kilka propozycji ułożonych od - w mojej opinii - najsłabszego do najlepszego
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.