- Widziołeś coś takiego? - mówi. - Od czasów Łazarka nie widziołeś. Królu! Będziemy w Lidze. Zoboczysz!
Działacz? Oczywiście, że nie, bo nigdy nie sprawował w Lechu Poznań żadnej funkcji kierowniczej. Sponsor? To już prędzej, bo w czasach gdy był niewątpliwie jednym z najzamożniejszych poznaniaków, wydał na Lecha sporo. Kibic? To bez dwóch zdań. Kochał Lecha miłością wielką. Zmarł Henryk Zakrzewicz, znany jako "Luluś" albo "Miranda".
Małgorzata Szumowska porzuciła swoje dotychczas ulubione tematy, porzuciła też sposób kreowania postaci i rozbudowy bohaterów, by zyskać nową perspektywę. Perspektywę mocną i uderzającą w... twarz, prawdziwą, jak i protekcjonalną.
Był taki moment, gdy pomyślałem, że może być to fenomenalna, acz ryzykowna (bo jednak nie oparta na tekście biblijnym) wariacja ewangeliczna w iście gnostycznym stylu. Wyszła niemal sądowa obrona Marii Magdaleny - pewnie ważna w kontekście tego, co zrobili tej kobiecie wszyscy, z papieżem Grzegorzem Wielkim na czele. Filmowo jednak zbędna.
Nie mówiłem o tym wcześniej, bo nie wiedziałem, czy wypada. Co innego uchodzi w dzieciństwie, a co innego dorosłemu człowiekowi... Ale czas się przyznać...
Nie wystarcza nam na remont wszystkich pokojów w mieszkaniu, to nie wyremontujemy żadnego. Decyzja w sprawie VAR w ostatniej kolejce to ogromny nonsens. Zgodnie z decyzją PZPN i Ekstraklasy skoro nie ma dostatecznie dużo wozów do obsługi powtórek wideo, nie zostaną one zastosowane na żadnym meczu.
Film debiutantki Jagody Szelc ogląda się jak wideo z przygotowań do pierwszej komunii, a następnie samej ceremonii. Jak zwykłe, rodzinne spotkanie. Niby nic takiego, a jednak cały czas trudno usiedzieć w fotelu. To przez dreszcze.
Dobrze, że Władysław Pasikowski przejął od Patryka Vegi serię "Pitbull", bo znajdowała się ona już w stanie agonalnym. Dobrze, że zrobił ten film po swojemu. Tylko, że w zasadzie to już nie jest "Pitbull". To jest trzecia część "Psów".
Kiedy zastanawiam się, dokąd doszła swymi wielkimi krokami Godzilla, dochodzę do wniosku, że do tego momentu, w którym znalazł się Guillermo del Toro, ale przecież nie mogło być inaczej. Odkąd stumetrowe bydlę pojawiło się między wieżowcami Tokio, to się musiało skończyć katastrofą. "Pacific Rim: Rebelia" to katastrofa.
Gniew, poczucie niesprawiedliwości i przede wszystkim przekonanie o tym, że się przegrało, choć było się lepszym - to było paliwo, które w 2015 roku poprowadziło Lecha Poznań do mistrzostwa Polski kosztem Legii Warszawa. Tym samym paliwem zatankował się on w Warszawie w niedzielę.
Uczucia i relacje w rodzinie nie muszą być patologiczne, aby okazać się trudne. Nie trzeba być również nadmiernie skomplikowaną osobą, aby okazać się niezwykle ciekawym. I godnym filmu. Siłą "Lady Bird" jest ujmująca prostota oraz brak nadmiernych wieloznaczności. O rany, jak to się ogląda!
Stany Zjednoczone niektórzy kochają, inni nienawidzą. Jeden kraj na dwóch różnych biegunach Ziemi. Z łyżwiarką Tonyą Harding było dokładnie tak samo.
Podczas oglądania "Czerwonej jaskółki" radzę zachować czujność. To film w gruncie rzeczy dość brutalny, przy czym owa brutalność nadchodzi z takich stron i w takich momentach, w których się jej nie spodziewamy. Suspens tego filmu to jednak niejedyny powód, dla którego warto się nie dekoncentrować.
Trochę to dziwne, ale Niemcy jakoś nigdy specjalnie nie przebili się do świadomości społecznej ze swoim powstaniem w 1953 r. przeciw władzy radzieckiej w NRD. Węgierska rewolucja czy poznański Czerwiec 1956 zupełnie ją przykryły.
Czy da się jeszcze w nowatorski sposób opowiedzieć o miłości? A w zasadzie o relacjach, które ją otaczają? Da się, wystarczy pojąć, że miłość pociąga za sobą także dominację i tworzenie własnych światów, upadek suwerenności. "Nić widmo" to powolny, wręcz ślamazarny, ale jakże pasjonujący film. Właśnie o tym.
Jako dziennikarz powinienem wypinać pierś w zadowoleniu, że Steven Spielberg stawia w "Czwartej władzy" media na piedestał, widzi w nich najważniejszą broń, jaką mają do dyspozycji ludzie wobec władzy. Jako kinoman widzę jednak przede wszystkim Meryl Streep i jej niesłychany talent, który pozwala zagrać tak jak tutaj.
To na pewno nie był 13 grudnia 1981 roku, bo puścili Teleranek. A w nim - tradycyjne gawędy redaktora Włodzimierza Szaranowicza o sporcie. Siedziałem w kucki z rozdziawioną buzią i słuchałem. Gdybym ją wtedy zamknął, dzisiaj bym jej nie otwierał na łamach.
Drugi mecz Lecha Poznań w tym roku i po raz drugi najlepszym graczem okazał się Emir Dilaver. To człowiek, który jest jakby zaprzeczeniem wszystkiego, co wiemy o transferach Kolejorza.
W świecie ludzi interesujących się sportem można oczywiście pytać kogoś, w którym roku się urodził i ile ma lat. Nikomu to jednak nic nie powie. Znacznie lepiej jest zapytać: który mundial/które igrzyska olimpijskie pamiętasz jako pierwsze? I wtedy wszystko wiemy - na ile to zawodnik młody, czy stary.
Kto jak kto, ale właśnie Guillermo del Toro ze swoją nadzwyczajną wyobraźnią mógł najszybciej wpaść na to, że dzisiejsze czasy, pełne nietolerancji i wytykania palcem inności, to idealny temat na baśń. Taką, jakie przed laty snuły dzieciom francuskie niańki, opowiadające o Pięknej i Bestii, której tak naprawdę nie ma.
Wśród wszystkich historii o superbohaterach żadna nie ma tak wielkiego społecznego ładunku i potencjału jak ta. To jednak nie nawiązanie do filozofii Czarnych Panter z lat sześćdziesiątych, gdy czarni w USA walczyli o podstawowe prawa. Nie jest to także naiwna wiara w nadejście Czarnego Mesjasza, mściciela w rodzaju Malcolma X w lateksowym wdzianku. To znacznie bardziej brutalny realizm.
Może nie od tego powinienem zacząć, ale bardzo podoba mi się ten tytuł. Nie tylko dlatego, że zalatuje mi twórczością braci Coen. Myślę, że idąc tym tropem, film w zasadzie mógłby też nosić tytuł "Trzy listy szeryfa Willoughby'ego przed pójściem do stajni".
Jedyny, który wywoływał strach w nazistowskim sercu Adolfa Hitlera, to człowiek mówiący bez pardonu o zwycięstwie za wszelką cenę i o tym, że Wielka Brytania nigdy się nie podda. Twardy, niezłomny premier? Nonsens. Adolf Hitler bał się nieco ciamajdowatego starszego pana, uzależnionego od alkoholu i pełnego wątpliwości. To one dały mu siłę.
Bullying - tak z angielska nazywa się zjawisko uporczywego znęcania się, częste u dzieci, gdy te natrafią na kogoś odmiennego. "Cudowny chłopak" Stephena Chbosky'ego nie jest jednak opowieścią jedynie o bullyingu. Co więcej, nie jest tylko opowieścią o chłopcu o zdeformowanej twarzy!
A może zróbmy eksperyment - komedia romantyczna, której bohater jest mało przystojny, a nie owdowiałym ciachem samotnie wychowującym dziecko. Komedia, w której nie dochodzi do serii pomyłek i nikt nie musi udawać kogoś innego? Żart, oczywiście, jak to w komedii. One przecież się opierają i będą opierały na sprawdzonych wzorcach.
Bo gdy się mało do podziału ma, zmniejsza się ludzi i muzyczka gra - śpiewali Majka Jeżowska, Anna Jurksztowicz i Mieczysław Szcześniak w jednym z tych filmów o zmniejszaniu, który znamy najlepiej - w "Kingsajzie". Rozmiar to jednak częsty motyw rozważań nad tym, kim my właściwie jesteśmy. Rozważań często nieudanych, jak tutaj.
Do tego typu filmów już nie zaprasza się Liama Neesona. Tego typu filmy się dla niego kręci. "Pasażer" to w gruncie rzeczy kopia filmu "Non stop" sprzed czterech lat, tylko że w pociągu, a nie samolocie.
Pół roku temu w filmie "Sama przeciw wszystkim" Jessica Chastain zagrała kobietę, która lekami i narkotykami utrzymuje się w bezsenności, by zrobić jeszcze więcej, jeszcze intensywniej. Nie tyle zagrała, co zawładnęła tym filmem. W "Grze o wszystko" stawka jest znacznie wyższa niż tylko koszt sukcesu.
Polski film o ambicjach komediowych, w którym nie tylko jest niewymuszony, mocny humor, ale pozostaje w dobrej proporcji i harmonii do reszty. Komedia bez posmaku telenoweli, uciekająca od standardów komromu w stronę bezpretensjonalności. Film o niebanalnej fabule, dopiętym scenariuszu, dorobionych scenach i dopieszczonym drugim planie. Mrzonka? Bynajmniej - to "Exterminator". Brawo, nareszcie!
To film mocno rozciągnięty, chwilami nawet dłużący się, ale i tak jest jednym z lepszych polskich dzieł roku. "Dzikie róże" mają bowiem odwagę dotykać tematów niezwykle intymnych. A poczucie winy jest jednym z najważniejszych takich tematów.
Gry planszowe i kino familijne wydają się dzisiaj takie staromodne, takie nieżyciowe. Po czym przychodzą święta Bożego Narodzenia i okazuje się, że mogą wrócić do łask w wielkim stylu. "Jumanji" również - to zaskakująco udany i zabawny film.
Zapomniałem, że jestem w kinie. Może dlatego, że z autopsji kojarzę te charakterystyczne, niemal jednakie amerykańskie motele. A może bardziej dlatego, że "The Florida Project" właściwie nie jest filmem, ale rodzajem podejrzanego, prawdziwego życia w kiczowatych barwach. Z być może najlepiej grającymi dziećmi w historii.
"Ludzie nie tolerują dzikości" - powiada bohater tego filmu, tajemniczy Karl Ruprechter, który poprowadził trzech turystów do boliwijskiego lasu. Niemal na śmierć. Bo dzikość nie toleruje też ludzi.
Eric Liddell miał sporo szczęścia, nie tylko dlatego, że był jednym z najlepszych biegaczy czasów przedwojennych i zdobył złoto olimpijskie w Paryżu w 1924 roku, ani dlatego, że żył jak żył. Także dlatego, że stał się bohaterem może najlepszego filmu o sporcie w dziejach, jakim są "Rydwany ognia". Tym bardziej nie zasługuje na takie ujęcie, jakim jest film "Na skrzydłach orłów".
Obserwując narzekania starszych widzów na to, co to "Disney zrobił z Gwiezdnymi wojnami" i westchnienia, że "za naszych czasów to było Imperium!" doszedłem do wniosku, że w przypadku tej sagi nadchodzi pokolenie, dla którego Darth Vader i Luke Skywalker faktycznie pozostaną jedynie mitem.
Piłkarze Lecha Poznań wyszli na mecz z Zagłębiem Lubin z mocnym postanowieniem poprawy. "Będziemy kreatywni" - postanowili i tak też grali. Do czasu. Ich spirit topniał jak pierwszy śnieg w grudniu, na naszych oczach.
Projekcja dokumentu "You'll Never Walk Alone" o historii hymnu Liverpool FC, jaka miała miejsce na festiwalu Ale Kino! w Poznaniu, dała mi wiele do myślenia na temat hymnu Lecha Poznań. Czy my go w ogóle mamy?
Poziom bzdur, refleksów i kopii klasycznego amerykańskiego kina akcji jest tu tak potężny, że film ten może spróbować uratować jedynie Ethan Hawke. Ma na to 24 godziny...
Belgijska kreskówka "Wielki zły lis" oraz włoski film "Nierozłączne" zdobyły Złote Koziołki - główne nagrody poznańskiego Międzynarodowego Festiwalu Młodego Widza Ale Kino!, jednej z największych imprez kina młodzieżowego i dziecięcego na świecie.
Tak jak mecz tenisowy Billie Jean King z Bobby Riggsem z 20 września 1973 roku był pojedynkiem wykraczającym daleko poza sport, tak też ten film wykracza daleko poza kino. Jest dziełem z wyraźnym przesłaniem i manifestem. A jednak nawet to nie jest w stanie zepchnąć z pierwszego miejsca Emmy Stone i jej fenomenalnej gry w być może najlepszej roli w życiu.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.