Prokuratura potwierdza: morderca z Chodzieży leczył się psychiatrycznie i miał za sobą próby samobójcze. Nowe informacje przynoszą też toksykolodzy.
Sekcje zwłok pięcioosobowej rodziny rozjaśniają obraz wstrząsającej zbrodni w Chodzieży. W piątek prokuratura podała nowe informacje, byli policjanci mówią o metodycznym działaniu mordercy.
Sąsiedzi widzieli ich w czwartek po południu. Krzysztof i Marta wyszli z małym Stasiem na spacer. Wrócili osobno. Cztery dni później policja z Chodzieży odkryła zbrodnię.
Makabrycznego odkrycia dokonali w poniedziałek wieczorem policjanci z Chodzieży na północy Wielkopolski. Nie żyje pięć osób: czworo dorosłych i czteromiesięczny chłopiec. We wtorek policja potwierdziła zabójstwo.
Dwa sądy i dwa różne wyroki w sprawie zabójstwa małego Marcela z Chodzieży. Pierwszy sąd chciał dać matce szansę na powrót do społeczeństwa. Drugi postanowił ją wyeliminować.
Mateusz Czarnecki jechał w samochodzie, który potrącił dziennikarkę Annę Karbowniczak. Zdaniem sądu nie zasłużył na wyrok w zawieszeniu. Sprawa wypadku będzie miała ciąg dalszy.
Dziecko znajduje się w szpitalu w Poznaniu. Matce grozi od trzech miesięcy do nawet pięciu lat pozbawienia wolności.
Za zamkniętymi drzwiami abp Stanisław Gądecki zobowiązał się do wydobycia z Watykanu tajnych akt księdza gwałciciela - ustaliła "Wyborcza". Akta nie opuściły jednak Watykanu, sąd Gądeckiemu już nie wierzy, a współpracownik metropolity znów ma amnezję.
Opiekunowie dwuletniego Marcela z Chodzieży znęcali się nad nim psychicznie i fizycznie, a sposobem na jego płacz było podduszanie - potwierdził sąd w Poznaniu. Wydał jednak inny wyrok niż chciała prokuratura.
Prokuratura żąda surowego wyroku dla matki małego Marcela. Obrońca przekonuje, że kobieta nie chciała zabić, a nad synem znęcała się bez szczególnego okrucieństwa.
- Nie obawiam się przeszukania kurii - mówi poznański metropolita abp Stanisław Gądecki. Nie chce też płacić zadośćuczynienia gwałconemu mężczyźnie: - Odpowiedzialność zbiorową stosowali hitlerowcy.
Zabójstwo dziecka poprzedziły fizyczne i psychiczne tortury. - Robili, co mogli - broni oskarżonych ich przyjaciel. Lekarka medycyny sądowej podważa tymczasem wersję obrony.
Poznańska prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia w sprawie tragicznego wypadku w Chodzieży, w którym zginęła 35-letnia dziennikarka. Kierowca nie miał prawa jazdy, zacierał po wypadku ślady. Ale grożą mu tylko trzy lata.
W grudniu wystąpiłem do kancelarii premiera z propozycją włączenia samorządów w promocję szczepień. Odpisali mi: "Wydrukujcie sobie plakaty ze strony gov.pl i powieście je na ulicach". Przespaliśmy te pół roku - rozmowa z Jackiem Gurszem, prezesem Stowarzyszenia Gmin i Powiatów Wielkopolski
Śmierć Marcela poprzedziły miesiące fizycznych i psychicznych tortur, a sądowa rozprawa zamieniła się w poruszające medyczne konsylium. - Upadek w wannie? Jedno się nie zgadza - mówiła młoda lekarka.
- Nie byłam idealną matką - podkreśla 22-letnia Anita, choć nikt nie wymagał od niej bycia ideałem. Trzeba mieć mocne nerwy, by wysłuchać, jak do tego ideału dążyła.
40-latka, który fizycznie i psychicznie znęcał się nad swoją matką, zatrzymali policjanci w powiecie chodzieskim na północy Wielkopolski. Trzeba go było odseparować od ofiary
Lipiec 2020, kampania przed wyborami prezydenckimi. Jacek Gursz, burmistrz Chodzieży, jako jeden z nielicznych samorządowców nie odebrał od premiera symbolicznego czeku na pokrycie strat z powodu koronawirusa. Przygotował za to rachunek dla rządu. Mateusz Morawiecki go zignorował - ale o sprawie huczała cała Polska.
W lesie makabryczna scenografia wilczej uczty. Na czerwonym od krwi śniegu leży młody koziołek. A właściwie to, co z niego zostało
Śledczy już wiedzą, jak miała zginąć Anna Karbowniczak, dziennikarka z Chodzieży, śmiertelnie potrącona przez busa. Zamierzają wycofać się z zarzutów.
Anna Karbowniczak zginęła potrącona przez samochód. Kierowca uciekł. Było tyle powodów, by żegnać ją wielkimi słowami. Ale na pogrzebie nie padło ani jedno zdanie. Tak chciała rodzina.
W okolicy ul. Mostowej w Chodzieży (Wielkopolska) pociąg potrącił kobietę. Ofiarę z ciężkimi obrażeniami ciała śmigłowiec przetransportował do szpitala w Bydgoszczy.
Sąd w Poznaniu zdecydował także, że na miesiąc do aresztu trafią brat kierowcy oraz pasażer samochodu - informuje Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej. Podejrzana Oliwia P. ma dozór policyjny.
Pięć osób usłyszało zarzuty w związku ze śmiertelnym potrąceniem 35-letniej dziennikarki k. Budzynia. Jutro sąd rozpatrzy wnioski o areszt czworga z nich. Ich zeznania nie są spójne, dlatego istnieje groźba matactwa.
Czeki rozdawane były z pompą, w blasku fleszy. Miały być symbolem finansowego wsparcia rządu za straty spowodowane koronawirusem. - Zaangażowano cały aparat państwowy, żeby tylko pomóc prezydentowi Dudzie i to za nasze, podatników pieniądze - nie ma dzisiaj wątpliwości Tadeusz Czajka, wójt Tarnowa Podgórnego.
Policjanci i prokuratorzy z Chodzieży mieli wszelkie możliwości, by zapobiec śmierci dwuletniego Marcela. Zawiedli jednak ludzie.
- SMS-y z ostrzeżeniami o burzach wysyłamy zawsze po konsultacji z IMGW. W niedzielę kryteria alertu nie zostały spełnione - Rządowe Centrum Bezpieczeństwa tłumaczy, dlaczego mieszkańcy Chodzieży nie dostali SMS-ów z ostrzeżeniem o potężnej burzy.
- Straty są olbrzymie: zalane centrum miasta, połamane drzewa, zniszczone uprawy i samochody. W poniedziałek poproszę wojewodę wielkopolskiego o wyjaśnienie, dlaczego nie dostaliśmy żadnego ostrzeżenia - mówi Jacek Gursz, burmistrz Chodzieży.
Jacek Gursz, burmistrz Chodzieży, a równocześnie szef sztabu Rafała Trzaskowskiego w Wielkopolsce, nie odebrał w świetle kamer symbolicznego czeku od rządu, i nie uśmiechał się do obiektywów w towarzystwie Mateusza Morawieckiego. Jako jeden z nielicznych miał odwagę wystawić rządowi PiS rachunek za samorządowe straty. Kim jest Jacek Gursz?.
Jacek Gursz, burmistrz Chodzieży, jako jeden z nielicznych samorządowców nie odebrał od premiera symbolicznego czeku na pokrycie strat z powodu koronawirusa. Przygotował za to rachunek dla rządu. - Cieszymy się z każdego wsparcia, ale przez rządowe decyzje tylko w ubiegłym roku straciliśmy ponad 4 mln zł - mówi "Wyborczej" Gursz.
W szpitalu zakaźnym w Poznaniu tylko w środę zmarły trzy osoby zakażone koronawirusem. Lekarze walczą o życie następnych ośmiu chorych. Prezydent Poznania alarmuje: - Kończą nam się testy.
- Dziecko było niedożywione, brudne, umazane kałem. Matka je udusiła. Gdy komendanci z Poznania dowiedzieli się, że można było temu zapobiec, byli wściekli. Do Chodzieży pojechał wydział kontroli - mówi nasz informator. Efekt: szef miejscowej policji odwołany, szef prokuratury zawieszony.
Sygnatura Chodzieży to trójkąt, w nim litera C i "rok założenia 1852". Ale tak naprawdę produkcja ceramiki rozpoczęła się tu w 1855 r. Datę zmieniono na wizytę Gierka. Do niej można dopisać kolejną: 2020. W czerwcu po 165 latach produkcja porcelany w Chodzieży zostanie zakończona.
Jeszcze w tym roku zostanie zamknięty ostatni zakład produkujący porcelanę w wielkopolskiej Chodzieży. To stąd pochodziły popularne serwisy Iwona, Maria Teresa czy Roman. Marka jednak zostanie na rynku
- Zabije cię, będę po kolei mordował matkę, ojca i babcię. Spalę dom i sklep - krzyczał mieszkaniec Budzynia, atakując domniemanego kochanka swojej żony.
Metropolita poznański Stanisław Gądecki ma tydzień na wydanie prokuraturze dokumentów w sprawie księdza z Chodzieży. - Jeśli postanowienie nie zostanie wykonane, następnym krokiem będzie policyjne przeszukanie w siedzibie kurii - mówi "Wyborczej" Artur Nowak, prawnik molestowanego ministranta.
Oprócz Wojciecha M., ordynatora oddziału paliatywnego szpitala w Chodzieży, CBA zatrzymało jeszcze sześć osób podejrzanych o wręczanie mu korzyści majątkowych w zamian za pominięcie kolejki. Prokuratura Krajowa w Poznaniu postawiła już podejrzanym zarzuty korupcyjne.
Prawie sto lat temu linią kolejową z Piły jechał do Poznania Ignacy Jan Paderewski. Dziś po zdegradowanej trasie pociągi jeżdżą tak wolno, jak wtedy. Jesienią 2019 r. wreszcie przyspieszą.
Szymon z Chodzieży uważa, że był molestowany przez księdza. Sprawą zainteresowała się kuria, ale duchowny nadal może odprawiać msze święte. Bada ją też prokuratura. Pisze o tym piątkowy "Głos Wielkopolski".
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.